- Coś ty powiedział? - mruknęłam w jego stronę. Tutejsi osadnicy mnie przerażają.
- Nie wydajesz się głucha. Doskonale słyszałaś. - chwyciłam go za gardło, ledwo opanowując złość.
- Jesteś jakiś pojebany. Najpierw mnie śledzisz, a teraz co? - parsknęłam, luzując uścisk i siadając obok blondyna.
- Chciałbym wiedzieć, że się mylę, ale niestety nie zaprzeczasz. - zaczął masować szyję. Nastała cisza. Jedyne co dało się słyszeć to stukot końskich kopyt odbijających się od kamienia.
- Myślałam, że to Aiden pierwszy się zorientuje. - przeczesałam włosy, rzucając mu przelotne spojrzenie.
- Zawiodłaś się? - spytał po chwili, kiedy przyswoił nową myśl. Wyglądał na wstrząśniętego.
- Nie wiem. Dopóki Christopher nie powiedział mi, że w Cryton jest Aiden, myślałam, że wiedzie sobie jakieś szczęśliwe życie, że o mnie zapomniał.
- Nie można zapomnieć o pierwszej miłości. - rzucił, wstając z siana.
- Nie byłam jego pierwszą miłością, może drugą. - przewróciłam oczami. - Lubisz bawić się w metafory?
- Powiedzmy. Ale każdy człowiek ma własną potrzebę wartości. Osoby bliskie dla Aidena znajdują się na samym jej szczycie. - wyciągnął do mnie rękę, lecz ją odepchnęłam. Jeszcze potrafię się podnieść.
- Idąc tym tropem ty też jesteś jego miłością. - wyciągnęłam z włosów resztki ususzonej trawy.
- Czyli wiem co tu robisz, ale wyjaśnisz mi to dokładniej? - kiedy ostatnio go widziałam nie był tak ciekawski.
- Nie tutaj. Wolałabym to omówić poza Osadą, tak samo chciałabym żebyś nie używał mojego prawdziwego imienia.
- Okey. Czyli mam zaryzykować wyjście z tobą na zewnątrz? Na życiu aż tak mi nie zależy, więc zgoda. - powiedział, lecz wyczułam wciąż nieufny ton. Jak miał się przy mnie zachowywać. Ostatni raz widział mnie kiedy... Ugh.
- Gdybym chciała twoje flaki już dawno zdobiłyby bramę.
- Zachęciłaś mnie. - uśmiechnął się zadziornie. Kiedy kazałam mu osiodłać konia widziałam jednak jak sztywne były jego ruchy. Mi samej chyba trzęsły się ręce. Jasper, największa menda. W ciągu kilku dni zorientował się kim jestem. Szkoda tylko, że Aiden nie zauważa takich szczegółów.
~*~
Spokojnie prowadziliśmy konie przez las, jedną z najwidoczniej częściej uczęszczanych ścieżek.- Nie ufałem ci, w dalszym ciągu czuję się... - próbował dobrać odpowiednie słowa do swojej wypowiedzi.
- Rozumiem cię. Też tak miałam kiedy zobaczyłam Aed'a po naszym... rozdzieleniu. I z tobą również podobnie. Jakbym znów musiała poznawać cię na nowo.
- Na początku nie zorientowałem się, że to ty Annie... Islina. Dopiero te wisiorki pomogły mi spoić w całość resztę podejrzeń. Jak spojrzenie, którym się obdarowaliście.
- Jesteś drobiazgowy.
- Taka moja natura. - wzruszył ramionami. - Ale takiego spojrzenia nie widuje się często.
- Równie rzadko spotykam ludzi o fiołkowych oczach. - mrugnęłam do niego. Humor jednak cały czas mi się nie poprawiał.
- On nie jest w stanie zobaczyć waszej dwójki z perspektywy trzeciej osoby.
- Co mu się dziwić, że mnie nie rozpoznał. Nie mam już włosów do kolan, roześmianej twarzy. Nie jestem też miła.
- Mogę cię zapewnić, że nikogo nie kochał bardziej.
- I co niby, nagle go coś zaślepiło? - prychnęłam zirytowana. - Ech, musimy coś ustalić.
- Słucham cię uważnie.
- Nic mu o mnie nie mów. Będę Isliną, która gardzi Hudsonem za to co jej zrobił, pasuje?
- Masz już jakiś plan? - kiwnęłam głową. - W takim razie możesz na mnie liczyć, Kwiatuszku. - wystawił w moją stronę pięść. Przybiłąm żółwika.
- Jak następny ram mnie tak nazwiesz zrzucę cię z siodła. - mruknęłam na star przezwisko.
- Niech ci będzie. - roześmiał się. Kto by pomyślał. Dwugodzinna przejażdżka tyle zmieni.
<Jasper?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz