Zmierzałem w kierunku jednych z niewielu świateł, które teraz tliły się w Camelocie. Rozmowy wręcz nie dało się nie słyszeć. Powinienem zareagować w jakiś sposób.
- To zwierze nie sprawi problemu, a jeżeli tak będzie właściciel za to odpowie. - mruknąłem, trzymając ręce w kieszeniach. Tamci kiwnęli głowa, stając znów na baczność.
- Dzięki. - usłyszałem ciche słowo wydobywające się z ust chłopaka. Rzuciłem mu przelotne spojrzenie.
- Nie zapomnijcie sprawdzić włazów. Mają być zamknięte. - wydałem polecenie do uzbrojonych mężczyzn. Skierowałem się na wąskie schody. - Zwierzak ci się zmieści? - stąpałem ze stopnia na stopień.
- Sugerujesz mu, że jest gruby?
- A co on, kobieta, że mam być szczery? - zaśmiałem się, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, a tamci nie mogli słyszeć naszej rozmowy.
- A ma to znaczenie? Mężczyzn okłamujesz? - tylko uśmiechnąłem się pod nosem. Chciałem rzucić jednym z moich tekstów, ale nie znamy się jeszcze tak dobrze i Jughead mógłby go nie zrozumieć, a nawet błędnie odebrać.
- Załatwiłeś sobie miejsce do spania? - zmieniłem temat.
- Nie za bardzo. Jeszcze się nie zorientowałem.
- Mogę cię zaprowadzić do jednego z wolnych pokoi.
- Byłbym wdzięczny. - odparł.
Zwinnie pokonaliśmy korytarze. Uważnie czytałem każdy z numerków na drzwiach. Znałem te pokoje doskonale i wiedziałem kto w nich śpi. Zwłaszcza, że to męska strona bunkra. W końcu zobaczyłem drzwi, za którymi nikogo nie było. Uchyliłem je, zapalając jeszcze nieruszaną świecę. Stały tu trzy łóżka. Każde miało małą poduszkę i zielonkawy, bawełniany koc. Wszystko było idealnie poukładane.
- Proszę bardzo. - rozpostarłem ramiona, pokazując mu pomieszczenie.
- Dzięki. - powiedział, odkładając plecak na jedną z pryczy. Podszedłem, nachylając się nad torbą i uważnie badając ją wzrokiem.
- Masz tu ciuchy? - spytałem.
- Tak.
- Kiedy ostatnio robiłeś pranie? - spytałem, patrząc na to, że nie wygląda jakby miał na to czas, zwłaszcza na zewnątrz.
- Cóż, nie liczę dni...
- Chodź jeszcze za mną. - machnąłem ręką, dając znak, aby mnie posłuchał. Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów. Zdecydowanym pchnięciem otworzyłem drzwi.
- Czyj to pokój? - spytał, kiedy rzucałem oko na ciemność panującą wokoło. Nie wyczuwałem obecności Aiden'a, zapewne został na górze.
- Mój. - powiedziałem krótko, otwierając pseudo-komodę. Wyciągnąłem z niej białą koszulę i jakiś podkoszulek, który rzuciłem brunetowi na twarz. - Nie powinieneś chodzić w brudnych rzeczach.
- Nie trzeba. - ściągnął materiał z głowy, co rozczochrało mu włosy.
- Lepiej dbać o higienę. Oddasz mi jak będziesz chciał. I wypierzesz swoje brudne rzeczy. - przerzuciłem oczami, wychodząc na korytarz. - A jakbyś kiedyś chciał wziąć prysznic, to męska toaleta jest tam - wskazałem palcem - Do tego co jakiś czas na ścianie masz znak.
- Ta, dzięki. - odparł, trochę zdezorientowany, kiedy ruszyłem w swoją stronę.
- A, jakby ci ktoś dupę truł, pokaż mu tę koszulkę.
- Co to zmieni?
- Ma wyszyte moje imię po wewnętrznej stronie. - może to dziwne, ale robię to ze wszystkimi moimi rzeczami. Nigdy nie wiadomo kiedy trafi się na złodzieja, a to ich odstrasza. - Ciao! - rzuciłem i nie tracąc dalej czasu udałem się w planowane od kilkunastu minut miejsce.
~*~
Gdy tylko stanąłem pod prysznicem, poczułem niemą satysfakcję z tego, że woda nadal pozostała ciepła. Zacząłem dokładnie się szorować, wiedząc, że podczas oględzin płotu cały się zakurzyłem. Jutro będę musiał zająć się jego renowacją. Kolejny dzień. A do tego w ciągu najbliższego tygodnia muszę udać się nad rzekę. W końcu muszę wykorzystać jej nurt dla potrzeby wytworzenia prądu.
<Jughead?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz