Odgarnąłem mokre włosy do tyłu, spoglądając na niebo, widoczne spomiędzy liści.
- Ważne żebym miał się w co ubrać. - powiedziałem, śmiejąc się. Koń zafundował nam dodatkowy prysznic, brodząc w wodzie, aby wyjść na ląd.
Donośne rżenie uświadomiło mnie co ogier zamierza zrobić. Widząc jak łapie w zęby moją koszulkę, natychmiast podniosłem się z miejsca. - Ani mi się waz. - krzyknąłem w stronę Arystotelesa. Izabelowaty koń uderzył przednimi kopytami o trawę. Zarzucał głową, nie pozwalając mi odzyskać mojej własności. - Arystoteles~!
Rumak ewidentnie czerpał przyjemność z moich nędznych prób złapania go. Dopiero gdy stanął w wodzie udało mi się wskoczyć na jego grzbiet, skąd łatwiej mogłem wyrwać moje okrycie. Szybkim ruchem rzuciłem koszulkę do Sea, aby ta nie zamokla, gdy zauważyłem że ogier idzie na coraz głębszą wodę. Prychnal, przewracając się, a gdy wynurzyłem się z wody zobaczyłem jego mokry i szczęśliwy pysk. Nie tylko on uśmiechał się w tej chwili.
- Nieładnie tak się śmiać z innych. - rzuciłem do kobiety.
- Jakoś to przebolejesz. - powiedziała, zasłaniając usta dłonią.
Zdążyłem już prawie zapomnieć o tym jak brunetka rzuciła się na mnie z uściskiem. To było dla mnie dość dziwne zachowanie i uczucie. Obejmowanie traktowałem jako pocieszenie drugiej osoby, inaczej było jakby puste, nieważne. Nie potrafię nawiązywać szczerych relacji, Jasper doskonale o tym wie, dobrze pamięta mnie za starych czasów.
- Myślę, że powinniśmy się już zbierać. - zmieniłem temat, idąc kilka kroków do przodu i stając w wodzie wysokości do bioder.
- Tak szybko? - powiedziała tonem małego, niezadowolonego dziecka.
- Obowiązki nie będą czekać. Muszę jeszcze sprawdzić broń, zrobić plan wart... - postanowiłem na tym zaprzestać. Nie muszę jej zanudzać tym co mam do roboty. - Przydałoby ci się pokazać stołówkę, żebyś coś zjadła. No, a jak dotrzemy do Osady, możesz wyszczotkować kochanego Arystotelesa. - zaśmiałem się. - Więc jak drogą damo?
<Chelsea?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz