niedziela, 24 września 2017

Od Jughead'a CD Jaspera

To wszytko działo się tak nagle. Jasper wskoczył do wody aby pomóc mi uwolnić się z zacisków zakażonego. Potem popchnął mnie na brzeg, podbiegł do mnie. Był cały we krwi. Musiał nieźle zmasakrować tego potwora. Jas nie dając mi dojść do słowa zaczął ściągać ze mnie ubranie. Nic.. nic mi nie było. Zakażony mnie nie zadrapał. Na szczęście. Musiałbym odejść z osady.. zostawiając wszystko i.. wszystkich? Jakich wszystkich? Miałem tutaj tylko jedną osobę, na której mi zależało i ta osoba właśnie patrzyła na mnie przestraszona mierząc mnie swoim fiołkowym spojrzeniem. Obejrzał całą moją klatę piersiową, plecy, ręce.
- Nic Ci nie jest! - powiedział po czym mnie objął
Mimo tego, że przed chwilą byliśmy w lodowatej wodzie poczułem od niego bijące ciepło. Było mi tak.. przyjemnie w jego objęciach. Chciałbym, żeby ten moment trwał wiecznie.
Proszę nie puszczaj mnie.. 
- Nie możesz tak ryzykować! - dodał ściskając mnie jeszcze mocniej
- Prze... Przecież żyję. - z trudem wydusiłem z siebie te słowa, przez uczucia jakie opanowały moje ciało i umysł nie mogłem się w ogóle wysłowić, nie mogłem zrobić jakiegokolwiek ruchu. Spoczywałem w objęciach blondyna jak małe dziecko, które miało się zaraz rozpłakać ze szczęścia.
- Nigdy więcej ze mną nie pójdziesz! - kontynuował swoje wypowiedzi, zachowywał się tak troskliwie.. już oda dawna nikt się o mnie tak nie martwił. To było bardzo miłe uczucie. Ciepełko na serduszku rozgrzewało moje lodowate ciało, do tego jeszcze Jasper, który raczej nie zamierzał mnie puścić. Cieszyłem się w duchu, że stało się coś takiego. Czy to nienormalne? Na pewno.
- Jas.. - Chciałem mu coś powiedzieć lecz znów nie dał mi dojść do słowa
- Nigdy! Mogło ci się coś stać! - zaczął
Ale mnie uratowałeś
- Powinieneś być z innymi łowcami do cholery!
Wolałem być przy Tobie.. 
- Wracamy do osady! Musisz się ogrzać. - gdy mnie obejmował te słowa brzmiały tak uroczo.. Dobrze, że byłem cały mokry i nie zauważył jak jedna łza spływa mi po poliku
- Dobrze.. - odparłem z uśmiechem na ustach
Chwilę po moich słowach blondyn podniósł się podając mi rękę. Półnagi i przemoknięty szedłem obok niego. Było mi teraz cholernie zimno.
Chce znów poczuć ciepło twojego ciała 
To już nie to samo co lato. Chłodny wiatr przeczesywał moje włosy. Na ciele pojawiła się gęsia skórka a co chwilkę przebiegały po mnie dreszcze. No teraz to na pewno będę siedzieć zakatarzony pod kołdrą caaałymi dniami. Pięknie. Z blondynem pewnie będzie to samo. On szedł w mokrych ubraniach. Ja nie widziałem sensu, żeby zakładać na siebie mokrą bluzkę.
- Jas.. - zwolniłem na moment i złapałem Jaspera za nadgarstek aby się zatrzymał, spojrzał na mnie bez słowa. Musiałem wyglądać żenująco.. teraz zrozumiałem jak bardzo mi wstyd za całą tą sytuację. Podniosłem głowę i spojrzałem na niego - Dziękuję - odparłem delikatnie uśmiechając się

<Jas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz