piątek, 11 sierpnia 2017

Od Chelsea - Ostatnie dni wolności II

Kolejne dwa dni, wyglądały niemalże identycznie.
Próbowałam złapać dwa króliki z jednego stada, oczywiście z marnym skutkiem. Nie słyszałam co prawda huku i nie ratowałam żyć młodych mężczyzn, ale szukałam kolejnych ofiar. Z marnym skutkiem.
Co wieczór ruszałam w okolice rzeki.

Pierwszego dnia, wątpiłam, czy kogoś spotkam. To, co robiłam, było głupie i jakże dziecinne, jednak chciałam go znów zobaczyć.
Gdy przyszłam, zastałam spodziewaną pustkę. Byłam odziana w zbroję, jakbym wybierała się na wojnę. Dodało mi to pewności. Umyłam twarz i napiłam się z rzeki. Z żalem odeszłam od wody i posuwając z ogromnym wysiłkiem nogę za nogą, ruszyłam w stronę domu. Zaczęłam się zastanawiać. Podejrzewałam, że dla niego nie miało to najmniejszego znaczenia. A dla mnie? Było jedynym, co mogłam nazwać powodem przeżycia od wczoraj do dzisiaj. Nic nie trzymało mnie na tym świecie, a wieczorne spotkanie sprawiło, że we mnie coś pękło. Potrzebowałam innych ludzi. Nie mam pojęcia do czego, ale po prostu chciałam kogoś spotykać, codziennie rano mówić mu dzień dobry, a wieczorem dobranoc.
No i usłyszałam gwizdnięcie. Zrobiłam zaledwie pięć marnych kroków i znalazłam się na brzegu. Gwizdaliśmy, dopóki słońce nie zaszło, ukazując nasze twarze. On nie chciał mnie wystraszyć, a ja bałam się podejść. Uciekłam, ale nie tak jak za pierwszym razem. Odwróciłam się powoli, posyłając delikatny uśmiech, którego czarnowłosy nie mógł zobaczyć. Poszłam do domu i pół nocy myślałam o nim.

Drugiego dnia, przygotowałam rogi dawno upolowanego jelenia, aby mu je sprezentować. Nie było to nic przydatnego w obecnym świecie, ale takie trofea zawsze wzbudzają podziw. Chciałam, aby ludzie podziwiali go tak jak ja. Stworzyłam też mizerną, drewnianą łódeczkę, aby mu je przekazać. Zajęło mi to całe popołudnie, ale nie muszę chwilowo martwić się o pożywienie. Na szczęście niedawno natrafiłam na młodego dzika i z niemałym trudem uzyskałam mięsa na następny tydzień. Codzienny królik również pomagał w utrzymaniu dużej ilości zapasów.
Tego wieczora czekał już na mnie. Nie pokazywałam z początku, co dla niego mam. Po wielu gwizdach pomyślałam, aby to wysłać, ale się wycofałam. Rogi jelenia? I to tak małe, że mogłyby należeć do psa, gdyby te miały rogi. Poczułam zażenowanie. Ten prezent na pewno nikomu by się nie spodobał. Kilka razy gwizdał, ale ja byłam zbyt zajęta własnymi myślami.
Prawie w twarz trafiło mi małe zawiniątko, które w ostatniej chwili udało mi się złapać. Była w niej nieduża muffinka, wyśmienicie czekoladowa, z prawdziwym bananem w środku. Przypomniało mi się, że w dzieciństwie nie lubiłam czekoladowych ciast. Wysłałam więc swoje rogi, a on chyba się ucieszył.
Zdziwiło go całkowicie, że w ogóle coś mam. A gdy na łódeczce, a raczej tratwie zauważył rogi, rzucił się z dziecięcą ciekawością. Podniósł je i obejrzawszy, przyłożył do swojej głowy. Wyglądało to powalająco. Ciemna postać umięśnionego mężczyzny z jelenimi rogami.
Zagwizdałam, tym razem sposobem, którego chłopy w domu używali wobec półnagich kobiet. Zatrząsł się od śmiechu i przytulił rogi do piersi. Gwizdnął na odpowiedź i rozeszliśmy się.
Nie mogłam spać, czując na podniebieniu smak rozpływającej się czekolady.

Następnych trzech dni, przygotowywałam resztki długo dojrzewającego sera, który kupiłam pod ruinami ostatniego miasta przed puszczą. Brałam też pieczoną dziczyznę. On przynosił świeże pieczywo i słodycze.
Kolacje spędzaliśmy we wspólnym, milczącym towarzystwie. Oczywiście czasami gwizdaliśmy. Zauważyłam, jak bardzo potrzebowałam wspólnych posiłków. Nie pamiętam, kiedy ostatnio jadłam dla przyjemności. Chudłam w oczach, mimo że nie brakowało mi jedzenia.
Natomiast czarnowłosy coraz bardziej stawał się jedynym celem mojego życia. Ostatnim tchnieniem przed snem, już tęskniłam, już czekałam na kolejne spotkanie. Całymi dniami potrafiłam myśleć o wieczorze. Przestałam usilnie łapać dwa króliki naraz, zapominałam zastawiać sidła, czy pójść po wodę. Analizowałam każdy jego ruch, bo słów nie miałam i każdy jeden zapamiętywałam, pokochiwałam, choć nie miałam jeszcze tego świadomości. Stawał się całym moim światem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz