Odkąd Jasper wrócił znad oceanu wyczułem w jego zachowaniu coś dziwnego. Dziwnie reagował na niektóre rzeczy, z których wcześniej by się cieszył. Teraz w jego uśmiechach mogłem wyczuć fałszywość. Zachowywał się tak jakby czasem się czegoś obawiał a wszystkim wokół starał się wmówić, że wszytko jest dobrze. Czy to możliwe, że coś mogło mu się stać gdy wyruszył sam po wodorosty dla Karmelka? No niby.. mogło. Ale przecież gdy po raz pierwszy się tam wybraliśmy nie napotkaliśmy po drodze żadnego zagrożenia. Więc.. O co chodzi Jasper? Dlaczego tak dziwnie się zachowujesz? Co sprawiło.. że twój uśmiech nie jest taki radosny jak wcześniej?
Jas.. proszę powiedz mi wszytko.
Aby blondyn nie domyślił się o czym mogę myśleć i nie przejmował się moją smutną miną zaśmiałem się.
-Wystraszyłeś się rybki - stanąłem przed nim, plecami do rzeki
-Nie.. po prostu - mruczał coś pod nosem
Wysunąłem rękę aby pomóc mu wstać. Jego mocny uścisk dłoni wplątał mnie w wir wspomnień gdy Jasper miział moje plecy na plaży. Gdy się podniósł, otrzepał się i powoli podszedł do rzeki. Stałem przez moment patrząc się w ziemię. Chce wiedzieć o nim wszytko.
- Jas.. - podniosłem głowę spoglądając na niego lecz ten nadal zapatrzony był w rzekę
- Hm? - podniósł głowę ale nadal stał do mnie tyłem - Coś się stało? - zapytał
Zapytaj go, zapytaj go zapytaj go!
- Więc.. - zacząłem, lecz nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa więcej.. - Wracajmy do pracy - odparłem po chwili
No Jug, gratulacje. To się popisałeś.
Westchnąłem i odwróciłem się.
Ułamek sekundy.
Nawet nie zdążyłem wypuścić powietrza z płuc.
Coś... rzuciło się na mnie zanim zdążyłem wykonać jakikolwiek ruch w geście obrony, nawet nie wiem czy byłbym w stanie cokolwiek zrobić. W tym tempie nawet nie potrafiłem ocenić co to konkretnie było. Lecz gdy stworzenie próbowało mnie ugryźć zrozumiałem. Zakażony, śmierdziało od niego. Typ III? Tak. To był Typ III. Czerwone włosy i biała skóra. Puste oczy. Tyle potrafiłem określić zanim wraz ze stworzeniem z ogromną siłą nie uderzyłem w taflę wody wpadając w nurt rzeki. Stworzenie poluzowało swoje uściski lecz nadal próbowało mnie ugryźć. Czułem jak jego szpony przebijają się przez moje ubranie docierając do skóry. Rzeka była silna. Porwała za równo mnie jak i przyczepionego do mnie zakażonego. To dziwne, że ten padalec nie wystraszył się wody. Próbowałem się z nim siłować lecz słabo mi to wychodziło.
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz