piątek, 25 sierpnia 2017

Od Chelsea CD Aiden'a

Właściwie nie miałam żadnej wizji wydostania się stąd, więc po kilka kroków, po których następowała chwilowa zmiana decyzji, wróciliśmy do pomieszczenia. Gdy stojąc w drzwiach, dojrzałam medyka przyszykowanego do nagłego ataku strzykawką, odwróciłam się i przemykając pod ręką Aid'a wyszłam z pomieszczenia. Syknęłam, czując szarpnięcie katgutu, a następnie nagłe zatrzymanie przez czarnowłosego, który złapał mnie za ramiona. Opuściłam się w jego utrzymaniu prawie bezwładnie, a on obrócił mnie w stronę medyka. Spojrzałam na niego spode łba. Ten bardzo niepewnie się do nas zbliżył. Twarz delikatnie zaczęła mi drgać od powstrzymywania się, ale szybko i to opanowałam.
- Złapałbyś jej ręce? - zapytał niepewnie chłopaka za mną, na co prychnęłam zdegustowana. Gdzie ja jestem do cholery? W przedszkolu? Przecież cię już nie zabiję.
- No dobra.
Ruszył w moją stronę, a ja wyciągnęłam przedramię w jego stronę. Gdy był blisko, mimowolnie cofnęło mnie, tak, że wcisnęłam się w Aiden'a, który mnie przytulił, jak podejrzewam, dla większej stabilności. Zamknęłam oczy, odwracając głowę w lewo.
- Hej, już po wszystkim. - usłyszałam jego cichy szept, ale nie odsunęłam się. Pogwałcałam właśnie swoje ideologie, więc potrzebowałam chwili na oswojenie się z sytuacją. Gdy medyk w końcu odszedł na bezpieczną odległość, pozwoliłam się skierować w kierunku łóżka. Trzymał mnie za rękę, patrząc tymi swoimi rozświetlonymi oczami.
- Chelsea - szepnęłam. - Mam na imię Chelsea.
Powoli wypuścił moją rękę i nieśmiało, patrząc z perspektywy, pogłaskał mnie po włosach. 
~*~
- Gdybyś mi w cholerę nic nie zszył, byłabym cała i zdrowa, a przede wszystkim, upolowałabym jakieś jedzenie, bez którego w żaden sposób nie przeżyję!
- A z dziurą na plecach byś przeżyła? - odezwał się niepewnie, ale jednak. Doskoczyłam do niego i mrużąc oczy, wypuściłam głośno powietrze przez nos.
- Tak! - w to słowo wcisnęłam całą nienawiść, jaką darzę medyków.
Drzwi za mną wydały charakterystyczny dźwięk, więc szybko się odwróciłam, co poskutkowało bólem pleców.
- I jeszcze ty! - parsknęłam, ledwie go dojrzawszy. - Dlaczego ja za tobą poszłam, dlaczego?
Aid błyskawicznie się przy mnie znalazł i złapał moje ręce, które mogłyby być wówczas oskarżone o padaczkę. Jego mocny uścisk pozwolił mi się uspokoić.
- Zawsze są jakieś skutki uboczne - medyk znów zaczął nieśmiało, przez co szarpnęłam się w okowach. - Lek wyciszający po czasie pobudza z podwójną siłą.
Wkurzyłam się więc ponownie. Warknęłam nic nieznaczące słowa.
- Chodź - czarnowłosy mnie zaczepił. - Świeże powietrze i odrobina słońca dobrze ci zrobią.

<Aiden?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz