Wszedłem pierwszy. Dziewczyna była tuż za mną lecz po chwili
dorównała mi kroku. Strażnicy przy bramie rzucili tylko na mnie spojrzenia aby
przejrzeć mnie od góry do dołu po czym zamknęli bramę i wrócili do swojej
pogadanki. Zżerała mnie ciekawość i byłem podekscytowany, no bo w końcu nie
każda osada radzi sobie aż tak dobrze. Wcześniej natrafiałem na również
zabezpieczone lecz widać, że w tej osadzie włada ktoś mądry i za pewne starszy.
Czekało mnie sprawdzenie u lekarza. Szczerze to jeszcze w żadnej osadzie nie
sprawdzano mnie zaraz po wejściu na teren mieszkalny. Nie obawiałem się tego bo
dobrze wiem, że wszytko ze mną w porządku. Nie miałem kontaktu z nikim
zakażonym a tym bardziej zakażony nie zostałem więc chory raaczej nie
jestem.
-Więc. - przerwałem krótką ciszę - Skoro za pewne mamy przed sobą chwilę drogi opowiem Ci co nieco o sobie zgoda? - zapytałem spoglądając na nią, a ona w geście odpowiedzi kiwnęła głową - Nazywam się Mike Walker. Podróżuje od jakiegoś czasu z osady do osady pomagając jak mogę ich mieszkańcom. Gdy twierdzę, że już mój czas, wyruszam w podróż do kolejnej osady. Czasem natrafiam tylko na małe, koczownicze grupki, które dopiero owego schronienia szukają. Z reguły podróżowałem sam, czasem nawet zastanawiałem się, czy nie zostać w jakiejś osadzie już na stałe lecz jakoś mi to nie odpowiadało. - przerwałem aby sprawdzić czy dziewczyna słucha mojej nudzącej wypowiedzi o życiu - Z góry mogę Ci powiedzieć, że zakażony nie jestem lecz dla pewności pójdę do tego waszego lekarza.
-Skąd taka pewność? - zapytała
-Patrzę na to z kim się zadaje, i jak wyglądają osoby. Mniej więcej wiem, od czego zaraza się zaczyna i jak wpływa na ludzi. - odparłem - A poza tym, nie zostałem zadrapany ani jakoś zbytnio poturbowany przez te potwory siejące zgrozę na powierzchni owej planety.
-Dla pewności i dla zasad wolę Cię tam zaprowadzić i przekonać się, że masz rację. - odparła i wskazała ręką budynek oddalony około 100 metrów od nas - To tam.
-Muszę przyznać, że macie to nieźle zorganizowane - rozejrzałem się - Dużo jest osadników?
-Em..Sama nie wiem. - wstrząsnęła ramionami - Musiałbyś się zapytać naszego dowódcy Aiden'a, on się zajmuje takimi rzeczami. Ja jako zastępczyni raczej nie muszę wiedzieć takich rzeczy.
-A gdybyś miała obstawiać, to ile? - uśmiechnąłem się do niej
-Za pewne coś około 60 - powiedziała również uśmiechając się
-Całkiem nieźle. - przerwałem poprzednia myśl - A właśnie! Chciałbym w czymś pomóc więc w czym mógłbym się przysłużyć tej osadzie?
-To miejsce to Camelot. Jest też Centrum, tam śpimy, jemy i załatwiamy zwyczajne potrzeby. - odparła - Jesteśmy - stanęła przed drzwiami budynku na drzwiach którego widniał mały, czerwony krzyżyk, Max delikatnie zapukała po czym weszła do środka a ja za nią, przymykając drzwi.
-Carl, Camile? - Max weszła do dalszej części budynku. Korytarz, którym prowadziła mnie dziewczyna był oświetlony światłem dziennym, które wpadało przez okna
-Tutaj! - zza rogu rozniósł się kobiecy głos
Gdy skręciliśmy, ukazał się nam pokój, który rzeczywiście był przygotowany jak prawdziwy gabinet lekarski.
-Oh.. Nowy osadnik? - zapytała kobieta, spoglądając to na mnie to na Max
-Tak, przyprowadziłam go, abyście mogli go obejrzeć czy nie jest zakażony. - powiedziała, siadając na krześle
-Zajmę się nim. - odparła ciemnoskóra kobieta
Max?
-Więc. - przerwałem krótką ciszę - Skoro za pewne mamy przed sobą chwilę drogi opowiem Ci co nieco o sobie zgoda? - zapytałem spoglądając na nią, a ona w geście odpowiedzi kiwnęła głową - Nazywam się Mike Walker. Podróżuje od jakiegoś czasu z osady do osady pomagając jak mogę ich mieszkańcom. Gdy twierdzę, że już mój czas, wyruszam w podróż do kolejnej osady. Czasem natrafiam tylko na małe, koczownicze grupki, które dopiero owego schronienia szukają. Z reguły podróżowałem sam, czasem nawet zastanawiałem się, czy nie zostać w jakiejś osadzie już na stałe lecz jakoś mi to nie odpowiadało. - przerwałem aby sprawdzić czy dziewczyna słucha mojej nudzącej wypowiedzi o życiu - Z góry mogę Ci powiedzieć, że zakażony nie jestem lecz dla pewności pójdę do tego waszego lekarza.
-Skąd taka pewność? - zapytała
-Patrzę na to z kim się zadaje, i jak wyglądają osoby. Mniej więcej wiem, od czego zaraza się zaczyna i jak wpływa na ludzi. - odparłem - A poza tym, nie zostałem zadrapany ani jakoś zbytnio poturbowany przez te potwory siejące zgrozę na powierzchni owej planety.
-Dla pewności i dla zasad wolę Cię tam zaprowadzić i przekonać się, że masz rację. - odparła i wskazała ręką budynek oddalony około 100 metrów od nas - To tam.
-Muszę przyznać, że macie to nieźle zorganizowane - rozejrzałem się - Dużo jest osadników?
-Em..Sama nie wiem. - wstrząsnęła ramionami - Musiałbyś się zapytać naszego dowódcy Aiden'a, on się zajmuje takimi rzeczami. Ja jako zastępczyni raczej nie muszę wiedzieć takich rzeczy.
-A gdybyś miała obstawiać, to ile? - uśmiechnąłem się do niej
-Za pewne coś około 60 - powiedziała również uśmiechając się
-Całkiem nieźle. - przerwałem poprzednia myśl - A właśnie! Chciałbym w czymś pomóc więc w czym mógłbym się przysłużyć tej osadzie?
-To miejsce to Camelot. Jest też Centrum, tam śpimy, jemy i załatwiamy zwyczajne potrzeby. - odparła - Jesteśmy - stanęła przed drzwiami budynku na drzwiach którego widniał mały, czerwony krzyżyk, Max delikatnie zapukała po czym weszła do środka a ja za nią, przymykając drzwi.
-Carl, Camile? - Max weszła do dalszej części budynku. Korytarz, którym prowadziła mnie dziewczyna był oświetlony światłem dziennym, które wpadało przez okna
-Tutaj! - zza rogu rozniósł się kobiecy głos
Gdy skręciliśmy, ukazał się nam pokój, który rzeczywiście był przygotowany jak prawdziwy gabinet lekarski.
-Oh.. Nowy osadnik? - zapytała kobieta, spoglądając to na mnie to na Max
-Tak, przyprowadziłam go, abyście mogli go obejrzeć czy nie jest zakażony. - powiedziała, siadając na krześle
-Zajmę się nim. - odparła ciemnoskóra kobieta
Max?
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz