Po powrocie znad oceanu szwendałem się tu i tam aby znaleźć cokolwiek do roboty. Ogarnąłem sekcję, do której należałem. Poznałem pewne osoby i dowiedziałem się co nieco czym dokładnie zajmują się, oraz czym ja będę się zajmować na kolejnych wypadach poza osadę. Czułem się podekscytowany i z niewiadomych mi przyczyn chciałem się podzielić tą informacją z Jasper'em. Może mógłbym mu coś przynieść zza muru? Mimo iż my, łowcy zajmujemy się zabijaniem okolicznych zakażonych mamy też szansę natrafić się na różne ciekawe przedmioty, które mogą się przydać bardziej lub mniej. Chciałbym aby chociaż jakaś mała drobnostka darowana przeze mnie wywołała uśmiech na jego twarzy. Cholera. Dałbym wszytko, żeby móc znów poczuć jego ciepłe dłonie na moim ciele, a może.. chciałbym czegoś więcej? Dlaczego tego właśnie pragnąłem? Dlaczego on wywołał w mojej głowie takie zamieszanie, przez które nie mogę normalnie pozbierać myśli bo cokolwiek nie zrobię myślę o nim. Chciałbym.. chciałbym go znów zobaczyć i móc usłyszeć jego cudowny głos wywołujący u mnie ciarki na karku, do tego to jego kojące spojrzenie fiołkowych oczu.
Snułem się po korytarzach bunkru aż znudziły mnie szare ściany budynku i postanowiłem wyjść na zewnątrz. Bez namysłu jakoś trafiłem pod stajnie z końmi. Jeden z nich był przywiązany do słupka na zewnątrz. Właśnie na tym koniu jechałem na wyprawę. Chyba ktoś go właśnie mył bo jego sierść była jeszcze wilgotna. Podszedłem do czworonoga i zacząłem go głaskać po pysku i czochrać po grzywie. Lubiłem zwierzęta. Akel świetnie bawił się razem z lisicą Jasper'a nad oceanem ale byłem tak przepełniony emocjami, że nawet nie spostrzegłem, że nasi towarzysze są razem z nami.
Zza drzwi od stajni wyszła niewysoka brunetka o ciemniejszej karnacji a otrzepując dłonie wybiła mnie z toku myślenia. Podeszła do mnie i również zaczęła obdarzać konia pieszczotami.
- Jak ma na imię? - zapytałem
- Bruno - odpowiedziała uśmiechając się do mnie - A dlaczego pytasz?
- Podróżowałem na nim - kąciki moich ust uniosły się na myśl o tym co działo się nad oceanem
Rozmowa z dziewczyną urwała się gdy tylko przypomniało jej się jak dużo ma obowiązków do zrobienia. Pożegnaliśmy się i każde z nas poszło w stoją stronę. A właściwie to ja nie miałem gdzie się podziać. A gdyby tak poszukać Jas'a? Z uśmiechem na ustach znów zmierzałem w kierunku szarego, nudnego budynku - bunkru. Co prawda moje wszystkie ubrania były już czyste a nawet udało mi się uprać i wysuszyć podkoszulek Jasper'a lecz nadal w nim chodziłem bo mając go na sobie czułem się jakby blondyn był przy mnie. Jego zapach mieszał się razem z moim. Czułem jakby był tuż obok...był obok lecz nie mnie.. Usłyszałem kawałek jego rozmowy z brunetką która po chwili objęła go za szyję i mógłbym przysiąc że składała pocałunki na szyi Jas'a.
Wryło mnie w ziemię. Nie mogłem wykonać najmniejszego ruchu. W jednej chwili wszystko zniknęło. Nie mogłem nawet pozbierać myśli i przeanalizować tego co zobaczyłem. W oczach zbierało mi się na łzy.. Dlaczego? Czy naprawdę Jas, znaczył dla mnie tak wiele, że widząc go z kimś innym powodował u mnie takie reakcje? Mój wyraz twarzy musiał być wręcz żenujący.. ale tak się czułem, jakbym został sponiewierany i porzucony. Zraniony? Czy to mogłem nazwać zranieniem? W pewnym stopniu wydaje mi się, że a i owszem.. Słowa Jasper'a.. ,,Nic do niego nie czuje". W tej chwili wypełnił mnie gniew jak i smutek. Brunetka minęła mnie posyłając mi zawadiacki uśmiech, a ja ruszyłem bez słowa przed siebie, omijając Jas'a nawet nie spoglądając w jego stronę.
Będąc już w bunkrze przed swoim pokojem ledwo co widziałem. Moje oczy wypełniały łzy, które po chwili ciekły po polikach. Zatrzasnąłem za sobą drzwi z taką siłą, że aż sam się przeraziłem huku jaki wywołało trzaśnięcie. Czułem się jak dwunastolatka rzucona przez swojego chłopaka. Wtulając się w poduszkę usiadłem pod drzwiami. Przesiedziałem tam cały czas myśląc nad słowami Jas'a. Dlaczego gdy powiedział, że nic do mnie nie czuje wypełniała mnie złość? Czy to co było między nami nad oceanem było udawane, czy to było kłamstwo? Dlaczego więc płakał? Dlaczego więc teraz ja płacze? Jug, Jug, Jug.. przestań. To było przecież oczywiste, że nic was nie łączy i nic was nie połączy. Musisz zacząć żyć tak jak wcześniej ale.. dlaczego nadal nie potrafiłem zdjąć z siebie jego koszulki? Mimo iż ją wyprałem nadal czułem jego zapach, który teraz po części i mnie zaspokajał jak i denerwował ale.. czułem, że mnie przyciąga. Straciłem rachubę czasu po wejściu do pokoju. Była noc? Czy nadal było południe? Nie wiem.. Chciałem tylko wymazać to wszystko z pamięci i zasnąć..
Ktoś szedł korytarzem. Były to ciężkie kroki jakby ktoś szedł na skazanie. Dźwięk tupotu ucichł tuż przy moich drzwiach.
-Jughead.. - Na dźwięk jego głosu ścisnąłem mocniej poduszkę trzymaną między nogami i tuląc się do niej oparłem o nią głowę - Jug, jesteś tam? Błagam, odpowiedz. Chciałbym z tobą porozmawiać - poczułem jak oparł się o drzwi, a ja siedząc przy nich blokowałem mu wejście do środka
Toczyła się teraz we mnie wewnętrzna woja. Otworzyć czy nie, otworzyć czy nie..
Niech Cię cholera Jas, że mam chęć jeszcze Cię zobaczyć...
Podniosłem się z ziemi i delikatnie stuknąłem w drzwi. Po chwili uchyliły się a przede mną stał Jas, oparty o futrynę.
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz