Był
piękny poranek. Słońce dopiero wschodziło rozświetlając pobliskie
drzewa i łąkę na której stałam. Wiał zimny wiatr. Ubrana w ciemną bluzę nie
odczuwałam zimna. Wiele dni, czy nawet miesięcy spędziłam tylko ze swoim
wielkim towarzyszem, zabijając zakażonych. To był mój jedyny cel w życiu- aby
się zemścić. Aby pomścić wszystkich których kochałam i na których śmierć
musiałam patrzeć. Stałam na obrzeżu lasu, poczułam jak łzy spływają po moich
policzkach. Usiadłam na ziemi, nie wydając z siebie ani dźwięku. Kiedy nagle usłyszałam
ryk. Słyszałam jak jakiś zakażony przedziera się przez las. Szybko wstałam, i
wyciągnęłam maczetę. Powoli wkroczyłam do lasu. Niedaleko mnie stały 3 lub 4
potwory, które koślawie się do mnie zbliżały. Obijały się o drzewa, kiedy
próbowały biec. Wdrapałam się na pobliskie drzewo i czekałam aż zakażony
podejdzie wystarczająco blisko abym mogła go zabić. Czekałam i wypatrywałam
mojego towarzysza, który czekał aż go zawołam aby mi pomógł. Monstrum było już
wystarczająco blisko. Zagwizdałam i zeskoczyłam na ziemie. Wielki czarny
kształt rzucił się na zakażonego łamiąc mu przy okazji kości, i uszkadzając
głowę. Ja za to pobiegłam do drugiego, poważnie go raniąc. Kiedy go już zabiłam, zauważyłam, że reszta potworów uciekła. Wściekła spojrzałam się na ciała
zakażonych, przeklinając ludzi którzy wymyślili ten lek. Chociaż oni i tak już
nie żyli, chyba nikt na tym świecie już nie żyję - pomyślałam idąc dalej przed
siebie. Po drodze spotykałam pełno różnych dziwacznych zwierząt. Ze strumyka
wzięłam wodę i napełniłam swój bukłak. Kiedy się napiłam usłyszałam odgłos
łamiących się drzew, obróciłam głowę i zobaczyłam ogromnego giganta z kikutem
zamiast łapy. Tylko raz spotkałam się z tym osobnikiem, nie wiedziałam jak go pokonać
więc zaczęłam powoli się oddalać. Ale byłam zbyt zmęczona, a on był za blisko
abym mogła uciec. Czekałam na niego z maczetą, domyśliłam się, że mogę go pokonać
uderzając w nie zasłonięte miejsce czyli kark. Zaatakowałam go ale to nic nie
dało. Mutant zniszczył moją broń. Więc zaczęłam do niego strzelać z pistoletu.
Zadałam mu jakieś obrażenia ale to i tak go nie zabiło. Poczułam ogromny ból i
przez chwilę ''leciałam''. Po czym spadłam na ziemie, z ogromnym bólem pleców.
Widziałam jak Shadow atakuje monstrum ale on nadal się do mnie zbliżał.
Zamknęłam oczy szykując się na śmierć. Ale zamiast kolejnego ataku usłyszałam
huk i to jak gigant leci na ziemie. Otworzyłam oczy i próbowałam wstać aby
zobaczyć kto jest moim wybawcą, lecz nie miałam już na to siły. Westchnęłam i
czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.
<Ktoś?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz