sobota, 16 września 2017

Od Jughead'a CD Jaspera

Co to do cholery było. Odkąd tylko Jasper zbliżył się do mnie poczułem dreszcze przebiegające po całym moim ciele od góry do dołu. Zadrżałem gdy ten delikatnie przejechał palcami po mojej szyi. To było.. przyjemne. Nie potrafię nawet opisać co działo się wewnątrz mnie gdy ten rozchylił moje wargi a na języku ułożył słodziutki karmelek. Otwierając oczy próbowałem jakoś sensownie złożyć wypowiedź aby mu odpowiedzieć lecz.. patrząc na niego gubiłem wszelakie słowa.
-Bardzo... dobre. Słodkie. - powiedziałem, czując jak karmel zaczyna się powolutku rozpuszczać na moim języku
Powiedział, że idzie się przejść. Odkiwnąłem głową. Dobrze zrobi to dla nas oboje. Muszę ochłonął. Bóg tylko wie co mogłoby się wydarzyć gdyby Jas został. Krew we mnie buzowała. Jego oczy.. ciało, twarz.. wszystko jakoś dziwnie na mnie oddziaływało. Jakby przyciągało mnie do siebie a ja poddawałem się temu wszystkiemu. Nie ukrywam. Podoba mi się to uczucie. To tak jakbym chciał mieć go więcej tylko dla siebie. On jest.. tak strasznie pociągający. Nie mogę się napatrzeć w jego cudowne, fiołkowe oczy. Cały czas gdy o nim myślę mam gęsią skórkę na ciele.
Wziąłem głęboki oddech i przewróciłem się na plecy. Chłodny wiatr czochrał moje włosy, przelatywał, chłodząc moje rozgrzane ciało. To przez Jasper'a nie mogłem pozbierać teraz myśli. Niech to szlag. Teraz tylko on będzie w twojej głowie Jug. Nic na to nie zaradzisz.
Ogień powoli słabł więc podniosłem się i dołożyłem kilka patyków aby nie wygasło. Kupka drzewa była coraz mniejsza. więc postanowiłem iść i nazbierać jeszcze trochę. Może krótki spacer mi też dobrze zrobi? Wstałem i udałem się niedaleko na skraj lasu znów łamiąc trochę gałęzi. Zrobiłem kilka takich rundek aby mieć pewność, że opału wystarczy jeszcze na kilka godzin. Właśnie. Ile czasu zamierzamy tu zostać? Jeszcze jedną noc? I o boże, jeżeli mam spędzić sam na sam całą noc z Jasperem to chyba wybuchnę. Przy czymś takim już moja krew dostatecznie buzowała a na polikach pojawiły się wypieki a co dopiero by było gdyby..
Potrząsnąłem głową wybijając sobie różnorakie pomysły z mózgu. Usiadłem przy ognisku wyciągając ręce aby się troszkę ogrzać. Wyciągnąłem scyzoryk z plecaka i ustrugałem dwa ostro zakończone kijki. Podniosłem się i ruszyłem w stronę wody. Czas na ryby. Księżyc świecił tak jasno, że aż można było zobaczyć pływające stworzenia pod taflą wody. Dziwne, że ryby podpływały aż pod sam brzeg. Podwinąłem nogawki od spodni na wysokość ud i wszedłem głębiej do wody. Co prawda ta taktyka była dość męcząca i wymagała cierpliwości ale udało mi się złapać po czasie dwie spore rybki. Odwróciłem się. Przy brzegu stał blondyn i przyglądał się mi. Ciekawe jak długo już tam stoi..
- Złapałem nam kolację - powiedziałem uśmiechając się do niego
- To dobrze, jakoś nie miałem ochoty na to suszone mięso - odpowiedział odwzajemniając uśmiech
Ruszyliśmy oboje w stronę obozowiska. Usiadłem na piachu i zacząłem oprawiać ryby. Gotową do pieczenia podałem już nabitą na kijek Jasperowi. Czułem się dziwnie niezręcznie.
- Kto Cię nauczył oprawiać ryby? - zapytał przerywając ciszę
- Ojciec, podróżowałem z nim i to on nauczył mnie większości rzeczy aby przetrwać. - odparłem z uśmiechem na myśl o ojcu
Rybki pięknie się piekły na ogniu. Spojrzałem w niebo. Obserwując gwiazdy myślałem tylko o blondynie siedzącym obok. Chciałem go zapytać o wiele rzeczy ale teraz nie byłem w stanie wydusić ani jednego pytania.
- Ile chcesz żebyśmy tutaj zostali? - zapytałem po krótkim namyśle

<Jas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz