sobota, 16 września 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

- Przemyślałem każdą kwestię. - spojrzałem w jego stronę. - Zależy czego sobie zażyczysz.
- Faszerowany indyk w sosie. - powiedział, śmiejąc się, co wywołało u mnie uśmiech.
- Miałem na myśli suszone mięso, albo coś specjalnego. - zerknąłem na niego kątem oka.
- Jakaś tajemnica? - odwrócił głowę w moją stronę, unosząc łagodnie brew.
- Mam to uznać za odpowiedź? Poczekaj chwilę. - zsunąłem z siebie koc, klękając przed nim. - A teraz zamknij oczy.
- Mam ci zaufać? - kąciki jego ust uniosły się. Kiedy nie usłyszał ode mnie odpowiedzi, ugiął się, chowając spojrzenie.
Jego szyja była teraz odsłonięta. Naszły mnie niezbadane myśli. Nie mogłem się powstrzymać. Moje palce powoli przejechały po jego gardle, linia zaczęła się przy uchu i ciągnęła aż do jabłka adamowego. Zadrżał czy tylko mi się wydawało? Na mnie samego wpełzła gęsia skórka i wiedziałem, że to nie dlatego, iż zrzuciłem z siebie okrycie. Jug powoli zaczął otwierać oczy. Odsunąłem rękę, zasłaniając mu oczy dłonią. Nachyliłem się, wyszeptując mu do ucha "ciii". Powoli przełknął ślinę, kiedy go puściłem. Z czarnego, materiałowego woreczka wyjąłem jeden z przygotowanych cukierków. Lewa dłoń spoczęła na jego rozgrzanym policzku, zsuwając ją, chwyciłem go za brodę. Dlaczego to co robię sprawia mi taką przyjemność? Kciukiem rozchyliłem jego usta, przejeżdżając palcem po dolnej wardze bruneta, była taka delikatna. W środku cały się gotuję. Położyłem karmel na jego języku, zsuwając rękę z jego twarzy. Musiałem zachować zimną krew, jeszcze mógłbym... Ugh, kiedy chłopak zamknął usta zacząłem czuć się dziwnie. Widok jego twarzy był... On był... Pociągający. Zacząłem zastanawiać się jak słodki byłby teraz pocałunek, który najchętniej bym mu odebrał.
- I jak? - spytałem najspokojniej jak się dało, lecz czułem, że idzie mi to z trudem. Brunet otworzył oczy, a ja zobaczyłem w jego spojrzeniu górujący nad nami księżyc, moja sylwetka również się tam odbijała. Kiedy zauważyłem rumieniec na jego policzkach przeszła mnie dziwna fala dreszczy.
- Bardzo... dobre. Słodkie... - dlaczego tak dziwnie to powiedział? Nie powinienem był tego robić.
- Cieszę się. - rzuciłem, patrząc gdzieś w bok. - Muszę iść się przejść. Wrócę za chwilę. - podrapałem się po karku, wstając. Jughead kiwnął głową. Chwyciłem koc, niosąc go pod pachą i szybko odszedłem od obozowiska. Ręce mi drżały, całe ciało drżało. Co ja najlepszego wyprawiam? Muszę przyznać, że Jughead mnie zaintrygował, ale to nie powód żebym odstawiał takie cyrki. Jest taki hipnotyzujący, sprawia, że chciałbym być bliżej, to dlatego musiałem odejść i ochłonąć. Jeszcze zrobiłbym jakieś głupstwo. Jest jak z całkiem innego świata, z innego wymiaru. Jug... Teraz nie będę mógł przestać o nim myśleć.
Idąc brzegiem oddaliłem się już na tyle, że światło ogniska było znikome. Usiadłem na piasku, opatulając się kocem. Fale i szum wiatru, który się zebrał pozwoliły mi choć trochę zebrać myśli, jednak boję się, że gdy znowu spotkam się ze wzrokiem chłopaka, emocje będą mógł na mnie wpłynąć.
Położyłem się, wpatrując się w rozgwieżdżone niebo. Gdy obróciłem głowę w przeciwną stronę niż do obozowiska zobaczyłem ciemne punkty poruszające się w stronę wody, w której odbijał się księżyc. Zupełnie jak w oczach mego towarzysza. To był młode żółwie, podążające do oceanu, noworodki. Wyciągnąłem w ich stronę rękę, jakbym mógł je dotknąć.

<Jug?>



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz