- Andrew wyzdrowiał, ale było strasznie ciężko. Wyglądał jak żywy trup. - powiedział mój blond włosy towarzysz, siadając przede mną i zaczynając jeść swój posiłek. Dziwny temat do śniadania? Możliwe.
- Po obrażeniach jakich doznał? Mówiąc szczerze to cud. - powiedziałem, biorąc gryz pięty chleba. Od dwóch tygodni nie jadłem świeżego pieczywa. W drodze, z poznanymi mi ludźmi było to trochę trudne. Do tego w osadzie mieliśmy zapasy, z których mogliśmy zrobić ten chleb. - Masz jeszcze jakieś nowiny?
- Co ja mam ci mówić, krowa się ocieliła. - prychnął, zirytowany, że przerywam mu posiłek.
- Tak wcześnie? - spojrzałem w górę, jakby objawił mi się siedmiogłowy bożek. Temat był z goła lichy, ale dość zwyczajny jeśli chodzi o życie tutaj.
- Czy wyglądam ci na hodowce żeby wiedzieć czy to dobrze, czy źle?
- Nie wiem. Po prostu dawno z tobą nie rozmawiałem. Byłem skazany an chorobliwie miłego faceta...
- Trafił swój na swego. - przewrócił oczami.
- I jego młodszą siostrę. - dokończyłem. Jasper już chciał rzucić mi zgryźliwą uwagę, ale ktoś mu przerwał. Tuż obok mnie stanęła czarnowłosa kobieta. Spojrzałem zaskoczony w stronę Keiry. Wydawała się jakaś inna, choć może to przez to, że jest w ciąży. Nie zdołałem nawet otworzyć ust, a dostałem solidny cios w twarz.
- Kurwa, martwiłam się o ciebie rozumiesz! - krzyknęła z furią, uderzając mnie w klatkę piersiową.
- Hej, hej, hej. - mówiłem, starając chwycić jej roztańczone dłonie. Ta szybko się ode mnie oddaliła, wychodząc z jadalni.
- Coś ty jej zrobił? - nastolatek uniósł wysoko jedną brew, biorąc łyk wody.
- Nie było mnie miesiąc, skąd mam wiedzieć!
- Powinieneś chyba za nią iść.
- Wiesz dobrze jak sobie radzę z takimi rzeczami.
- Doskonale. - rzucił w moją stronę najbardziej lodowate spojrzenie, pełne wyrzutów sumienia.
- Ciebie akurat nie mam za co przepraszać. - warknąłem, wychodząc z pomieszczenia.
~*~
Musiałem ją znaleźć. Od razu poszedłem do jej pokoju. Popchnąłem lekko drzwi, wchodząc do ciemnego pomieszczenia. Mój cień był widoczny dopóki znów ich nie zamknąłem. Wiedziałem, że tutaj jest, słyszałem jej oddech.Powiem szczerze. Nienawidzę takich chwil.
- Po co przyszedłeś? - jej głos drżał. Może powinienem w tej chwili zaświecić tę cholerną świecę, sam potrafiłbym w większym stopniu nad sobą zapanować. Jednak w ciemności, której nienawidziłem, w której nie potrafiłem często się opanować była jedna rzecz, którą kochałem - niewiedza.
- Dobrze wiesz po co. - możliwe, że zabrzmiałem zbyt szorstko, ale starałem się. A raczej starałem się starać.
- Już wiem jak głupio postąpiłam, możesz iść! - przesunąłem się kilka kroków, w stronę, z której dobiegał dźwięk. Kiedy poczułem pod palcami jej włosy, ta natychmiast zmieniła swoje położenie.
- Kyra. Daj mi z tobą porozmawiać.
Cisza.
Kolejne chwile ciszy.
Nienawidzę tego.
To okropne.
Bładząc po omacku, w końcu zdecydowałem się na zdecydowany ruch. Udało mi się chwycić ją za nadgarstek, może nawet zbyt mocno.
- Martwiłam się o ciebie, rozumiesz?
- To miłe słowa. - krzywo się uśmiechnąłem.
- Puść mnie, to boli.
- A nie uciekniesz i dasz mi ze sobą porozmawiać?
- Dobrze. - zluzowałem ucisk. Wręcz wyczuwałem depresyjną aurę w tej sypialni. Kyra zdecydowanie powinna mieć współlokatorkę.
W głowie miałem niemały mętlik. Musiałem coś powiedzieć. Wspominałem słowa Johna "Musisz być dla nich wszystkich jak ojciec. Dla starszych i młodszych. Musi ci na nich zależeć, bez wyjątku. Każdy musi być równy. Spraw, by czuli się przy tobie bezpiecznie i ci zaufali". Tak też muszę zrobić.
- Kyra. - wyszeptałem, starając się być delikatnym. - Wiesz przecież, że nie musisz się o martwić. Ja zawsze dam sobie radę.
- Mimo wszystko... To jest ciężkie. Nie chcę, żeby znowu ktoś umierał. - pociągnęła nosem. Płakałaby ze złości na mnie?
- Tutaj nic takiego się nie stanie. I nawet nie próbuj mi być smutna.
- Obchodzi cię to? - łagodnie ją objąłem. Musiałem zrobić wszystko, żeby się uspokoiła.
- Oczywiście. Przecież mi na tobie zależy. - powiedziałem, przykrywając jej usta dłonią. Nie chciałem żeby zadała mi jakiekolwiek pytanie, najbardziej nie chciałem, aby spytała kim dla mnie jest. Przecież ja nie znam odpowiedzi na takie rzeczy. Nie potrafię opisywać takich okoliczności. Robię tylko to, co podpowiada mi umysł, kierujący się radami byłego przywódcy osady. - Nic nie mów. - wyszeptałem jej do ucha.
<Kyra? Trochę słab wyszło, Aiden nie ogarnia co ma robić XD>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz