Po słowach chłopaka zmarszczyłam nos i podeszłam do Seraphim. Pogłaskałam ją po głowie i zabrałam z niej mój plecak. Jak widać ten chłopak nie zrobił jej krzywdy, a jak by i zrobił to Seraphin szybko się regeneruje. W końcu odwróciłam się do innych i powiedziałam:
- Dobra. W takim razie prowadź.
Nie utrzymywałam kontaktu wzrokowego z chłopakiem, lecz patrzyłam na moje czarne buty. Bez dłuższego czekania ruszyliśmy do środka osady. Czułam się bardzo nie komfortowo. Prawie każdy się na mnie patrzył. Minęliśmy pierwsze dwa budynki i w
końcu dotarliśmy do celu. Gdy stanęliśmy przed budynkiem w którym miał być nie jaki Walters w końcu ktoś coś powiedział:
- Wejdź do środka. My poczekamy tutaj. - Powiedział brunet.
Bez dłuższego namysłu weszłam do środka. W budynku było schludnie i ciepło, a przy biurku siedział chłopak. Po chwili spojrzał na mnie i powiedział:
- Kim jesteś? - Spoglądnął na mnie.
- Jestem Luna Black. A ty? Jeśli można wiedzieć. - Skierowałam wzrok na podłogę.
- Jestem Aiden Walters. - Odpowiedział.
- Miło mi. - Powiedziałam.
- Mi również Luno. Kto cię tu przysłał? - Odłożył na bok długopis.
- Chłopak o ciemnych brązowych oczach i bardzo ciemnych brązowych włosach, z białą bejsbolówką na głowie. - Spojrzałam na niego.
- Mówisz pewnie o JaeHyungu.
- Nie wiem. Nie przestawił się.
- Rozumiem. Usiądziesz? - Wskazał krzesło przed biurkiem.
-Dobrze.
Podeszłam do krzesła, po czym na nim usiadłam. Na ziemie odłożyłam swój skórzany plecak i w końcu spojrzałam na niego.
Chłopak przeczesał ręką swoje czarne włosy i odezwał się do mnie:
- Możesz ściągnąć ten kaptur? - Zapytał.
- T-Tak jasne.
Pośpiesznie zdjęłam kaptur z głowy i popatrzyłam się na chłopaka, który był zainteresowany moją twarzą:
- Tak lepiej. - Uśmiechnął się.
- ... - Nie za bardzo wiedziałam co powiedzieć więc siedziałam cicho.
- No dobrze.. A więc Luno, w jakiej byłaś lub jesteś sekc.. - Przerwałam mu.
- Sekcja Medyczna, stanowisko medyka. - Odparłam bez czekania.
- Dobrze. A więc czego szukasz na tych terenach? - Zapytał.
- Szukam osady do zamieszkania. - Zaczesałam włosy za ucho.
- Jeśli chcesz możesz do nas dołączyć. - Odpowiedział z uśmiechem.
- Naprawdę? - Aż podskoczyłam.
- Tak! Przyda nam się medyk w osadzie. - Po raz kolejny się uśmiechnął.
- Dziękuje. - Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Wybacz za ciekawość ale masz jakieś leki? Lub zioła na leki? Z tym u nas krucho... - Nerwowo podrapał się po karku.
- Bez nerwów Szefie mam ich całe dwa plecaki. - Uśmiechnęłam się spoglądając na plecak.
- Serio? - Ucieszył się robiąc duże oczy.
- Tak! No wiesz medyk bez leków to jak obrońca bez miecza. - Stwierdziłam.
- Racja. A więc oficjalnie witam w osadzie Luno. - Zapisał coś na kartce i wstał od biurka idąc do drzwi.
- A jeszcze jedno. - Powiedziałam pośpiesznie zanim wyszedł z budynku.
- Tak? - Odwrócił się do mnie.
-Mam dużego, zmutowanego kota. To mój zwierzak.. czy to problem? - Zapytałam nerwowo wstając i łapiąc za plecak.
- Jak się wabi? - Zapytał nie przejmując się tym za nadto co powiedziałam.
- Seraphin. To zmutowana samica rysia szarego. - Podeszłam do niego bliżej.
- Ładnie i nie to nie problem. Dobrze.. teraz ktoś musi oprowadzić cię po terenie osady.
- Rozumiem. - Przytaknęłam.
Wyszedł z budynku pierwszy a ja zaraz za nim. Stanął przed grupką ludzi i powiedział:
- Luna dołączyła do naszej osady, więc nie jest już intruzem. - Oznajmił reszcie.
- Teraz możecie zająć się swoimi obowiązkami, a ty Jae zostań na chwilę. - Popatrzył się na chłopaka.
Wszyscy rozeszli się w niecałe 3 minuty, i z tej gromady został tylko ten chłopak:
- Tak? - Zapytał.
-Mam teraz masę rzeczy na głowię. Mógłbyś oprowadzić Lunę po terenie Osady? - Spojrzał na chłopaka.
- Tak jasne. - Spojrzał na mnie a ja uciekłam gdzieś wzrokiem.
- Dzięki. - Uśmiechnął się do mnie i wrócił do budynku.
- Od czego by tu zacząć... - Rozglądnął się.
- Możemy wrócić po Seraphin. Nie lubi być sama. - Zaczesałam włosy za ucho i spojrzałam na chłopaka.
- Okej jak chcesz.
Mruknął pod nosem i skierował się do miejsca gdzie zostawiliśmy Seraphin.
<Jae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz