Stołówka nie wyróżniała się za specjalnie przytulnością, czy gościnnością. Przypominała nieco te ze szkół, lecz nieco mniej zadbane. Zresztą co się spodziewać po takich czasach. Ludzi nie było za wiele na szczęście, bo chyba stałbym się dl nich podeptanym dywanem. Niski wzrost ma jednak swoje gdy, gdy większość osób z twojego otoczenia ma po 180 cm i nie patrzy pod nogi.
Odebrałem moją porcję wyczekanego posiłku od kucharza i obrałem kurs na wolny stolik przy ścianie. Nie od dziś tam siadałem... lubiłem to miejsce ze względu, że widziałem wtedy całą salę i mogłem spokojnie jeść jednocześnie obserwują zachowanie ludzi. Osoby, które znam wiedza, że mam tendencję do „obsesyjnego wgapiania się w przypadkowe ofiary” - za każdym razem, gdy słyszałem to określenie wybuchałem śmiechem, przez który musiałem na chwile ukucnąc, by uspokoić oddech. To określenie było tak głupie, że aż prawdziwe, choć szczerze powiedziawszy nie nazwałbym „ofiarami” ludzi, do których postanawiam podejść, by porozmawiać, czy nieco sam z siebie dowiedzieć się czegoś o danej osobie.
Zacząłem wolno konsumować ciepły posiłek zawieszając dyskretnie wzrok na pewnej rudowłosej dziewczynie siedzącej jakieś 4 stoliki ode mnie. Jedynie z przypadkowych źródeł wiedziałem, że ma na imię Maxine. Często ją również widywałem w okolicach lasu, gdy wpinała się na drzewa i przesiadywała na ich gałęziach, lecz jakoś nie goniło mnie do zatrzymania jej na słówko.
- Wybacz... Nie zdążyłem przed deszczem i musiałem się przebrać — Moje zamyślenia wyrwała postać, która usiadła naprzeciwko mnie. Był to nikt inny jak Mikel ze swoją porcją obiadku.
- Nie szkodzi... - uśmiechnąłem się — sam ledwo zdarzyłem przed ulewą, a do tego zeszło mi się z praniem i znalezieniem zapasowej gumki — przejechałem dłonią po puszystej białej kuleczce trzymającej moje włosy w normalnej formie, a nie rodem z konkursów miss świata. Miałem czasami ochotę ściąć je do normalnej męskiej długości, lecz lubiłem je... i bawić się w robienie jakiś dziwnych fryzur. To była dobra metoda na nudę, choć często po ładnym ułożeniu zostawała masa kołtunów i raptownie znikały kolejne godziny na rozplątywanie tego.
- Tak w ogóle... jak trafiłeś do osady? - czarnowłosy przerwał przez chwilę panującą między nami ciszę. Spojrzałem na niego nieco zaskoczony tym pytaniem ...oczywiście skupiłem się na oczach, które najbardziej przykuwały mój wzrok.
- Sam dokładnie nie pamiętam — przyznałem biorąc kolejny, a zarazem ostatni kęs jedzenia...kiedy ja to wszystko zjadłem? Nie miałem pojęcia, że czas tak szybko zleciał, a ja automatycznie pochłaniałem obiad — Gdy miałem około dwóch lat zaczęła się epidemia... moi rodzice zabrali mnie wtedy do osady, lecz wykryto u nich Firhen. To był ostatni raz kiedy ich widziałem. Ich przyjaciele zaopiekowali się mną, a gdy stwierdziłem , że dość już dla mnie zrobili i się przeniosłem tutaj. Nieco samodzielności jest potrzebne , co nie? - uśmiechnąłem się szeroko starając się pozbyć paskudnej atmosfery, jaka nagle zapanowała.
- Przykro mi z powodu rodziców — na pierwszy rzut oka było widać, że nie wiedział zbytnio jak zareagować. Śmierć teraz byłą na porządku dziennym...nie można było przewidzieć dnia oraz godziny w której popełni się błąd i twoje życie zakończy się przez zarazę.
- Nie ma po co... są teraz bezpieczni i nie cierpią — te słowa wypłynęły z mojego serca. Wiedziałem, że tam, gdzie teraz są gwarantuje im bezpieczeństwo i ulgę od wszelkiego bólu czy zmartwień... choć tak szczerze nie byłem wierzący. - Do tej pory pamiętam jedną rzecz o mojej mamie. Lubiła śpiewać mi kołysanki... do dziś pamiętam jeden tekst , który opowiadał o małym chłopcu.
Zacząłem wolno nucić znaną mi melodię, która później zmieniła się w słowa piosenki.
Oh so quiuetly, the little boy falls fast asleep
Amongst the candles, flickering so gently
Ashes fall, first one, then two...
All the faces of the people who live within this life
A thousand dreams, each brings drifting in the twilight
All rains down, back home
Wiedziałem, że przykułem uwagę jeszcze paru osób, co siedziało niedaleko nas, lecz nie przejmowałem się tym. Nie śpiewałem za głośno, gdyż był to spokojny utwór i nie powinno zbyt wysoko go śpiewać. Przerwałem, gdyż nie chciałem usypiać nikogo.
<Mikel? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz