poniedziałek, 18 września 2017

Od Maxine CD Mikel

Zupełnie nie spodziewałam się tu Sophie. Gdy złapała mnie za nogi, aż się zachwiałam.
-Maaax…
-Co się stało Sophie? - zapytałam, kucając na wysokość dziewczynki.
-Bo.. kicia utknęła na drzewie.. wysoko i. i.. nie dam rady jej dostać - mała blondyneczka mówiła ocierając oczy.
-Pokaż, pomogę Ci ją dostać – Poczochrałam główkę Sophie i wstałam. Nigdy nie mogłam się oprzeć tej słodkiej, małej istotce. Nie wiem czemu, ale zawsze gdy tak do mnie przybiegała miałam ochotę wziąć się w garść i chociażby nawet przytulać wszystkie zwierzaki w Osadzie, jeśli ona by mnie o to poprosiła. To było takie dziwne uczucie. Ruszyłam przed siebie, a Sophie nie odstępowała mnie na krok.
- To gdzie ten biedny kotek? – Spytałam spoglądając na Sophie.
- Lubisz tam siedzieć. To to wysokie drzewo na obrzeżach Osady. Weszła na wysoką gałąź i nie chce zejść, choć prosiłam.
To musi być najwyższe drzewo w Osadzie. Moje ulubione i zarazem znienawidzone drzewo. Tyle wspomnień. I znów będę musiała wejść na najwyższe partie tego drzewa. Zapowiada się cudownie. Dobra, dla Sophie i miejmy to już z głowy. Gdy wreszcie znalazłyśmy się parę metrów przed drzewem zatrzymałam się i kucnęłam przy dziewczynce.
- To to drzewo Sophie?- zapytałam, na co pokiwała głową i wskazała palcem na czubek.
- Powinna być gdzieś tam.- Spojrzałam w wyznaczonym kierunku.
- Dobrze, to ja po nią idę, a ty tu zostań. I pamiętaj, nigdy tego nie próbuj. Od takich głupich pomysłów w tej Osadzie to jestem ja.- Puściłam do niej oczko i wstałam.
Odwróciłam się plecami do Sophie i wzięłam krótki rozbieg. Na to drzewo nie można było wejść inaczej, bo pierwsze gałęzie zawsze były za wysoko. Odbiłam się parę razy podeszwami od kory drzewa, jakbym po nim biegła i chwyciłam się pierwszej gałęzi. Podciągnęłam się i chwyciłam kolejną. Wspinałam się może 2 minuty, zanim znalazłam się na naprawdę sporej wysokości. Tu gałęzie robiły się cieńsze i musiałam uważać, na które z nich staję. Trzymałam się blisko pnia i spróbowałam go okrążyć. Po chwili znalazłam małego kotka skulonego na jednej z gałązek. Na mój widok zamiałczał żałośnie. Był na wyciągnięcie ręki, ale i tak musiałam się trochę wychylić, bo mocno się skubany wczepił pazurkami. Gdy próbowałam go odczepić, jedna noga ześlizgnęła mi się z pnia i straciłam równowagę. Na chwilę serce zaczęło mi mocniej bić, a mięśnie się spięły. Całe szczęście w porę chwyciłam się ręką za gałązkę bo inaczej bym spadła. Podciągnęłam się raz dwa i chwyciłam kota. Odczepiłam go i włożyłam sobie do wewnętrznej kieszeni kurtki przytulając go do siebie. Schodzenie było już pestką. Wreszcie zeskoczyłam zgrabnie na ziemię i wyjęłam kotka z kieszeni kurtki. Podeszłam do Sophie ostrożnie trzymając zwierzątko.
- Proszę. Pilnuj go następnym razem.
- Dzięki Max. – Dziewczynka wzięła kotka i przytuliła się do mnie, po czym szybko mnie puściła i pobiegła w swoją stronę machając mi przy tym wolną ręką. Powiedzcie mi, jak można jej nie pomagać? Uśmiechnęłam się lekko do siebie i w tym momencie w kadr wciął mi się Mikel. Zupełnie o nim zapomniałam!
- Em… To gdzie szliśmy? A! Biblioteka no tak! To tam!- Spróbowałam jakoś uratować sytuację. Dlaczego musiał zapomnieć o tym, że on tam stoi? Ruszyłam we wskazanym kierunku, a chłopak tylko uśmiechnął się szeroko i dogonił mnie.
- Widzisz, jednak umiesz wywoływać uśmiech na czyjejś twarzy.
- Co, mówisz o Sophie? Ona zawsze taka jest. Jej się nie da oprzeć.
- A ja i tak twierdzę, że dzięki tobie się teraz uśmiecha.
Wzruszyłam tylko ramionami, ale uśmiechnęłam się w duchu. Mikel jest niesamowicie miły, ale Sophie już tak ma, że ciągle się uśmiecha i rozwesela przy tym wszystkich innych, nawet mnie i to nie zależnie od tego, czy zdejmę jej kota z drzewa, czy też nie.
- No, a oto i nasza biblioteka. – Stanęłam przed drzwiami i wskazałam na nie ręką. – A teraz, skoro już wiesz, gdzie ona jest to… - zaczęłam iść w stronę wejścia do centrum.

<Mikel?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz