niedziela, 8 października 2017

Od Maxine CD Mikel

Gdy tylko wyszłam z lasu i moim oczom ukazał się ten piękny widok zamurowało mnie. Stałam na tej polanie z szeroko otwartymi oczami wpatrzonymi w dal. To był cudowny widok. Jak oniemiała zrobiłam krok na przód, wciąż podziwiając krajobraz. Po sekundzie przerwy zrobiłam kolejny krok i kolejny, aż w końcu stanęłam na skraju urwiska. To było naprawdę niewiarygodne. Poczułam lekki wiaterek na twarzy i to, jak bawi się w moich włosach. Razem z nim przybył zapach lasu. Słońce choć było jeszcze całkiem wysoko rozpoczęło już wędrówkę ku zachodowi, a mimo to wciąż ogrzewało przyjemnie. To było naprawdę wspaniałe miejsce. Zamknęłam oczy ciesząc się tym wszystkim. Poczułam, że Mikel przypatrywał mi się, więc obróciłam się na pięcie i otworzyłam oczy spoglądając na niego.
- Tu jest cudownie.
- Miałem nadzieję, że ci się spodoba.- Odpowiedział uśmiechając się do mnie. I znów się zapatrzyłam, tyle że na niego. Jakoś nie mogłam przez chwilę odwrócić wzroku. W końcu potrząsnęłam głową, rumieniąc się leciutko i rozejrzałam się wokół. Jeśli mamy tu spędzić całą noc to przydałoby się cos zrobić. Rozłożyć jakiś koc, czy nie wiem, zabezpieczyć jakoś teren. Odwróciłam się jeszcze raz w stronę urwiska. Widok był taki urzekający. A walić to! Ukucnęłam przy urwisku i usiadłam zwieszając nogi z klifu. Siedziałam tak przez chwilę i podziwiałam widok, po czym zdjęłam torbę z ramienia i położyłam ją za sobą. Gdy odwróciłam się, aby poprawić ułożenie torby zahaczyłam spojrzeniem o Mikela, który przyglądał mi się uważnie. Uśmiechnęłam się pod nosem, a gdy już uznałam, że wszystko jest przygotowane odwróciłam się spowrotem do klifu. Westchnęłam i odchyliłam się do tyłu padając plecami na ziemię. Moja głowa znalazła się na torbie, a dzięki jej podparciu mogłam wciąż oglądać widok, nawet jeśli leżałam.
- Zostaję tak do rana.- Oświadczyłam.
Mikel potarł kark i ruszył w moim kierunku.
- Wiesz co,- powiedział siadając tuż koło mnie- to wcale nie taki głupi pomysł.
Spojrzałam na niego z lekkim uśmiechem.
- Opowiedz mi coś o sobie.- Powiedziałam odwracając głowę.- Gdzie byłeś, jak tu trafiłeś, co widziałeś…? -Chłopak spojrzał na mnie po czym zapatrzył się w przestrzeń przed nami i zaczął opowiadać.
- Właściwie całe życie podróżuję. Byłem już w kilku osadach różnego typu i jak tak o tym myślę, to ta jest chyba najlepsza ze wszystkich które udało mi się zobaczyć. Z pierwszej osady uciekłem jak miałem 10 lat…
Nie skończył swojej opowieści, bo w tym momencie na moich kolanach pojawił się niespodziewanie lwi łeb, a jego reszta znalazła się w jakiś sposób na torsie Mikela. Nie zauważyłam, gdy ten mały zazdrośnik do nas podszedł. Z doświadczenia wiem, że Awar swoje ważył. Podniosłam się i usiadłam opierając się z tyłu na rękach. Spojrzałam na przyciśniętego do ziemi chłopaka i powstrzymywałam wybuch śmiechu. Biedny Mikel nie dość że Awar na nim leżał to jeszcze ogon lwa smyrał bruneta po twarzy. Nie, nie mogłam się opanować. Mina chłopaka wyrażała więcej niż tysiąc słów, a Awar był tak dumny z siebie, że aż tą dumą promieniał. Zaczęłam się śmiać tak mocno, że nie mogłam powstrzymać łez, które same spływały po moich policzkach. Chciałam zabrać mojego pupila z Mikela ale nie mogłam wstać. Cała trzęsłam się ze śmiechu, aż położyłam się znów na mojej torbie. Całej sytuacji nie pomagały wcale sprzeciwy i próby zwalenia z siebie lwa przez chłopaka. Awar mruczał na moich kolanach, a ja zalewałam się ze śmiechu nie mogąc nic zrobić.

<Mikel?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz