sobota, 12 sierpnia 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

Mijając strażników stojących przy głównych bramach myślałem tylko o tym, jak słońce dzisiaj pięknie grzało i woda będzie ciepła. Oczywiście jeśli coś jeszcze zostało, bo to już godzina nocna się zbliża. Nie za bardzo ktoś się teraz włóczy. Gdy trzeba wstać wcześnie, idzie się prędko spać.
Zmierzałem w kierunku jednych z niewielu świateł, które teraz tliły się w Camelocie. Rozmowy wręcz nie dało się nie słyszeć. Powinienem zareagować w jakiś sposób.
- To zwierze nie sprawi problemu, a jeżeli tak będzie właściciel za to odpowie. - mruknąłem, trzymając ręce w kieszeniach. Tamci kiwnęli głowa, stając znów na baczność.
- Dzięki. - usłyszałem ciche słowo wydobywające się z ust chłopaka. Rzuciłem mu przelotne spojrzenie.
- Nie zapomnijcie sprawdzić włazów. Mają być zamknięte. - wydałem polecenie do uzbrojonych mężczyzn. Skierowałem się na wąskie schody. - Zwierzak ci się zmieści? - stąpałem ze stopnia na stopień.
- Sugerujesz mu, że jest gruby?
- A co on, kobieta, że mam być szczery? - zaśmiałem się, gdy tylko drzwi się za nami zamknęły, a tamci nie mogli słyszeć naszej rozmowy.
- A ma to znaczenie? Mężczyzn okłamujesz? - tylko uśmiechnąłem się pod nosem. Chciałem rzucić jednym z moich tekstów, ale nie znamy się jeszcze tak dobrze i Jughead mógłby go nie zrozumieć, a nawet błędnie odebrać.
- Załatwiłeś sobie miejsce do spania? - zmieniłem temat.
- Nie za bardzo. Jeszcze się nie zorientowałem.
- Mogę cię zaprowadzić do jednego z wolnych pokoi.
- Byłbym wdzięczny. - odparł.
Zwinnie pokonaliśmy korytarze. Uważnie czytałem każdy z numerków na drzwiach. Znałem te pokoje doskonale i wiedziałem kto w nich śpi. Zwłaszcza, że to męska strona bunkra. W końcu zobaczyłem drzwi, za którymi nikogo nie było. Uchyliłem je, zapalając jeszcze nieruszaną świecę. Stały tu trzy łóżka. Każde miało małą poduszkę i zielonkawy, bawełniany koc. Wszystko było idealnie poukładane.
- Proszę bardzo. - rozpostarłem ramiona, pokazując mu pomieszczenie.
- Dzięki. - powiedział, odkładając plecak na jedną z pryczy. Podszedłem, nachylając się nad torbą i uważnie badając ją wzrokiem.
- Masz tu ciuchy? - spytałem.
- Tak.
- Kiedy ostatnio robiłeś pranie? - spytałem, patrząc na to, że nie wygląda jakby miał na to czas, zwłaszcza na zewnątrz.
- Cóż, nie liczę dni...
- Chodź jeszcze za mną. - machnąłem ręką, dając znak, aby mnie posłuchał. Przeszliśmy jeszcze kilkadziesiąt metrów. Zdecydowanym pchnięciem otworzyłem drzwi.
- Czyj to pokój? - spytał, kiedy rzucałem oko na ciemność panującą wokoło. Nie wyczuwałem obecności Aiden'a, zapewne został na górze.
- Mój. - powiedziałem krótko, otwierając pseudo-komodę. Wyciągnąłem z niej białą koszulę i jakiś podkoszulek, który rzuciłem brunetowi na twarz. - Nie powinieneś chodzić w brudnych rzeczach.
- Nie trzeba. - ściągnął materiał z głowy, co rozczochrało mu włosy.
- Lepiej dbać o higienę. Oddasz mi jak będziesz chciał. I wypierzesz swoje brudne rzeczy. - przerzuciłem oczami, wychodząc na korytarz. - A jakbyś kiedyś chciał wziąć prysznic, to męska toaleta jest tam - wskazałem palcem - Do tego co jakiś czas na ścianie masz znak.
- Ta, dzięki. - odparł, trochę zdezorientowany, kiedy ruszyłem w swoją stronę.
- A, jakby ci ktoś dupę truł, pokaż mu tę koszulkę.
- Co to zmieni?
- Ma wyszyte moje imię po wewnętrznej stronie. - może to dziwne, ale robię to ze wszystkimi moimi rzeczami. Nigdy nie wiadomo kiedy trafi się na złodzieja, a to ich odstrasza. - Ciao! - rzuciłem i nie tracąc dalej czasu udałem się w planowane od kilkunastu minut miejsce.
~*~
Gdy tylko stanąłem pod prysznicem, poczułem niemą satysfakcję z tego, że woda nadal pozostała ciepła. Zacząłem dokładnie się szorować, wiedząc, że podczas oględzin płotu cały się zakurzyłem. Jutro będę musiał zająć się jego renowacją. Kolejny dzień. A do tego w ciągu najbliższego tygodnia muszę udać się nad rzekę. W końcu muszę wykorzystać jej nurt dla potrzeby wytworzenia prądu.

<Jughead?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz