Otworzyłem oczy. Jak późno już jest? Czyżbym znowu przespał wschód słońca, na który polowałem już od kilku dni? Th, brawo dla mnie. A wzięło mi się na pracę do późnej nocy. Zwlokłem się z prowizorycznego biurka-stolika, bo jak to ja, nie mogłem nawet dojść do własnej pryczy w Centrum. Spojrzałem na papiery, który posłużyły mi za poduszkę. Cholerne obliczenia. Czuję, że kompletnie się na tym nie znam. Przeciągnąłem się, przecierając w dalszym ciągu zaspane oczy. Moja ruda towarzyszka spała spokojnie przy oknie. Jej mały, czarny nosek drżał, jakby coś wąchała.
- Co ci się śni, kochana? - pogłaskałem ją po głowie. Lisica zbudziła się i popatrzyła na mnie swoimi wielkimi, złotymi oczami.
Shantia zamruczała cicho, jakby była kotem.
Wyszedłem na zewnątrz, aby przemyć twarz w zimnej wodzie, znajdującej się w beczce. Gdyby tak to wszystko usprawnić. Oprócz prądu mieć też bieżącą wodę. Jesteśmy coraz bliżej zrealizowania naszego celu, jednak wciąż pozostaje kilka "ale" Ile bym dał za taki prysznic, gdzie nie muszę wieszać nad głową specjalnego wiaderka, aby woda się z niego lała. Cholera.. Nieważne, i tak dzisiaj już za późno na kąpiel. Muszę po południu wyjść sprawdzić czy płot ma się dobrze i czy aby nic przez niego nie przejdzie. Tylko skoczę do warsztatu po potrzebne mi narzędzia i właściwie będę mógł się zbierać. Stanowczo zbyt późno zasypiam oraz się budzę.
Jeśli zaś chodzi o inspekcję płotu, lubię to. Przebywam sam, nikt nie patrzy na mnie jakbym miał zaraz wpuścić tutaj całą hordę zakażonych. Lubię zrobić sobie taką przerwę od ludzi. Tylko ja, Shantia i mogące mnie zabić jednym ciosem mutanty. Tak samo cudownie zapowiada się dzisiejszy dzień. Choć nie powiem, interesują mnie te wszystkie nowe twarze. Zima musiała zabić wielu, że co dzień przychodzą tu nowi. I o wilku mowa. Właśnie taki nowy osadnik mnie zaczepił.
- Mógłbyś się zatrzymać. Potrzebuję pomocy, mam pytanie. - rozbrzmiał głos. Zwolniłem chód, aby przystanąć po chwili.
-Tak? - spytałem. - W czym problem?
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz