Wyszłam z pokoju Mikela i skierowałam się w stronę schodów w
dół. Powiedziałam Mikel’owi, że idę załatwiać swoje sprawy, ale czy miałam
jakieś swoje sprawy? Hym, może po prostu nie jestem jeszcze przyzwyczajona do
przyjmowania podziękowań od innych osób, więc próbowałam się wymigać. Nie chciało
mi się spać. Zrezygnowałam więc ze spędzenia nocy w pokoju i zmieniłam plany. Właściwie
sama nie wiem co mogę robić przez resztę czasu. Schodząc po schodach nie
kierowałam się w żadne konkretne miejsce. Gdy byłam już na dole zatrzymałam się
na chwilę i rozejrzałam zastanawiając się w która stronę skręcić. Nagle zdałam
sobie sprawę, że zaschło mi w gardle. Może jeszcze zdążę zabrać sobie coś do
picia. Ruszyłam w głąb korytarza. Po paru chwilach znalazłam się w kuchni. W
środku spotkałam Julie, która już wychodziła, ale zatrzymałam ja w ostatnim
momencie.
- Julie? Mogę wziąć sobie Cole?
- Teraz!? Nie mogłaś przyjść o normalnej godzinie?
- Proooszęęęę…
- Eh… No niech ci będzie! Ale to ostatni raz, jak daję ci coś o tej porze!
- Dziękuję Julie! Może w takim razie dasz mi od razu dwie, żebym ci na głowę potem nie wchodziła?
- Ty i te twoje pomysły… Trzymaj.- Powiedziała rzucając mi dwie puszki.- A ja się już zmywam. Dobranoc Maxine.
- Dobranoc Julie!- Powiedziałam wychodząc z kuchni i zostawiając dziewczynę samą.
Włożyłam jedną cole do kieszeni i otworzyłam drugą. Kierowałam się w górę schodów. Popijając napój myślałam co by tu porobić. Postanowiłam sprawdzić Rica i przejść się po Camelocie. Świeże powietrze dobrze mi zrobi, a o tej porze powinno być pięknie widać gwiazdy. Wdrapałam się więc na szczyt schodów i ostrożnie otworzyłam drzwi. Ric, na szczęście nie spał, ale był mało czujny. Postanowiłam go jednak zostawić. Dość już dziś ze mną przeszedł, a przecież nie śpi nie? Przekradłam się koło strażnika i ruszyłam ciemnymi uliczkami Camelotu. Znałam je na pamięć więc nie sprawiało mi to najmniejszego problemu. Zastanawiałam się skąd najlepiej będzie widać gwiazdy. Drzewa odpadały, bo liście zasłaniają, na placu się nie położę, bo jak już będzie ranek i ludzie będą wychodzić to będzie to dziwnie wyglądać. Max, Zastępca Aed’a śpiąca na środku jakiejś ulicy czy placu. Najlepiej, żebym była mało widoczna. Może położę się na dach jakiegoś domu? Tak, to całkiem dobry pomysł. Nikt mnie tam nie znajdzie i nie zobaczy, a gwiazdy będą idealnie wyeksponowane. Wdrapałam się więc na pierwszy lepszy dom z dala od drzew i położyłam się na plecach, oglądając sklepienie.
- Julie? Mogę wziąć sobie Cole?
- Teraz!? Nie mogłaś przyjść o normalnej godzinie?
- Proooszęęęę…
- Eh… No niech ci będzie! Ale to ostatni raz, jak daję ci coś o tej porze!
- Dziękuję Julie! Może w takim razie dasz mi od razu dwie, żebym ci na głowę potem nie wchodziła?
- Ty i te twoje pomysły… Trzymaj.- Powiedziała rzucając mi dwie puszki.- A ja się już zmywam. Dobranoc Maxine.
- Dobranoc Julie!- Powiedziałam wychodząc z kuchni i zostawiając dziewczynę samą.
Włożyłam jedną cole do kieszeni i otworzyłam drugą. Kierowałam się w górę schodów. Popijając napój myślałam co by tu porobić. Postanowiłam sprawdzić Rica i przejść się po Camelocie. Świeże powietrze dobrze mi zrobi, a o tej porze powinno być pięknie widać gwiazdy. Wdrapałam się więc na szczyt schodów i ostrożnie otworzyłam drzwi. Ric, na szczęście nie spał, ale był mało czujny. Postanowiłam go jednak zostawić. Dość już dziś ze mną przeszedł, a przecież nie śpi nie? Przekradłam się koło strażnika i ruszyłam ciemnymi uliczkami Camelotu. Znałam je na pamięć więc nie sprawiało mi to najmniejszego problemu. Zastanawiałam się skąd najlepiej będzie widać gwiazdy. Drzewa odpadały, bo liście zasłaniają, na placu się nie położę, bo jak już będzie ranek i ludzie będą wychodzić to będzie to dziwnie wyglądać. Max, Zastępca Aed’a śpiąca na środku jakiejś ulicy czy placu. Najlepiej, żebym była mało widoczna. Może położę się na dach jakiegoś domu? Tak, to całkiem dobry pomysł. Nikt mnie tam nie znajdzie i nie zobaczy, a gwiazdy będą idealnie wyeksponowane. Wdrapałam się więc na pierwszy lepszy dom z dala od drzew i położyłam się na plecach, oglądając sklepienie.
~*~
Otworzyłam oczy gdy zaczęło się już rozjaśniać. Nie ma co tu leżeć, jak nic już
nie widać. Gdy podniosłam się do pozycji siedzącej zrobiło się już szaro. Było
gdzieś koło 5 nad ranem. Przeciągnęłam się i ziewnęłam. Musiałam chyba się zdrzemnąć
gdzieś koło 2. No trudno. Nagle usłyszałam szmer piasku na ulicy. Ktoś wyraźnie
szedł w moją stronę. Wychyliłam się ostrożnie za krawędź dachu. Naprawdę się zdziwiłam,
gdy zobaczyłam Mikela, przechadzającego się ulicą. Nie wiedziałam, że taki z
niego ranny ptaszek. Ciekawe co tu robił. Może go spytam? W sumie mam w
kieszeni tą drugą cole, o której zapomniałam. Przykucnęłam na krawędzi
zastanawiając się co zrobić, gdy nagle moja stopa ześlizgnęła się i poleciałam
w dół. Na szczęście byłam już przyzwyczajona do takich sytuacji i tuż przy
ziemi wyciągnęłam ręce i zrobiłam przewrót w przód po ziemi. Jednak coś mi to
trochę nie wyszło z odległością, bo gdy się podniosłam, znajdywałam się 20 cm
od Mikela i miałam oczy na wysokości jego szyi. Huk. <Mikel?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz