Drzwi w końcu się otworzyły. W mroku stał brunet. Wykorzystałem swoją szansę, wchodząc do środka, a chłopak zamknął jedyny dostęp do światła.
- Jughead, dziękuję że dałeś mi szansę. - powiedziałem, podchodząc do niego, lecz ten cofnął się kilka kroków. Miał do tego pełne prawo. - Wiem, że wszystko słyszałeś... Widziałeś. Chciałem cię przeprosić.
- Po co? - odburknął zły. - Nie można przepraszać za własne uczucia. - widząc kontury, zauważyłem jak przyciska do piersi poduszkę.
- Ale to nie były moje uczucia.
- Wyraźnie widziałem co tam się działo. - czyli aż tak go to zabolało?
- Islina ma specyficzne podejście do związków.
- Ładne imię. - szepnął. Czułem się gorzej z każdym jego słowem, ale w pełni na to zasłużyłem.
- Próbowała mi wmówić, że coś między nami jest. Nie twierdzę, że tak nie jest. Nie potrafię opisać tego co do ciebie czuję, ale na pewno nie jest to "nic". Nie lubię, gdy ktoś próbuje mi coś wmówić, zwłaszcza jeśli będą to uczucia, które do kogoś żywię.
W pokoju zapanowała cisza.
- Nie powiesz mi chyba, że jestem dla ciebie ważny. - byłem na tyle blisko, by zobaczyć, że płacze. Jego oddech był przyśpieszony. Co ja najlepszego mu zrobiłem?
- Tyle że jesteś! I to cholernie. Nie chciałbym utracić twojej przyjaźni.
Chciałbym być kimś więcej niż przyjacielem.
- Możesz mieć wielu innych znajomych. - odparł, a ja wyczułem w jego głosie zdenerwowanie.
- Powiedz, że nie mówisz tak tylko ze względu na tamtą kobietę. Jug... - czy i mi również zachciało się płakać?
- Czy to ważne? - znowu odszedł, nie pozwalając mi się zbliżyć.
- Niczego nie zauważyłeś? - zaśmiałem się nerwowo. - Nie zorientowałeś się?
Cisza.
- Ja wolę mężczyzn. I tylko ich. - powiedziałem, zamykając oczy. W końcu się do tego przyznałem. Z jednej strony czułem ulgę, ale z drugiej... Bałem się, że chłopak nie będzie chciał dalej prowadzić tej konwersacji. W końcu nie wyznaję mu tu miłości, proszę tylko, żeby mnie nie skreślał. - Ona to stara przyjaciółka. Jughead...
Powoli się do niego zbliżyłem. Wiedziałem, że po moim wyznaniu będzie to dziwne, ale nie wiedziałem jak mogę to rozwiązać.
- Nie chciałem, żebyś miał mętlik w głowie. - wyciągnąłem poduszkę z jego ramion, rzucając ją gdzieś w kąt. - Twoja osoba mnie fascynuje, jesteś inni od reszty, nie jesteś tłem. - położyłem głowę na jego ramieniu. Cały drżał. - Wybacz mi tą głupią sytuację, nie miej o mnie złego zdania. Pozwól na to, żebyśmy w dalszym ciągu byli przyjaciółmi.
Objąłem go, ale czułem, że nie dam rady utrzymać równowagi. To co się działo, choroba, nie wpływało to na mnie korzystnie. W jednej chwili osunąłem się na kolana, jednak nie puściłem go. Rękami wciąż obejmowałem jego talię. Głowa tymczasem spoczęła na jego podbrzuszu.
- Błagam.
<Jug?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz