czwartek, 21 września 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

Spojrzałem na niego surowym wzrokiem, wyrywając swój nadgarstek z uścisku.
- I bardzo dobrze. - odwróciłem głowę, wracając do marszu, który przerwał mi chłopak. Chciałem to wszystko przemyśleć w spokoju. Tę pojebaną sytuację sprzed kilku dni. Jak mogłem być taki głupi i naiwny, aby postąpić w ten lekkomyślny sposób. Brunet chwilę stał z tyłu, po czym znów do mnie dołączył.
- Wstyd mi za siebie. - powiedział, spuszczając głowę. Miałem ochotę chwycić go za podbródek i odgarnąć włosy z twarzy. Zieleń w jego oczach wyrażała wolność, której chciałem doświadczyć... i którą utraciłem na zawsze. Jednak musiałem powstrzymać się od każdego kontaktu fizycznego.
- No ja mam nadzieję. Nienawidzę alkoholu, ale ty sam będziesz o sobie decydował. - przerzuciłem oczami. - Pamiętasz coś właściwie? - wsadziłem ręce do kieszenie, uważnie przeszywając go wzrokiem
- Uhm... - zrobił niemrawą minę.
- W sumie po cyrkach, które odstawiłeś... Może lepiej nie pamiętać? - spojrzałem na liście drzew. Wiele z nich niebawem opadnie na ziemię, zostawiając tylko gołe, zimne gałęzie. - Wszyscy żałujemy podjętych przez nas decyzji. Najważniejsze, aby umieć naprawić błąd.
- Nawet nie piję. - mruknął.
- Więc co cię wczoraj tak poniosło, że po niego sięgnąłeś? - spytałem, lecz chyba nie chciałem znać odpowiedzi. - Nieważne. Ale nie chciałbym żebyś zniszczył sobie życie tym ohydnym trunkiem. Żyjemy w czasach, kiedy musimy trzymać się na baczności.
- Masz rację. Nigdy więcej tego nie zrobię. - kiedy to powiedział, w duchu się ucieszyłem. Nie chcę, żeby spieprzył sobie przyszłość. Skoro nie mogę już myśleć o sobie, chcę myśleć o nim.
- Cieszę się. - uśmiechnąłem się.
- Jas... Czy ty kulejesz? Coś się stało? - cholera, liczyłem, że tego nie zauważy.
- Spadłem z konia. - rzuciłem kłamstwem.
- Nie powinieneś zgłosić się do Carla? Albo chociaż pielęgniarki?
- Jeszcze dorzuci mi choroby. - prychnąłem cicho. - Jestem poobijany, nadwyrężyłem kostkę.
- Jak wolisz, ale uważam, że powinieneś.
- A ja uważam, że powinieneś być w osadzie. Jak wyszedłeś?
- Cóż...
- "Cóż"? - uniosłem brew, zakładając ręce na piersi. - Lepiej wracajmy, zanim ktoś zdąży cię ochrzanić.


<Jug?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz