sobota, 9 września 2017

Od Aiden'a CD Chelsea

Zmierzaliśmy w kierunku budynków, podlegających pod sekcję medyczną. Po drodze minęliśmy salę, w której przebywały dzieci, nie uczące się jeszcze w kierunku żadnej sekcji. Gdybym podszedł do drewnianej ściany, przez zakurzone szyby mógłbym zapewne ujrzeć kilka z tych roześmianych buziek. Ale nie po drodze nam kolejne postoje.
~*~
W kilku ruchach, pokonałem zgrabnie schody, znajdując się przy drzwiach do lekarza.
- To nie tutaj był medyk. - zauważyła czarnowłosa towarzyszka, robiąc grymaśną minę.
- Prawda. Jednak nie mogą cały czas siedzieć w Centrum. To mogłoby się nie sprawdzić w razie nagłego wypadku. - kiwnęła delikatnie głową, a ja pchnąłem drzwi. Nawiasy zaczynały skrzypieć. Ci z sekcji inżynierskiej muszą się tym zająć.
Kiedy wszedliśmy do środka, wewnątrz paliło się kilka pochodni, wręcz idealnie oświetlając pomieszczenie. W spojrzeniu Carla widziałem wymalowaną niechęć.
- Do Camile. - mruknął. Rzekłbym, że zgrabnie wywinął się ze swoich obowiązków, ale zaczynałem rozumiem dlaczego sam nie zmieni opatrunku.
Skręciliśmy na lewo, przechodząc przez zasłony zrobione ze starych prześcieradeł. Nie wyglądały one oczywiście tragicznie, broń boże. Były zachowane w czystości i nie było w nich ani jednej dziury.
Zaprowadziłem Chelsea na najbliższą kozetkę. Czarnoskóra położyła obok siedzącej kilka bandaży i miseczkę, w której znajdowała się zielono-żółta maść. Zapewne nie spodoba jej się, że stary opatrunek jest cały mokry.
- Będę przy lekarzu. Spróbuj jej nie zabić, dobrze? - powiedziałem w stronę świeżej osadniczki. Spojrzała na mnie niepewnie, nie ufając Cami. - Nie zrobi ci nic złego. - schowałem się za zasłoną, podchodząc do Carla. Lepiej żeby przy ponownym oczyszczeniu zszytych ran nie przebywało za duzo mężczyzn, a najlepiej aby żaden tam nie wszedł, w końcu Sea musi odsłonić całe plecy i trochę więcej, a co za tym idzie...
- Nie powinieneś poświęcać tyle czasu osadnikom. Tracisz przez to. Jeszcze skończy się na tym, że to ja będę musiał dawać leki tobie.
- Niektórzy potrzebują pomocy w zintegrowaniu się z grupą.
- Dzisiejsza noc też pewnie będzie nieprzespana, co? Z tego co wiem cały dzień się z nią włóczyłeś. - Carl dawał uszczypliwe uwagi, ale ceniłem je sobie. Zwracał uwagę na najmniejszy błąd.
- Spokojnie, jutro będzie inaczej.
- Lepiej powiedz jak ci idzie planowanie na zimę.
- Małymi kroczkami. - w dłoń chwyciłem jeden z papierów leżących na jego stole, czytając niedbale to, co było tam napisane. - Nie chcę żeby powtórzyło się to, co było rok temu.
- To była twoja pierwsza zima jako kierownika naszej gromady.
- I zginęli ludzie. Zbyt dużo osadników. - zganiłem sam siebie. Chelsea odsłoniła materiał i stanęła obok mnie.
- Możemy już iść? - szepnęła niezadowolona.
- I tak będziemy musieli wrócić do tej rozmowy. Do później, Carl.
~*~
Zapaliłem świecę, ścieląc łóżko.
- Specjalnie dla ciebie wybrałem wolny pokój. - powiedziałem.
- Chyba wlałabym nie spać sama.
- Przenieść cię do kogoś? - uniosłem brew.
- Nie to miałam na myśli. Nie mógłbyś tutaj ze mną zostać? - spojrzała na mnie.
- Nie mogę. Mam jeszcze sporo pracy. - powiedziałem prawdę. - Dobranoc. Musisz się wyspać. - posłałem jej uśmiech.
- Tak, dobranoc.
Wręcz z przyśpieszeniem wyszedłem z pokoju. Idąc korytarzami, chciałem wydostać się znów na powierzchnię. Na moje szczęście po drodze natrafiłem na Maxine.
- Max, pilna sprawa. Jutro z samego rana przyjdź odebrać listę przydziałów do warty. I znajdź mi Jaspera. Ma się do mnie natychmiast zgłosić i złożyć raport z odnawiania płotu. Rozumiemy się?
- Oczywiście. - kiwnęła pośpiesznie głową, uważnie słuchając każdego mojego słowa. Nie zawracając sobie głową pożegnaniami ruszyłem dalej. Nie mam czasu na postoje i zbędne ceregiele, przede mną kilka godzin roboty, znowu...

<Sea?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz