poniedziałek, 25 września 2017

Od Jaspera CD Jughead'a

Jest mi przykro.
Tak cholernie przykro.
Byłby wściekły... Czuję się jeszcze gorzej niż przedtem, wiedząc o tym. Dlaczego powiedziałem mu, żeby ze mną został? Chciałem być jak najbliżej. Nie mogłem uspokoić myśli, przecież ja i tak umieram. Znienawidzi mnie.
Jughead.
Jego ciepło potrafiło odtrącić choć na chwilę złe wróżby o mojej przyszłości. Ten zapach, który roztaczał. To jest chore, jak można tyle czasu myśleć o jednej osobie? Jak można uzależnić się od drugiego człowieka? Chciałbym żebyś nigdy nie nie poznał; nigdy nie polubił. Byłoby o wiele łatwiej. Nie byłbyś wściekły za to, co zrobię.
Te słowa były takie trudne, zwłaszcza, że sam go teraz przy sobie zatrzymałem. Karygodny czyn, chcieć kogoś na własność, ale to, że został potrafiło mnie uspokoić, a nawet na moment zasnąłem. Nie ma nic lepszego niż sen, po nieprzespanych nocach, w dodatku na nogach bliskiej osoby.
~*~
Nie powiem, ze się wyspałem, to już będzie niemożliwe. Za to tym razem nie śnił mi się żaden koszmar. Wstałem, uwalniając chłopaka spod mojego ciężaru. Nadal nie czułem się za dobrze, mimo iż nie miałem kataru, cały czas utrzymywała mi się wysoka temperatura ciała. Juggie uroczo wyglądał podczas snu. W ciągu ostatnich dni przyzwyczaiłem się do mroku panującego w pokoju. Mogłem swobodnie ujrzeć jego twarz. Jakimś cudem zawsze zdarzało się, że to ja budziłem się przed nim?  I nawet teraz, z moimi ociężałymi ruchami dotarłem do drzwi, nie wyrywając go z objęć morfeusza. Kiedy wyjdę i zamknę za sobą drzwi, pewnie się to stanie, ale coś każe mi się stąd ulotnić. Muszę przemyśleć to wszystko na spokojnie.
Najszybciej jak było mi dane przemieściłem się w stronę schodów i zszedłem na niższe piętro, gdzie udałem się w stronę ryb. Od owego feralnego dnia jeszcze nie odwiedziłem Karmelka. Th, to imię... Mam nadzieję, że szybko wyzdrowieje i będzie mógł wrócić do swoich.
Przykucnąłem przy akwarium, gdzie pływał maluch. W tym roku pewnie nie damy rady go wypuścić. Ma wyrwany kawałek skorupy, plus idzie jesień. I to szybciej niż się spodziewaliśmy. Oby dokończyli pomyślnie zbiory i naprawili ten cholerny prąd. Czuję się jak całkowite zero wiedząc, że zawaliłem sprawę nad rzeką.
- Wiedziałam, że tu będziesz. - nie wierzę. Dlaczego ona?
- Szukałąś mnie?
- Nie ja, ale twój chłoptaś już tak. Ukryłeś się gdzieś w ciągu ostatnich kilku dni... Wyglądasz jak gówno.
- Miłe komentarze z rana. - przewróciłem oczami.
- Zbliża się wieczór. - prychnęła. Czyli straciłem już poczucie czasu. Pięknie; po prostu pięknie. - Słyszałam, że Coel poszedł cię odwiedzić w nocy. Patrząc na to jaką miał minę, raczej nie spędziliście razem upojnej nocy. - podeszła do jednego ze zbiorników. Dlaczego cały czas daje mi takie cięte komentarze. Tylko mi. - Dlatego powiedziałam mu, że widziałam cię na stołówce. Chciałam wpierw z tobą porozmawiać.
- Nie mam na to teraz ochoty. Rozmawiam z synem. - stuknąłem w szybkę, zwracając na siebie uwagę żółwia.
- Orient! - odwróciłem głowę w jej stronę, a ta rzuciła we mnie rybą. Śliskie łuski przypomniały mi o bestii znad oceanu. Szok powalił mnie na betonowy grunt.
- Oszalałaś? - rzuciłem w jej stronę
- Od kiedy niby boisz się ryb? - zaśmiała się. Chciałbym wbić w nią teraz mój wkurzony wzrok, jednak od razu zauważyłaby dziwny kolor oczu.
- Ty również nie zbliżasz się do wody, której tafla się porusza. - mruknąłem.
- Th. - zamilkła na moment, jakby usiłując wrócić myślą do tego co chciała powiedzieć. - Jasper...W końcu się poddajesz. Nie walczysz, nie krzyczysz, nie płaczesz. Patrzysz obojętnym wzrokiem na to, co Cię otacza i już nie potrafisz zrozumieć, o co było to całe zamieszanie. Nie interesuje cię już, czy ktoś odejdzie, albo czy może zranić. Zgadzasz się na wszystko. Umarłeś, sam przyznaj.
Wystawiła w moim kierunku dłoń, aby pomóc mi się podnieść. Widząc czarne żyły na mojej dłoni nie mogłem przyjąć tego gestu.
- Strach to bardzo brzydka rzecz. Nie pozwala ci doznawać najpiękniejszych chwil. Będzie twoim przekleństwem jeśli go nie pokonasz. - syknęła, a ja mogłem usłyszeć stukot jej obcasów. Wyszła. W końcu. W końcu mogę być sam. Dlaczego nie potrafię o niczym myśleć?

<Jug?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz