Kompletnie wyleciało mi z głowy, że dzisiaj ma się odbyć patrol....a tyle razy mi to powtarzano. Co było w tym najgorsze? Na pewno nie brak możliwości pobiegania se. Założyłem się z innym poszukiwaczem, że będę na czas, ale coś nie wyszło, gdyż mój organizm po prostu zasnął. Nie potrzebnie wstawałem o świcie, by zrobić pranie ...ale po wodę niestety trzeba było wyjść, bo sama nie przyjdzie.
Ucieszyłem się, jednak gdy nowo poznany chłopak zaproponował mi wspólną robotę. Lepsze to niż lenić się, a później dostać ochrzan za kolejne niedotrzymanie obietnicy. Energicznie pokiwałem głową na znak zgody i uśmiechnąłem się promiennie, Na dodatek złapałem go delikatnie za dłoń, którą wystawił w moim kierunku. Skórę miał gładką , ale zimną w porównaniu do mojej ciepłej. Nim zdążyłem cokolwiek innego wychwycić, szatyn zabrał swoją rękę, a ja wyrwałem się lekkiego zamyślenia.
- Wybacz — mruknąłem i podrapałem się po karku.
Ciągle zapominałem, że wypadałoby zachować jakąś granice w stosunkach z nowymi osobami. Dla mnie jest to coś normalnego, by zacieśniać więzy, jednak inni mogą to źle zrozumieć. Nim Mikel cokolwiek odpowiedział, ja zadowolony poszedłem przed siebie. Wprawdzie nie wiedziałem gdzie iść, ale intuicji trzeba się słuchać...a ona mi wskazywała ten kierunek.
- W drugą stronę — Niebieskooki naprowadził mnie na prawidłowy kierunek, na co ja od razu zawróciłem udając, że to nie miało miejsca. Intuicja jest tylko fałszywym przeczuciem.
Jego praca jak udało mi się dowiedzieć polegała dziś jedynie na okrążeniu osady w poszukiwaniu osób potrzebujących pomocy. Nic trudnego. Można było się cieszyć małym spacerkiem, który w pojedynkę byłby pewnie dość nużący.
- Widzę, że też masz zamiłowanie do ostrzy — przerwałem panującą między nami cisze. Znajdowaliśmy się już z dala od większych skupisk ludzi, więc otaczały nas jedynie dźwięki natury. Wiatr delikatnie szastał liśćmi, które już zaczęły zmieniać barwę. Jesień się zbliżała, a co za tym szło? Niedługo zima.... będzie trzeba skombinować coś ciepłego, by jakoś przeżyć.
- Chodzi ci o moją katanę? — Położył dłoń na rękojeści wspomnianego ostrza.
- Tak — wskoczyłem na jakiś pieniek zachowując równowagę. - Też preferuje bronie, takie jak katana czy rapier — Przybrałem pozę gotowości. Wprawdzie każdy miał swój styl, lecz mój polegał na trzymaniu ostrzu przed sobą, druga ręka zaś znajdywała się po boku ciała do awaryjnego użycia. Brakowało mi jedynie mojej katany, lecz wolałem ją bez powodu nie wyciągać z pochwy schowanej za płaszczem. Teatralnie wykonałem uderzenie "powietrznym mieczem" z góry zeskakując z pieńka.
- Tak czekałem, by w końcu pobiegać poza osadą ... poczuć trochę adrenaliny — westchnąłem spoglądając na korony drzew oraz błękitne niebo, po którym chodziły białe obłoki. - Ale musiałem zaspać.... — dokończyłem prychnięciem i ruszyłem dalej przed siebie.
<Mikel? Jednak nie ma dziwnych przemyśleń i opisów >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz