niedziela, 17 września 2017

Od Jaspera CD Jugheada

- Umrze jeśli wrzucę go do wody. Rana jest za duża jak na takie maleństwo. Natura wybrała, że ma zginąć.
- Czyli zostawiasz go tutaj. - odparł, przypatrując się małemu żółwiowi. Jeszcze kilka godzin temu wysuwałem rękę w stronę tego malucha, kiedy dzielny brnął przez piasek, w stronę wody.
- Nie mógłbym. Wezmę go do osady. Będzie w Camelot kilka tygodni, kiedy wydobrzeje wypuszczę go do do oceanu, gdzie jego miejsce. - gad był taki mały i uroczy. - Trzeba mu wybrać jakieś imię.
- Więc możesz popisać się kreatywnością. - uśmiechnął się. Jego oczy miały w sobie jakiś dziwny błysk, kiedy to robił.
- Karmelek będzie idealne. - posłałem mu ciepłe spojrzenie. Miałem nadzieję, że zrozumiał rzucaną aluzję.
- Pasuje do niego. - pogłaskał malca po głowie.
Poprosiłem chłopaka, aby nalał wody do torby, gdzie wsadziliśmy nowego towarzysza.
Z utęsknieniem patrzyłem na fale, których mogę nie zobaczyć jeszcze jakiś czas. Najwyższa pora żeby wrócić do Camelot.
~*~
Dwa dni później byliśmy już w osadzie. Zdążyłem jedynie odłożyć Karmelka do jednego ze zbiorników i poszedłem pod prysznic. Słodka woda ma swoje plusy. Strumień chłodnawej już wody spływał po moim ciele. Cieszyłem się z pobytu nad oceanem, nawet jeśli zacząłem gubić się w relacji z Jugheadem. Dlaczego ten chłopak był dla mnie aż tak pociągający? Czy to wyraz jego twarzy gdy się uśmiecha; jego mowa ciała, a może uzależniający zapach? Jasna cholera, chciałbym znów poczuć jego ciepło przy sobie.
Rozbiegane myśli o brunecie przerwał mi kaszel i czerwona substancja, która pojawiła się na ręce. Liczyłem na to, że dolegliwości się uspokoiły. Th. Krew spłynęła razem z kroplami wody. Wiedziałem, że przez najbliższe dni będę fatalnie się czuł. Ale chyba dobre choć tyle, że jeszcze nie padłem na ziemię i nie zacząłem się dławić. Tego by brakowało.
Położyłem się do snu, jednak z trudem doczekałem się objęć morfeusza. To jest chore, jak można tyle czasu myśleć o jednej osobie? Kiedy spał wyglądał tak niewinnie. Gładząc poduszkę, wyobrażałem sobie, że to jego policzek. Jughead...
~*~
Obudziłem się około południa. Wiedziałem, że muszę spotkać się z Isliną. Nie był to dobry pomysł.
- Czyli bez twojego... Z tego co się dowiedziałam ma na imię Jughead.
- Nic do niego nie czuję. Nie będę się więcej powtarzał. - warknąłem w jej stronę. Nie będę głośno rozmawiał o moich uczuciach.
- Skoro tak mówisz. - uśmiechnęła się, a ja poczułem jak zarzuca mi ręce na szyję. Szatan we własnej osobie mnie przytulił. Jednak to co zrobiła później było... Sam nawet nie wiem jak to określić. Islina z całą swoją zawziętością złożyła na mojej szyi kilka pocałunków.  - Do później, Jasiu! - rzuciła głośno, odchodząc. Kiedy śledziłem jej znikającą sylwetkę, starając się ułożyć sobie w głowie to co zrobiła zauważyłem, że minęła ona Juga. Chłopak musiał wszystko słyszeć i widzieć. Przeszedł obok mnie bez słowa, zanim zdążyłem cokolwiek powiedzieć. Dlaczego widok jego twarzy tak bardzo mnie zabolał.
Chciałem z nim porozmawiać, ale nawet nie potrafiłem go znaleźć.
Jughead...
Cholera...
Teraz wiem co chciała zrobić Annie.
Jug'a nigdzie nie było, poważna rozmowa z Is też mi nie pomogła. Czułem się okropnie. Dlaczego zabolało mnie to, jaką miał minę. Czy ja go zraniłem? Nie, proszę nie. Nie chciałem tego zrobić. Przecież nie to miałem na myśli. Jughead...
~*~
Idąc jednym z korytarzy, w stronę mojej sypialni nuciłem cicho znane mi słowa.

Say something, I'm giving up on you
I'll be the one, if you want me to
Anywhere, I would've followed you
Say something, I'm giving up on you

And I am feeling so small
It was over my head
I know nothing at all

And I will stumble and fall
I'm still learning to love
Just starting to crawl

Say something, I'm giving up on you
I'm sorry that I couldn't get to you
Anywhere, I would've followed you
Say something, I'm giving up on you

And I will swallow my pride
You're the one that I love
And I'm saying goodbye

Say something, I'm giving up on you
And I'm sorry that I couldn't get to you
And anywhere, I would've followed you

Say something, I'm giving up on you

Say something, I'm giving up on you
Say something

Czułem się okropnie nie mogąc wyjaśnić tej sprawy z Juggiem. Wchodząc do własnego pokoju natknąłem się na Aidena i Islinę. Th, a więc to jest jej plan? Powodzenia.
Nie miałem teraz gdzie się podziać. Mogłem właściwie wybrać jeden z pustych pokoi, ale coś kazało mi iść w stronę, gdzie brunet miał swoje miejsce. Proszę, niech on tam będzie.
- Jughead... - czułem jak słowa z trudem przechodzą mi przez gardło. - Jug, jesteś tam? Błagam, odpowiedz. Chciałbym z tobą porozmawiać.
Położyłem dłoń na drzwiach, które nie pozwalały mi na wejście do środka. Oparłem głowę o framugę, w duchu karcąc się znów za to co o nim powiedziałem. Przecież nie wiem co do niego czuję, nie potrafię tego opisać. Ale on jest dla mnie niczym narkotyk. Niech będzie w środku, niehc otworzy.

<Jug?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz