niedziela, 24 września 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

To co zrobił Jughead było urocze i sprawiło, że znów chciałem go objąć, ale nad rzeką postąpiłem niewłaściwie. Uśmiechnąłem się do niego szczerze.
Tak bardzo mi na tobie zależy.
Poczochrałem go po mokrej czuprynie. Od razu po powrocie do osady udałem się z chłopakiem do przychodni, aby sprawdzić czy nic mu się nie stało. Odmówiłem badania z oczywistych powodów. Nie chciałem więcej stać na zewnątrz. Byłem tak bardzo zmęczony. Brak snu, wahania nastroju, wysiłek poza Camelot. Poprosiłem Aed'a o klucz do jednego z pokoi. Nie chciałem siedzieć z nim w jednym pomieszczeniu w takim stanie, gdybym zasnął i nagle coś mi się stało? Wolę nie myśleć, co mógłbym zrobić.
Co ja pierdolę? Przecież już teraz jestem zagrożeniem dla innych. Powinienem jak najszybciej odejść z osady. Jestem potworem.
Po zatrzaśnięciu drzwi siedziałem w sypialni, wychodząc tylko w razie konieczności. Zwykle było to raz, do toalet. Jednej takiej nocy znowu miałem atak. Tym razem nie było to zwykłe plunięcie krwią. Zacząłem się dławić. Była gęstsza niż zwykle... i czarna. Przerażenie? Gniew? Oczywiście. Dlaczego tu jestem skoro wiem, że jestem niebezpieczny? Ach tak, Jughead. Nie mogę pozbyć się go z mojego umysłu. Jest dla mnie niczym narkotyk dla uzależnionego. Czy to dlatego przestałem już myśleć racjonalnie?
Jughead...
Nie przejmowałem się jedzeniem. Od owego dnia, gdy w łazience zabrakło mi tlenu nie potrafiłem nic przełknąć. Usta miałem całe wysuszone, a sen? I tak nie spałem. Gdy tylko zamykałem oczy widziałem, albo jak monstrum wciąga mnie pod wodę, albo jak to samo dzieje się z Juggiem.
Siedząc w koncie łóżka, owinięty szczelnie dwoma kocami, patrzyłem się w ciemną nicość. Przeziębienie jest okropne, zwłaszcza z połączeniem wirusa Firhen. Byłem cały rozpalony. Wydawało mi się, że palę się żywym ogniem. Wrażenie to było potęgowane dodatkowo wiedzą, że od momentu szarpnięcia moja skóra skuta była zimną powłoką.
Ktoś zapukał, wchodząc do pokoju i zamykając za sobą drzwi.
- Jas.. - zaczął nieśmiało. Wszędzie poznam ten głos. To Jug.
- Po co tu przyszedłeś? - warknąłem.
- Nie wychodziłeś przez ostatnie dni. Aiden powiedział mi, że siedzisz w tym pokoju. Mam dla ciebie rosół i herbatę z czystkiem. Poprosiłem o to Julię.
- Nie chcę teraz nikogo widzieć. - rzuciłem groźnym tonem.
- Daj sobie pomóc. - stawiał nieufne ciemności kroki i położył tacę na małej komodzie.
- Jestem samowystarczalny. Nie powinno cię tu być. - prychnąłem, chowając się pośród okryć. Chłopak usiadł na łóżku.
- Nie chcę cię widzieć. - i te słowa go nie powstrzymały. Poczułem jak jego ręka dociera do mojej twarzy, dotykając delikatnie policzka.
- Jesteś cały rozpalony. - jego dotyk tylko pogorszył sprawę.. Nie mogę racjonalnie myśleć kiedy tak robi. Dlaczego on się mną tak przejmuje?
Th. Cieszę się, że jest tu ciemno. Gdyby zauważył co stało się ze mną stało? Kości twarzy bardziej teraz wystają, policzki zrobiły się zapadnięte. Moje włosy straciły blask  są strasznie szorstkie, a oczy... Sam się ich boje, moje białka są całe przekrwione.
- Jug.. Mogę zadać ci pytanie? - spytałem,. wypełzając spod koców.
- Jedno już zadałeś. - zaśmiał się niemrawo.
- Co byś zrobił gdybym umarł? - oparłem głowę na jego kolanach.
- Skąd taka myśl?
- Po prostu mi odpowiedz. Co byś zrobił? Co byś poczuł, gdybym odszedł z tego świata?

<Jug?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz