czwartek, 28 września 2017

Od Jughead'a CD Jaspera

Stałem w bezruchu. Jakby ktoś zamurował mnie w ścianie. Mogłem jedynie słuchać i patrzeć na to co właśnie się dzieje. Myśli natarczywie krążyły po mojej głowie, każąc mi powiedzieć to lub tamto lecz koniec końców nie potrafiłem wydusić z siebie ani słowa. Łzy jak szalone ciekły mi po polikach. Oddech przyśpieszył wraz z biciem serca. Słowo ,,przepraszam,, wypowiedziane przez Jasper'a brzmiało obco.. jakby dochodziło zza grubej szyby.
Znów przez to zakażenie, przez te zasrane potwory tracę kogoś na kim mi cholernie zależy. Kogoś kogo.. darzę ogromnym uczuciem.. miłością. Zakochałem się w nim. W jego dotyku, fiołkowych oczach, gładkich, platynowych włosach. Był doskonały w każdym centymetrze swojego ciała. Lecz teraz już za późno na takie wyjawienia. Za późno już na miłość. Gdybym tylko... gdybym tylko posunął się o krok dalej nad oceanem.
To moja wina. To co stało się Jasperowi to cholerna, moja wina. Mogłem jechać z nim. Wtedy.. nic by mu się nie stało.
Przepraszam Jas.. 
Jestem pewny, że moje serce bije właśnie dla ciebie. Lecz czy ma to dalej sens, jeżeli Ciebie ma nie być obok mnie? Po co.. po co mi to wszytko. Zastanawiam się, czy nie lepiej by było gdybym wraz z Tobą kroczył aleją śmierci aż po sam kres bicia naszych serc. Nie chce Cię tracić. Boje się Cię stracić Jas.. Odkąd Cię poznałem, gdy tylko napotykałem twoje cudowne spojrzenie robiło mi się ciepło na sercu a uśmiech zawitał na mojej twarzy. Nawet teraz gdy widzę jak odchodzisz nie potrafię wykonać najmniejszego ruchu. Poczułem jakby cały mój świat przestał oddychać. Tak bardzo chcę pobiec za Tobą lecz nie mogę. Nie mogę ponieważ moje myśli paraliżują moje ciało. Nadal nie potrafię zaakceptować tego co się stało. Czy to na prawdę się dzieje? Jas.. proszę powiedz, że to cholerny sen, że gdy się obudzę będę u Ciebie w pokoju a ty słodko będziesz spać na mych kolanach. Chce znów poczuć twoje silne ramiona... lecz teraz bym nie zwlekał. Gdyby tylko nasze spojrzenia znów się na siebie natknęły bez zawahania złączyłbym nasze usta w słodki pocałunek.
Jas.. jeżeli to nasze pożegnanie..
Nagle to do mnie dotarło. To ostatnia chwila w której go widzę. Co ja do cholery wyprawiam? On odszedł a ja stoję tutaj jak jakiś słup w ziemię wbity i patrzę na to nie wiedząc co zrobić.
Ruszyłem biegiem przed siebie. Z polików delikatnie ściekały mi łzy. Minąłem strażników bez słowa i przedarłem się na drugą stronę muru. Wbiegłem w las. On na pewno tutaj poszedł.
- Jasper! - krzyknąłem załamanym głosem, gdy tylko dostrzegłem jego prawie, że białe włosy
Nie zatrzymywał się. Szedł dalej. Rozumiałem, że to dla niego też jest ciężkie lecz nie tylko dla niego. Nic ani nikt nie będzie w stanie mi go zastąpić. Nie będę mógł o nim zapomnieć. Te oczy.. one utkwiły w mojej pamięci już na zawsze.
- Jasper do cholery! - krzyczałem biegnąc w jego kierunku, ocierając łzy po drodze
To głupie. Mogłem mu powiedzieć wcześniej co do niego czuje. Jakie reakcje wywołuje na mnie jego dotyk, jak bardzo pragnę być przy nim każdego dnia na dobranoc i dzień dobry. Pewne rzeczy trzeba powiedzieć, choćby nawet brzmiały głupio. Z takim czymś nie można zwlekać bo może być za późno jak na przykład teraz.. Teraz moje wyżalenia w niczym tu nie pomogą. Choćbym nawet krzyczał jak bardzo go kocham.. nic by to nie dało. Miłość nie jest lekarstwem. To choroba przez którą również cierpimy. Bałem się. Byłem tchórzem i za to się nienawidzę. Nigdy nie znienawidziłbym Ciebie. Nienawidzę siebie za to co się stało.
- Jasper proszę! - ostatkiem sił dobiegłem do niego, dobrze, że nie miał siły aby uciekać
Objąłem go od tyłu lecz chwilę później przemieściłem się przed jego klatkę piersiową nadal go obejmując. W tym momencie poczułem kolejne uderzenie które doszczętnie złamało moje serce. Teraz wiedziałem, że to koniec. Rozpłakałem się jak bachor. Łzy płynęły niczym rzeka a całe moje ciało drżało. Opadłem bezsilnie na kolana chowając głowę w nogach blondyna.
Proszę Jas.. to nasze pożegnanie 
Jasper jakby wyczytał mi w myślach, opadł na moją wysokość zamykając mnie w sowich silnych ramionach. Chciałem mu teraz podziękować, szeptać jego imię, powiedzieć co czuje.. ale coś ze środka serca kazało mi być cicho i po prostu wtulić się w ciało blondyna.
Jas.. Byłeś najpiękniejszą częścią mojego życia. I właśnie dlatego nie tylko nigdy nie będę mógł o Tobie zapomnieć, ale będziesz stale obecny w mojej najgłębszej pamięci jako powód, dla którego żyłem. Nie chce z ciebie rezygnować lecz wiem, że niemożliwym jest ciągnięcie tego dalej gdy ty jesteś na skraju śmierci.
Jasper dotknął mojej duszy, wzruszył nią jak nikt dotąd równocześnie rozpalając moje ciało swym delikatnym dotykiem. Przyśpieszył bicie serca gdy tylko nasze spojrzenia zbiegły się ku sobie.
Jutro będę pustym wrakiem, dryfującym w ciemności po oceanie smutku i rozpaczy.
- Jug.. - wyszeptał, łamiącym się głosem - Obiecaj mi. - nie popuszczał swojego uścisku - Obiecaj, że jutro rano się uśmiechniesz. Nawet jeżeli będzie szaro, nawet jeżeli będzie padać deszcz. Nawet jeśli będziesz miał opuchnięte powieki, ciężkie, dręczące myśli.. Obiecaj. - położył głowę na moim ramieniu, czułem, że tak jak i ja płacze.
Ludzie składają wiele obietnic których tak na prawdę nie dotrzymują. Nie wiem dlaczego lecz te słowa Jaspera wywołały u mnie delikatny uśmiech. Wiem, że ucieszyłoby go to gdybym złożył mu takową obietnicę.
- Obiecuje.. - zacisnąłem swoje ręce wokół niego jeszcze mocniej nie chcąc go puścić
Jas po chwili zaczął się podnosić. Puściłem go.
- Proszę Cię o jedno - stanął chwytając mnie za ramiona i obracając w stronę osady - Nigdy nie odwracaj się za siebie, idź w przód nie zważywszy na to co się dzieje. - odparł po czym delikatnie osunął swoje dłonie. Poczułem ciepło, a następnie jego palące wręcz usta składające delikatny pocałunek na moim karku. Chciałem się odwrócić lecz usłyszałem ciche ,,csii,,.
Minął zaledwie moment aż moje ciało wypełnił gorąc i buzująca krew.
- Jas.. - odwróciłem się mimo zakazu blondyna lecz.. jego już nie było
Kocham cię.. I zawsze już kochać będę.. Gwiazdy w twoich oczach zapamiętam na zawsze, oraz ten perlisty uśmiech.. 
Obiecuje, że następnym razem wykorzystam wszystkie dobre szanse. Chciałbym móc cofnąć czas. Znów spotkać Cię po raz pierwszy. Wziąłbym twoją dłoń i oplótł wokół niej swoją. Tak mógłby się narodzić świat i wiara, że początek może nie mieć końca. Zaczęliśmy szczęśliwie lecz nie każda bajka ma dobre zakończenie.
Patrzyłem w ciemność jaka mnie otaczała. Przez głowę przewijały mi się myśli aby nie wracać do osady, lecz gdy zaczęło padać ruszyłem powolnym krokiem w stronę muru.
Deszcz obmywał moje ciało jakby z najcięższych grzechów, mieszając się razem ze łzami na polikach. Przekroczyłem progi osady i wkroczyłem do środka lecz czułem się obco.
Brak strażników.
Tylko jedna postura stojąca, jakby czekająca na mnie.
Islina.

<Koniec serii>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz