- Zgaduje, że polujący dostarczają wam zwierzynę? - uśmiechnąłem się, spoglądając w jego fiołkowe oczy
- Zgadza się, czasem przyprowadzają zwierzęta na farmę a czasem po prostu przynoszą martwą zwierzynę do sekcji rolniczej gdzie kucharze robią swoje. - tłumaczył mi a w jego głosie wyczułem spokój. Od dawna nie miałem okazji z nikim tak porozmawiać. Było to miłe móc w końcu spojrzeć komuś w oczy i obdarzyć go uśmiechem.
- Więc w takim razie czym zajmują się łowcy? - zapytałem zaciekawiony z błyskiem w oku
- Tropią i zabijają pobliskich zarażonych. Bardzo rzadko zdarza się, że ktoś nie wraca z takiej wyprawy ale już częściej wracają zranieni, pogryzieni bądź na skraju śmierci. - jego głos delikatnie spochmurniał - Są naszymi obrońcami, nie wiadomo czy te mury wytrzymałyby zmasowane ataki zarażonych.
- To już znalazłem idealne zajęcie dla siebie - odparłem bez namysłu
- Na pewno chcesz się w to pakować? - spojrzał na mnie trochę zdziwiony
- 14 lat wraz z ojcem, zwiadowcą w wojsku, żyliśmy w trybie koczowników, przemieszczając się z miejsca w miejsce, ostatnie dwa lata po tym jak mój ojciec zmarł podróżuje w towarzystwie kocura. Dobrze wiem jak sobie radzić z zarażonymi, a bynajmniej tymi, z którymi miałem do czynienia.
- Dziwne, że nie zostałeś jeszcze zarażony. - rzekł
- Mam swoje sposoby aby unikać zarażenia się.
Przez moment tkwiliśmy w ciszy, która otoczyła nas swymi ramionami. Zarówno ja jak i.. ten mężczyzna, o którym niewiele wiem.
- Więc ten Aiden.. jest dowódcą? - przerwałem monotonną ciszę - Nie powinienem się zgłosić do niego, skoro chcę należeć do sekcji gdzie on góruje? - zapytałem
- Niby tak, ale jak wspominałem.. ostatnio jest dość nerwowy więc lepiej nie zaplątać mu tym głowy. Wszystkimi formalnościami zajmę się ja.
- Czy jest jeszcze jakaś ważna osobowość o której wiedzieć powinienem?
- Tak, tak jest ktoś taki. Maxine Hill. Ona jest zastępczynią. - odparł
- A co z moim przyjacielem Akel'em? - spytałem spoglądając na jego ręce, ręce inżyniera. Widać było po nich, że wykonały kawał dobrej roboty lecz mimo to wydawały się być naturalnie gładkie i delikatne
- Jeżeli nie będzie się rzucać, sprawiać kłopotów, to nie widzę problemu aby wszedł do środka. - rzekł
- Mimo iż jest dość dużym zwierzęciem nie będzie z nim problemów, już moja w tym głowa. - delikatnie uśmiechnąłem się, na myśl, że w końcu jest miejsce gdzie mogę być razem z Akel'em. - Czy inni też mają tutaj swoich podopiecznych?
-Tak - uśmiechnął się - Nasz dowódca ma jakiegoś tygrysa, ciężko niestety powiedzieć konkretnie co to za gatunek, ponieważ zaraza zrobiła z nim swoje..
- Z moim jest podobnie - przerwałem mu - Przez to ta nienaturalna wielkość, ubarwienie i coś co w nim kocham, świecące ślepia.. Chciałbym, żeby był teraz tutaj ze mną. - odchyliłem się lekko do tyłu patrząc na niebo, południe przemija i wielkimi krokami zbliża się wieczór - Pomóc Ci w czymś? - spojrzałem na mężczyznę - Przepraszam, za to, że zawracam Ci nadal głowę jakimiś bzdetami.
Jasper?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz