Chciałem się odezwać, może mu podziękować ale zrezygnowałem
z tego pomysłu i w milczeniu stałem czekając aż Jasper wejdzie do swojego
pokoju. Gdy po ciemnym korytarzu rozległ się dźwięk zamykanych drzwi,
odwróciłem się zmierzając w stronę swojego nowego lokum. Odchylając drzwi
ujrzałem Akel'a leżącego na środku pokoju. Zamknąłem za sobą drzwi i
przykucnąłem obok kota.
-W końcu się wyśpisz co? - podrapałem go delikatnie za uchem. Akel lubił takie pieszczoty, jak to na kota przystało.
Wstając zdjąłem z siebie spodnie i położyłem się na łóżku. Było dość wygodne. Gdy nie miałem schronienia a byłem wykończony to nawet podłoga w jakimś budynku i coś do nakrycia było luksusem. Patrząc w sufit myślałem nad przeszłością. Wzdychając stwierdziłem, że dobrze jest być osobą tajemniczą. Ludzie nie wiedzą o Tobie prawie niiic. Jesteś jak ninja, pojawiasz się gdzieś i za jakiś czas znikasz. Chociaż tutaj pewnie będę trochę dłużej. Zamknąłem oczy i delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym oddałem się w delikatne ramiona snu.
-Pewnie nie pozwolą Ci tu zostać.. Jesteś za duży aby przebywać w Centrum koleszko. - podszedłem do niego i unosząc rękę pogłaskałem go lecz nagle poczułem przeraźliwy ból na ramieniu
Spoglądając na ramię poczułem pieczenie. Dotknąłem się w ramię i poczułem wybrzuszenia tak jakby po oparzeniu. Syknąłem z bólu aż Akel podniósł głowę. Od razu wiedział, że coś jest nie tak. Podniósł się i przysunął łeb do mojego ramienia, po czym delikatnie przelizał po wypukłych miejscach. Podniosłem się z ziemi i ubrałem koszulkę. Rzuciłem okiem na Akel'a.
-Chodź. Czas się rozejrzeć. - powiedziałem do niego a ten ruszył za mną
Wyjście było strzeżone przez jednego strażnika, ale ten ucinał sobie właśnie drzemkę na krześle obok więc korzystając z okazji wyszedłem na zewnątrz. Poszedłem do Camelotu aby zobaczyć, co, gdzie i jak. Mijałem po drodze kilka warsztatów i tym podobnych budynków. Gdy zauważyłem, że słońce jest już na tyle wysoko i w osadzie zaczęli pojawiać się ludzie tętniący życiem powoli wróciłem do Centrum. Akel tym razem został na zewnątrz, później pójdę sprawdzić czy znajdzie się dla niego miejsce w stajni. Od razu ruszyłem do kuchni po porcję jedzenia dla siebie i kociaka. Wyszedłem szybko po drodze zajadając śniadanie. Akel leżał w oczekiwaniu na mnie. Podałem mu kawałek mięsa i usiadłem w cieniu drzewa spokojnie jedząc śniadanie. Myślałem co dziś zrobić. Chyba na razie jeszcze daruje sobie dołączenie do sekcji. Zrobię to jutro. Dziś zrobię pranie i może pasowałoby zapoznać ludzi, tych... ważnych ludzi. Wróciłem do pokoju i złapałem brudne ciuchy. Na sobie miałem w miarę czyste spodnie i koszulkę od Jasper'a. Z tego co zauważyłem, w pewnym miejscu jest baniak gdzie starsza kobieta prała jakieś ubrania a za nią stał mężczyzna także z brudnymi ubraniami. Postanowiłem się tam udać i zrobić w końcu porządek z moimi ciuchami. Kilkoro ludzi stało piorąc swoje rzeczy, więc postanowiłem chwilę zaczekać aż się rozejdą. Po paru minutach byłem tam tylko sam z Akel'em. Kto by pomyślał, że będę musiał prać... Wziąłem ze sobą ubrania tak jak inni i zaniosłem do pokoju gdzie zrobiłem prowizoryczną suszarkę za pomocą sznurka i dwóch pozostałych łóżek. Zadowolony znów wyszedłem na zewnątrz. Tym razem.. Bez konkretnego celu. Szwędałem się tu i tam oglądając co się dzieje. Udałem się do stajni aby zapytać o miejsce dla Akel'a. Spotkałem tam niejakiego Ronnie'go - starszego brata, zajmującego się zwierzętami.
-Czy znalazłoby się miejsce dla mojego kociaka? - zapytałem po krótkiej pogawędce
-Pupile naszych ludzi mają swoje wyznaczone miejsca, i nawet jak dla takiego wielkoluda znajdzie się miejsce bez problemu. - uśmiechnął się
-Miło mi to słyszeć. - odparłem z delikatnym uśmiechem
-Przyprowadź go wieczorem. Tutaj dostanie swoją kolacje. - poinformował mnie mężczyzna i machnął ręką w geście pożegnania
Poszedłem dalej przed siebie. Znalazłem się obok ogrodzenia. Dowiedziałem się, że bez pozwolenia nie można wychodzić poza nie. Jakby nie patrzeć to jeszcze nie poznałem dowódcy. Ogrodzenie wyglądało na bardzo solidne. Muszą co jakiś czas wymieniać belki aby były w dobrym stanie. Ciekawe kto się tym zajmuje. Pewnie mają od tego jakąś ekipę budowlańców.
Chodząc tak wzdłuż wielkiej ściany z drzewa usłyszałem tak jakby ktoś ciął drzewo. Nie piłą a.. siekierą. Co za idiotyczny pomysł.. W każdej chwili może przybiec jakiś zbłąkany zakażony a broń boże żeby hałas nie zbawił całej gromady. Kusiło mnie aby wybiec i zobaczyć co się dzieje po drugiej stronie, gdy nagle odgłosy ucichły. Teraz byłem jeszcze bardziej ciekawy. A co jeśli właśnie kogoś tam zaatakowano? Przebiegłem parenaście metrów aż zobaczyłem szczelinę między belkami, prawdopodobnie właśnie ta jest do wymiany. Mimo zakazu ruszyłem w stronę skąd wcześniej dobiegały odgłosy rąbania drzewa. Mężczyzna - blondyn, skądś kojarzyłem tą budowę ciała.
-Jasper? - podszedłem do chłopaka aby sprawdzić czy wszystko w porządku
Jas?
-W końcu się wyśpisz co? - podrapałem go delikatnie za uchem. Akel lubił takie pieszczoty, jak to na kota przystało.
Wstając zdjąłem z siebie spodnie i położyłem się na łóżku. Było dość wygodne. Gdy nie miałem schronienia a byłem wykończony to nawet podłoga w jakimś budynku i coś do nakrycia było luksusem. Patrząc w sufit myślałem nad przeszłością. Wzdychając stwierdziłem, że dobrze jest być osobą tajemniczą. Ludzie nie wiedzą o Tobie prawie niiic. Jesteś jak ninja, pojawiasz się gdzieś i za jakiś czas znikasz. Chociaż tutaj pewnie będę trochę dłużej. Zamknąłem oczy i delikatnym uśmiechem na twarzy, po czym oddałem się w delikatne ramiona snu.
~~w śnie~~
Znowu. Znowu ten sam sen. Stoję w bezruchu między drzewami i obserwuję jak
dzikie koty rozszarpują mojego ojca. Chce się ruszyć, coś zrobić.. ale nie
mogę. Tylko patrzę jak mój staruszek umiera. Ale w tym śnie było coś nie tak..
Wyczuwałem jeszcze czyjąś obecność. Tak jakby ktoś stał za mną i również
przyglądał się całemu zdarzeniu. To było okropne. Nagle osoba stojąca za moimi
plecami położyła swoje dłonie na moich ramionach. Wtedy koty odwróciły się.
Były większe. Prawie jakby rosły w oczach. Powoli zbliżały się do mnie. Nagle
zaczęły biec. Chciałem się wyrwać i uciec ale osoba trzymająca me ramiona nie
dała za wygraną i ściskała mnie tak mocno aż przebiła mi skórę do krwi. Koty
wręcz rzuciły się na mnie ale w momencie gdy pysk jednego z kotów znalazł się
przed moją twarzą, obudziłem się.
~*~
Podniosłem się z łóżka. W pokoju było ciemno. Brak światła i okien robi swoje.
Spojrzałem na Akel'a. Jego białe przebarwienia na ciele świeciły bladym
światełkiem, które migało zgodnie z oddechem futrzaka.-Pewnie nie pozwolą Ci tu zostać.. Jesteś za duży aby przebywać w Centrum koleszko. - podszedłem do niego i unosząc rękę pogłaskałem go lecz nagle poczułem przeraźliwy ból na ramieniu
Spoglądając na ramię poczułem pieczenie. Dotknąłem się w ramię i poczułem wybrzuszenia tak jakby po oparzeniu. Syknąłem z bólu aż Akel podniósł głowę. Od razu wiedział, że coś jest nie tak. Podniósł się i przysunął łeb do mojego ramienia, po czym delikatnie przelizał po wypukłych miejscach. Podniosłem się z ziemi i ubrałem koszulkę. Rzuciłem okiem na Akel'a.
-Chodź. Czas się rozejrzeć. - powiedziałem do niego a ten ruszył za mną
Wyjście było strzeżone przez jednego strażnika, ale ten ucinał sobie właśnie drzemkę na krześle obok więc korzystając z okazji wyszedłem na zewnątrz. Poszedłem do Camelotu aby zobaczyć, co, gdzie i jak. Mijałem po drodze kilka warsztatów i tym podobnych budynków. Gdy zauważyłem, że słońce jest już na tyle wysoko i w osadzie zaczęli pojawiać się ludzie tętniący życiem powoli wróciłem do Centrum. Akel tym razem został na zewnątrz, później pójdę sprawdzić czy znajdzie się dla niego miejsce w stajni. Od razu ruszyłem do kuchni po porcję jedzenia dla siebie i kociaka. Wyszedłem szybko po drodze zajadając śniadanie. Akel leżał w oczekiwaniu na mnie. Podałem mu kawałek mięsa i usiadłem w cieniu drzewa spokojnie jedząc śniadanie. Myślałem co dziś zrobić. Chyba na razie jeszcze daruje sobie dołączenie do sekcji. Zrobię to jutro. Dziś zrobię pranie i może pasowałoby zapoznać ludzi, tych... ważnych ludzi. Wróciłem do pokoju i złapałem brudne ciuchy. Na sobie miałem w miarę czyste spodnie i koszulkę od Jasper'a. Z tego co zauważyłem, w pewnym miejscu jest baniak gdzie starsza kobieta prała jakieś ubrania a za nią stał mężczyzna także z brudnymi ubraniami. Postanowiłem się tam udać i zrobić w końcu porządek z moimi ciuchami. Kilkoro ludzi stało piorąc swoje rzeczy, więc postanowiłem chwilę zaczekać aż się rozejdą. Po paru minutach byłem tam tylko sam z Akel'em. Kto by pomyślał, że będę musiał prać... Wziąłem ze sobą ubrania tak jak inni i zaniosłem do pokoju gdzie zrobiłem prowizoryczną suszarkę za pomocą sznurka i dwóch pozostałych łóżek. Zadowolony znów wyszedłem na zewnątrz. Tym razem.. Bez konkretnego celu. Szwędałem się tu i tam oglądając co się dzieje. Udałem się do stajni aby zapytać o miejsce dla Akel'a. Spotkałem tam niejakiego Ronnie'go - starszego brata, zajmującego się zwierzętami.
-Czy znalazłoby się miejsce dla mojego kociaka? - zapytałem po krótkiej pogawędce
-Pupile naszych ludzi mają swoje wyznaczone miejsca, i nawet jak dla takiego wielkoluda znajdzie się miejsce bez problemu. - uśmiechnął się
-Miło mi to słyszeć. - odparłem z delikatnym uśmiechem
-Przyprowadź go wieczorem. Tutaj dostanie swoją kolacje. - poinformował mnie mężczyzna i machnął ręką w geście pożegnania
Poszedłem dalej przed siebie. Znalazłem się obok ogrodzenia. Dowiedziałem się, że bez pozwolenia nie można wychodzić poza nie. Jakby nie patrzeć to jeszcze nie poznałem dowódcy. Ogrodzenie wyglądało na bardzo solidne. Muszą co jakiś czas wymieniać belki aby były w dobrym stanie. Ciekawe kto się tym zajmuje. Pewnie mają od tego jakąś ekipę budowlańców.
Chodząc tak wzdłuż wielkiej ściany z drzewa usłyszałem tak jakby ktoś ciął drzewo. Nie piłą a.. siekierą. Co za idiotyczny pomysł.. W każdej chwili może przybiec jakiś zbłąkany zakażony a broń boże żeby hałas nie zbawił całej gromady. Kusiło mnie aby wybiec i zobaczyć co się dzieje po drugiej stronie, gdy nagle odgłosy ucichły. Teraz byłem jeszcze bardziej ciekawy. A co jeśli właśnie kogoś tam zaatakowano? Przebiegłem parenaście metrów aż zobaczyłem szczelinę między belkami, prawdopodobnie właśnie ta jest do wymiany. Mimo zakazu ruszyłem w stronę skąd wcześniej dobiegały odgłosy rąbania drzewa. Mężczyzna - blondyn, skądś kojarzyłem tą budowę ciała.
-Jasper? - podszedłem do chłopaka aby sprawdzić czy wszystko w porządku
Jas?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz