piątek, 4 sierpnia 2017

Od Aiden'a CD Asaki'ego

Nie mogę tracić czasu, teraz w końcu najważniejsi są moi ludzie, a to, że spotkam po drodze przybłędę do przygarnięcia? Okey, zawsze będę wspierać nowych, ale tutaj ma do czynienia z wyższym zagrożeniem niż przypuszczałem jeszcze o poranku. I psiakrew nie wiem gdzie jest moja maczeta. Powinienem był się nauczyć strzelania z łuku, czy czegoś podobnego, teraz nic nie chodzi mi po głowie.
Rozglądałem się uważnie. Wiatr nie wiał już jakiś czas, sprawiając, że odniosłem wrażenie, jakby czas się zatrzymał. Nie lubiłem takich momentów. Przykucnąłem przy jednym z drzew, oglądając uszkodzenia na korze. Coś tędy niedawno przebiegało. Najprawdopodobniej to jeden z mutantów ścigający zdobycz. Człowiek nie chciałby tępić ostrza na takowe szkody. Biję się z własnymi myślami. Nie wiem czy chcę, aby celem monstra byli moi przyjaciele, czy też wolałbym, aby był to jakiś dzik. Tylko oby nie ten zmutowany. Wtedy wpadłbym z deszczu pod rynnę. Rzuciłem jeszcze oko na chłopaka, który zatrzymał się przy mnie, fakt, nadal jestem przy tym samym drzewie. To była szybka komenda dla moich nóg, dalsza podróż.
~*~
Maska dyndająca mi na szyi i cała w błocie irytowała mnie już do tego stopnia, że byłbym skłonny wyrzucić ją gdzieś daleko.
- To jak długo włóczysz się po okolicy?
- Odkąd pamiętam. - powiedział chłopak. Jego głos był nieco przytłumiony przez maskę.
- Miałem na myśli bardziej... Okoliczne tereny. - poprawiłem go.
- Może z tydzień, niezbyt długo.
- Tak myślałem. Inaczej już wcześniej byśmy cię znaleźli. - odparłem zgodnie z prawdą.
Rozmowa się nie kleiła, ale nie musiała. Wyczułem w powietrzu woń krwi. No pięknie, coraz bliżej.
Minęło może parę dodatkowych minut, gdy usłyszałem czyjś ciężki oddech. Ujrzałem znane mi brązowe włosy, towarzyszące brodzie. Nastolatek opierał się o wspominanego przeze nie mężczyznę. Nie zwracając uwagi na Asakiego podbiegłem do nich.
- Co się stało? - Andrew został zmierzony przeze mnie wzrokiem. Jego kamizelka była cała we krwi.
- Mieliśmy kilka przeszkód. Gdzieś ty był? - spytał Eric. Chłopak nie wyglądał najlepiej. - I kto to jest?
- Mam nadzieję, ze nie jest zakażony. - mruknąłem, przybierając poważną minę. - Szukałem was, to zagubiona owieczka, którą spotkałem po drodze.
- Nie jest. Gałąź przebiła mu ramię. Musimy iść do wschodniej bramy. To będzie najprostsza droga.
- Stąd to jakieś dwa kilometry. Chyba nie ma co zwlekać. - mruknąłem niezadowolony.

<Asaki?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz