piątek, 18 sierpnia 2017

Od Julii

Był piękny poranek. Słońce dopiero wschodziło rozświetlając pobliskie drzewa i łąkę na której stałam. Wiał zimny wiatr. Ubrana w ciemną bluzę nie odczuwałam zimna. Wiele dni, czy nawet miesięcy spędziłam tylko ze swoim wielkim towarzyszem, zabijając zakażonych. To był mój jedyny cel w życiu- aby się zemścić. Aby pomścić wszystkich których kochałam i na których śmierć musiałam patrzeć. Stałam na obrzeżu lasu, poczułam jak łzy spływają po moich policzkach. Usiadłam na ziemi, nie wydając z siebie ani dźwięku. Kiedy nagle usłyszałam ryk. Słyszałam jak jakiś zakażony przedziera się przez las. Szybko wstałam, i wyciągnęłam maczetę. Powoli wkroczyłam do lasu. Niedaleko mnie stały 3 lub 4 potwory, które koślawie się do mnie zbliżały. Obijały się o drzewa, kiedy próbowały biec. Wdrapałam się na pobliskie drzewo i czekałam aż zakażony podejdzie wystarczająco blisko abym mogła go zabić. Czekałam i wypatrywałam mojego towarzysza, który czekał aż go zawołam aby mi pomógł. Monstrum było już wystarczająco blisko. Zagwizdałam i zeskoczyłam na ziemie. Wielki czarny kształt rzucił się na zakażonego łamiąc mu przy okazji kości, i uszkadzając głowę. Ja za to pobiegłam do drugiego, poważnie go raniąc. Kiedy go już zabiłam, zauważyłam, że reszta potworów uciekła. Wściekła spojrzałam się na ciała zakażonych, przeklinając ludzi którzy wymyślili ten lek. Chociaż oni i tak już nie żyli, chyba nikt na tym świecie już nie żyję - pomyślałam idąc dalej przed siebie. Po drodze spotykałam pełno różnych dziwacznych zwierząt. Ze strumyka wzięłam wodę i napełniłam swój bukłak. Kiedy się napiłam usłyszałam odgłos łamiących się drzew, obróciłam głowę i zobaczyłam ogromnego giganta z kikutem zamiast łapy. Tylko raz spotkałam się z tym osobnikiem, nie wiedziałam jak go pokonać więc zaczęłam powoli się oddalać. Ale byłam zbyt zmęczona, a on był za blisko abym mogła uciec. Czekałam na niego z maczetą, domyśliłam się, że mogę go pokonać uderzając w nie zasłonięte miejsce czyli kark. Zaatakowałam go ale to nic nie dało. Mutant zniszczył moją broń. Więc zaczęłam do niego strzelać z pistoletu. Zadałam mu jakieś obrażenia ale to i tak go nie zabiło. Poczułam ogromny ból i przez chwilę ''leciałam''. Po czym spadłam na ziemie, z ogromnym bólem pleców. Widziałam jak Shadow atakuje monstrum ale on nadal się do mnie zbliżał. Zamknęłam oczy szykując się na śmierć. Ale zamiast kolejnego ataku usłyszałam huk i to jak gigant leci na ziemie. Otworzyłam oczy i próbowałam wstać aby zobaczyć kto jest moim wybawcą, lecz nie miałam już na to siły. Westchnęłam i czekałam na dalszy rozwój wydarzeń.

<Ktoś?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz