Wyszedłem się przejść. Bez celu przemieszczałem się między budynkami Camelotu. Słońce wzeszło i było już dość jasno na dworze a ludzie nadal spali pod swoimi ciepłymi pierzynkami. Między drzewami gdzie nie gdzie było widać zanikającą mgłę. Rosa lśniła na trawie niczym maleńkie diamenciki rzucone na ziemię. I do tego to świeże, rześkie powietrze. Ahh.. przyjemnie. Z rękami w kieszeni i głową w chmurach przekomarzałem się dalej przed siebie.
Nagle coś.. bądź ktoś... spadł z dachu jednego budynku lądując tuż przede mną. Nie mogłem ukryć uśmiechu widząc te rude włosy. Max wylądowała gdzieś z 20 centymetrów przede mną. Stałem przez moment w bezruchu lecz nie mogłem powstrzymać śmiechu i odwracając się plecami do dziewczyny zacząłem się śmiać. Po momencie także i ona dołączyła do mojej karuzeli śmiechu. Gdy w miarę się opanowaliśmy w końcu mogłem dowiedzieć się co zamierzała zrobić.
- Co tutaj robisz? - wyprzedziła mnie swoim pytaniem
- Właśnie miałem zapytać Cię o to samo - obdarowałem ją ciepłym uśmiechem - Obudziłem się, ubrałem i tak spaceruje bez celu po Camelot. A Twoja wersja wydarzeń? - zapytałem unosząc delikatnie jedną z brwi
- Ym.. - zacięła się przez moment - Podziwiałam gwiazdy - podrapała się po policzku w geście zakłopotania - Musiało mi się przysnąć i gdy się obudziłam zobaczyłam Ciebie i chciałam się przywitać.. - odparła spoglądając mi w oczy
- ..I dlatego spadłaś z dachu - kiwnąłem głową kończąc jej wypowiedź
- Wcale nie - oburzyła się jak małe dziecko a grymas pojawił się na jej delikatniej twarzy, odwrócił się plecami do mnie
Wzruszyłem ramionami i przeszedłem obok niej idąc dalej przed siebie. Gdy byłem parę kroków przed nią odwróciłem się i spojrzałem na nią.
- Czy zechcesz dołączyć do mnie podczas owego spaceru madam? - wyciągnąłem rękę w geście zaproszenia dziewczyny do wspólnej przechadzki, a ona kiwnęła głową i dorównała mi kroku po czym ruszyliśmy przed siebie
- Idziemy w jakieś konkretne miejsce? - zapytała po chwili
- Nie, nie mam pomysłu - uśmiechnąłem się zakładając ręce za głowę - Pewnie skończy się na tym, że gdy dobrniemy do końca Camelotu, wrócimy się i każde z nas pójdzie w swoją stronę - wzruszyłem ramionami chowając ręce do kieszeni
- Pewnie tak - westchnęła dziewczyna
- Masz jakiś plan na wieczór? - zapytałem bezpośrednio uśmiechając się do niej
- Nie.. a dlaczego pytasz? - trochę zwlekała z odpowiedzią lecz spojrzała na mnie nieśmiałym wzrokiem
- Z ciekawości - uśmiechnięty szedłem dalej przed siebie
Nasz spacer przerwał się naglę gdy znów podbiegła do nas mała blondwłosa dziewczynka.
Czy dzieci nie powinny jeszcze spać o tej porze?
- Maax - ziewając zbliżyła się do lisicy
- Co się stało mała? - zapytała Max kucając przy dziewczynce
- Bo.. w bibliotece jest.. taka książka.. ale leży za wysoko i nie mogę jej dostać - odparła mała po czym po chwili ustaleń z Max ruszyliśmy do biblioteki z małą towarzyszką
Tak. Biblioteka. Ciekawe czy mają jakieś książki o gwiazdach. Dobrze by było, bo patrząc na poranek noc zapowiadała się idealna aby pooglądać gwiazdy z dala od świateł pochodni. Gdzieś, gdzie jedynie dosięga światło księżyca. Max pomogła Sophie w szukaniu książki blondynki ja natomiast udałem się w inną część biblioteki. Przeszukałem wiele książek aż natrafiłem na coś czego dawno nie widziałem. Mapa nieba, i rozpis wielu gwiazd i gwiazdozbiorów. Rudowłosa podeszła do mnie i zaciekawiona przyglądała się książce którą miałem w rękach.
- Co to takiego? - zapytała
- Mapa nieba - odparłem - Planuje dziś w nocy oglądać gwiazdy... Chcesz się dołączyć? - zapytałem patrząc jej w oczy
<Max?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz