poniedziałek, 11 września 2017

Od Isliny

Ileż można było czekać, aż te ofiary otworzą bramę. Z taką solidnością pewnie zdołałabym w minutę się do nich przedrzeć. Dla mnie nie ma rzezy niemożliwych.
- Gdzie ten kretyn? - na moją uwagę, kobieta mierząca do mnie bronią nie ukrywała tego, że nie podoba jej się mój sposób mówienia. - Lepiej opuść lufę, jeszcze coś sobie zrobisz dziecko. - mruknęłam. - Więc?
- Najpierw powinnaś odstawić konie. Potem zaprowadzimy cię...
- Sama to zrobię. Czy wyglądam na chorą? Psiakrew. Nie ma co marnować na was słów. - Hypatia ruszyła do przodu, ciągnąć za sobą ogiera. Jacy ci ludzie są upierdliwi.
~*~
Pogłaskałam karą klacz po pysku. Uwielbiałam wpatrywać się w jej oczy, potrafiła mnie uspokoić. Znając życie ten debil będzie na dole. Czyli będę musiała znaleźć wejście do tej krypty. Mówiąc szczerze to zastanawiam się, czy nie powinnam się go jakoś pozbyć. Chyba wolałabym, gdyby był martwy. A tak? Zwalił mi się na głowę, nie potrafię postąpić racjonalnie. Kurwa, nie ma co, dzięki Aiden! Jesteś najlepszy, oby tak dalej!
Moją wewnętrzną dyskusję przerwał ciężar dłoni, która spoczęła na moim ramieniu. Instynktownie obróciłam się, fundując napastnikowi solidny cios w podbrzusze i łapiąc go za koszulę wyjęłam z kieszonki mały nóż, w celu podcięcia krtani przeciwnikowi. Platynowe włosy skrywały jednak za sobą piękne, fiołkowe oczy. W swoim życiu spotkałam tylko jedną osobę z takim kolorem.
- Th. Nie powinno się zachodzić kogoś od tyłu. - mruknęłam, próbując się usprawiedliwić.
- Chciałem się dowiedzieć kto tu stoi. Wiele kobiet ma tu czarne włosy. Jednak tak krótkich żadna; jak i żadnej nie towarzyszy kary koń.. I Arystoteles.
- Mówisz o tym ogierze? - wskazałam kciukiem na wierzchowca.
- Skąd go masz? - spojrzał na mnie podejrzliwie.
- Przyjechałam zobaczyć się z Waltersem. - schowałam ostrze do pochwy, przechodząc do sedna.
- Czyli czarny jeździec to ty. Wypada podziękować, że nam go tu dostarczyłaś. Tylko... Skąd go odbiłaś?
- Cryton. - powiedziałam bez przeszkód. Musieli już to wiedzieć, nie było sensu kłamać.
- I akurat nam pomagasz? - zbliżył się do mnie.
- Nie lubię ludzi, którzy palą, a Hudson już wystarczająco wkurwia. - prychnęłam. - I nie ratowałabym mu dupy gdybym z wami nie była. - wiedziałam o co mnie podejrzewa. - Wolałabym patrzeć jak go kastrują.
Po chwili rozmowy, chłopak przedstawił mi się, a ja rzuciłam ciche "Islina", jego imię znałam już od dawna. Jasper, wyprzystojniałeś od ostatniego czasu, kiedy cię widziałam...
~*~
Blondyn wprowadził mnie do pomieszczenia, w którym przebywały aktualnie trzy osoby. Jakiś mężczyzna w okularach i rudowłosa dziewczyna, ta to zapewne Maxine. Zbliżyłam się do łóżka, an którym siedział ogolony chłopak. Spojrzał na mnie, z trudem wstając.
- Kogo moje oczy widzą. - powiedział, kulejąc zbliżył się do mnie.
- To ona cię tutaj przywiozła.
- Miło. Pokutujesz grzechy? - rzucił zgryźliwie. Uwielbiałam, kiedy przybierał taki ton głosu.
- Raczej poznaje nowych przyjaciół. - wystawiłam dłoń w jego stronę, a ten po chwili zastanowienia uścisnął ją. "Początek"
 znajomości więc za nami. Szkoda tylko, że nie potrafię oderwać oczu od jego spojrzenia. Psiakrew.

<Jasper?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz