- O Williamie - przegryzła wargę. - Moim zmarłym chłopaku.
A więc to tak się sprawy mają. Tylko czy to aby na pewno dobre miejsce i czas na taką rozmowę? Chociaż kiedy może być. Tutaj czujemy się bezpieczni, ale tak naprawdę każdego dnia możemy zginąć.
- Pewnie za nim tęsknisz. - mruknąłem. Mnie samemu wzięło się na male wspominki. Chociaż nie byłem dotychczas "prawdziwie" zakochany, jedną kobietę miłowałem nad życie. Była nią i będzie moja starsza siostra.
Delikatnie obracałem w dłoni klucz, zawieszony na szyi. MUSZĘ go jej zwrócić. Ona MUSI wrócić. Nawet po jedenastu latach nie straciłem nadziei, że ona żyje. Chociaż każdy racjonalnie myślący człowiek powiedziałby mi, abym sobie odpuścił, ja nie zrezygnuję. Nie zrezygnuję dopóki nie zobaczę jej śmierci na własne oczy, nie ujrzę zwłok i nie obejmę zimnego ciała. Ona wciąż pozostaje dla mnie żywa.
- To chyba oczywiste. - powiedziała dziewczyna. Nie spodobało jej się moje stwierdzenie.
- Opowiem ci coś. W Osadzie żyje dość spora liczba osób. Nie jest może ona zaskakująca, ale tworzymy społeczeństwo, mamy tutaj stworzony teren bezpieczeństwa. I nie ma między nami nikogo, kto przybyłby tutaj, nikogo uprzednio nie tracąc. Każdy tu cierpiał. - skręciliśmy pomiędzy dwie chaty. Ta ścieżka ciągnęła się jakieś 50 metrów. - Ale zdążyliśmy się do tego przyzwyczaić, bo wiemy, że już nic kurwa nie zrobimy. - powiedziałem. Kyra milczała przez chwilę, jakby biorąc słowa do siebie.
- Rozumiem to. - szepnęła. Pomiędzy nami zapanowała chwilowa cisza. - Powiedz, czy przez głowę nie przeleciało ci jeszcze jakieś pytanie?
- Co przez to rozumiesz? - uniosłem brew.
- Pytanie czy to on jest ojcem. - była w tej chwili bardzo bezpośrednia, a ton jej głosu mieszał się. Jej twarz była czymś między kamienną maską, a melancholią. Na moment poczułem się zamurowany. Przystanęliśmy na chwilę między ścianami.
- Skoro do tego zmierzasz... Przed kilkoma kwadransami, gdy dowiedziałem się o twojej ciąży moją pierwszą myślą był gwałt. Świat stacza się na psy, więc to byłoby bardzo możliwe. Z kolei twoje zmartwienie wywołało u mnie mieszane uczucia. Tak bardzo gardzisz światem i jesteś samotna, że chcesz coś dla kogoś znaczyć i urodzić? A może to jednak nie był gwałt? Teraz czuję, że mam potwierdzenie. Nikt nie zrobił ci krzywdy, prawda? Kyra, czy to dziecko Williama? - zadałem w końcu to pytanie.
Kobieta pokiwała głową. Przyznam szczerze, ulżyło mi, że nikt jej nic nie zrobił. W kącikach jej oczu zauważyłem powstrzymywane łzy. Najchętniej przygarnąłbym ją teraz pod ramię, uścisnął i pocieszył, ale czy to nie byłoby dziwne po tym co przed chwilą powiedziałem?
- Jeszcze wszystko się ułoży. - położyłem dłoń na czubku jej głowy.
<Kyra?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz