wtorek, 19 września 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

W mojej głowie panował mętlik. Przekroczyłem bramę Camelot z największym spokojem wymalowanym na twarzy jaki tylko mogłem z siebie wykrztusić. Dlaczego postępuję tak głupio, wracając tutaj? Czyż nie mam tu nikogo na kim mogłoby mi zależeć? Aiden, Maxine, Annie.... No i oczywiście brunet, z którym relacji nie potrafiłem określić. Minęły dwa dni. Czy to dlatego tu przyjechałem? Bo nie widzę żadnej różnicy? Jasper, jakim kretynem jesteś.
W drodze nie miałem przy sobie nic, czym mógłbym się wesprzeć. Teraz potrzebny był mi spirytus. Słysząc odgłosy zabawy, wiedziałem, że musi być tam alkohol, a ktoś z pewnością przyniósł i czysty.
-Jaaaas! - do moich uszu dobiegł krzyk. - Dobrze Cię widzieć. - chłopak rzucił mi się na szyję. Straciłem równowagę, robiąc kilka kroków w tył. Ból był nieznośny i zaczął promieniować. Myślałem, że zaraz oboje przewrócimy się na glebę.
- Jughead? - spytałem podenerwowany. Śmierdział alkoholem. Odsunąłem go od siebie, a butelka, którą trzymał w dłoni wymsknęła mu się, upadając i tocząc się obok nas. - Co ty wyprawiasz? - warknąłem.
- Cieszę się, że wróciłeś. - powiedział z trudem, ewidentnie nie potrafił już panować nad językiem.
- W dupie mam twoje "cieszę się", jesteś pijany. - w tej chwili głęboko się na nim zawiodłem. Rozumiem napić się alkoholu, ale nie tak, żeby zaraz paść trupem!
- Tylko troszeczkę. - uśmiechnął się głupio. Chwyciłem go za ramię, idąc w stronę Centrum. Ugh, kulejąc czułem się jakbym utracił kontrolę nad ciałem, zwłaszcza, ze musiałem prowadzić nietrzeźwego Jugheada.
Siłą posadziłem bruneta na jego łóżku.
- Idziesz spać. - westchnąłem ciężko, przykładając dłoń do skroni.
- Jeszcze nie jestem zmęczony. - no tak, tą taktyką nie wygram.
- Ależ Juggie, popatrz. Łóżko jest takie miękkie. Najchętniej sam bym tu został i wtulił się w tę poduszkę. Musisz ją bardziej doceniać. - wlepił wzrok w leżankę. Przechylił się w bok, gładząc koc ręką. Mruknął pod nosem niezrozumiane słowa i zaczął ściągać podkoszulek, ale utknął on na jego głowie. Słyszałem jak klnie pod nosem.
- Daj to, w tym tempie zajmie ci to wieki. - przewróciłem oczami. Wpakowałem się w niezłe bagno, a do tego dołączył pijany Jughead.
Ściągnąłem z niego koszulkę, a ten zaczął siłować się ze spodniami. Zirytowany chwyciłem go za nadgarstki, dając znak, ze ja to zrobię. Mój gniew zmienił się w pewną nieśmiałość, kiedy odpiąłem guzik jego spodni i zsunąłem go z niego. Znów te okropne myśli. 
Nastolatek położył się na łóżku, obejmując pościel. Prychnąłem, widząc jego cyrki, jednak naprawdę martwiłem się o niego. Nie wyglądał mi na pijaną łajzę. Czy się pomyliłem? Oby nie. Jug...
- Zaczekaj. - chwycił mnie za rękę, gdy zmierzałem w kierunku wyjścia. - Zostań, tęskniłem. Jasssie. - jego słowa wprawiły moje serce w ruch, jednak nie mogłem już na to nic poradzić, pozostało mi tylko udawać obojętnego.
- Odpuść, śmierdzisz. - spiorunowałem go wzrokiem. Zgasiłem świecę, wychodząc.
Na korytarzu od razu wziąłem kilka głębszych wdechów. Dłonie ciągle mi się trzęsły. Najszybciej jak potrafiłem udałem się do łazienki, nikogo w niej nie było. Ze strachem uniosłem lewą nogawkę, a na moją twarz wlał się grymas bólu. W zniszczonym lustrze widziałem jak z rany nie leci już krew. Nie wiem czy mogę traktować to jako dobry znak. Zdarłem i poparzyłem sobie spory kawałek skóry. W centrum tego burdelu można było nawet zobaczyć moje mięśnie. Mimo to się nie wykrwawiłem. Kurwa, to nie może znaczyć nic dobrego. Zasłoniłem łydkę, a złość wzrosłą we mnie dwukrotnie.
Jestem już tym zmęczony. Nie spałem od dwóch dni, bojąc się, że coś może się stać. Czy podobnie czuje się Aiden, będąc odpowiedzialnym za ans wszystkich? Muszę kogoś o tym poinformować, ale kogo? Nie mam ani jednej osoby do której mogę się zwrócić. Dosłownie, nikogo.

<Jug?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz