Piętnaście minut męczenia się aby zasnąć.
Usypiam.
I co mi się śni?
Koszmar, po którym od razu się budzę.
Jedyne miejsce, w którym czułem się teraz dobrze i bezpiecznie to był ciemny kąt pokoju, moje kochane łóżko, na którym siedziałem przykryty kocem. Gdy tylko zacząłem przymykać oczy, w głowie od razu pojawiał mi się przerażający obraz Jasper'a w różnych formach zakażenia. Na przykład jako typ I, III czy nawet V. Cholera.. dlaczego on musiał tak skończyć? Moje myśli zaczęły płatać mi różne scenariusze co powinienem był zrobić. Najrozsądniej byłoby po prostu skończyć ze samym sobą co nie? Ale kto normalny tak robi?
Ludzie którzy nie widzą sensu życia po utracie swojej miłości?
Do diaska Jasper. Po co był Ci ten cały wyjazd nad ocean?
Ugh.. Burczenie w brzuchu. Kiedy ja ostatnio zjadłem jakiś porządny posiłek? Jedyne po co raz na jakiś czas wychodziłem z pokoju były potrzeby fizyczne. Czasem gdy opuszczałem ciemną norę skradałem się do stołówki i wchodziłem na kuchnię aby co nieco skubnąć na przekąskę. Wyczuwałem idealne momenty. Może to były akurat noce gdy wszyscy spali? Taak.. to by wyjaśniało brak Julii na kuchni.
Teraz gdy zacząłem obracać się z boku na bok poczułem jak moje włosy opadają mi na twarz. Zarosłem, nie da się tego ukryć. Szorstka skóra na brodzie i niezbyt zadbane włosy mówiły same o sobie. Dodatkowo przez brak normalnych posiłków straciłem na wadzę. Dobrze, że i tak tu nie zagląda i nie musi na mnie patrzeć.
Mam nadzieję, że i ty Jaś trzymasz się fantastycznie.
~*~
Minęły kolejne godziny. Z początku nic nie przeszkadzające burczenie w brzuchu przerodziło się w ogromny głód. Powoli zaczynał cierpieć na tym mój brzuch. Eghh.. No cóż.. Trzeba coś z tym zrobić. Przecież nie chce się zagłodzić.Podniosłem się z łóżka i przeczesałem ręką włosy. Podszedłem do drzwi i delikatnie je uchyliłem aby sprawdzić czy korytarz jest pusty. Nikogo nie było. Chwała Bogu.
Słabe światło bijące od pochodni zdawało się być rażące no ale cóż się dziwić. Osoba taka jak ja, która siedzi tylko w ciemnym pomieszczeniu nie jest przyzwyczajona do jakiegokolwiek źródła światła. Po drodze na stołówkę zajrzałem do łazienki. Stając przed lustrem sam się przeraziłem. Przyglądałem się sobie z niechęcią i odrazą, która zaczęła we mnie narastać z każdą kolejną sekundą gdy patrzyłem sobie w oczy. Wychudzona twarz, która przede wszystkim zarosła. Podkrążone oczy, które same w sobie straciły dawny zielony blask. A już nie wspomnę o przebłyskach błękitu, który kiedyś idealnie wpasowywał się w bujną zieleń.
- Cholera Juggie.. coś ty ze sobą zrobił.. - burknąłem pod nosem łapiąc się za kosmyk włosów
Teraz do mnie zaczęło docierać co tak na prawdę się ze mną dzieje. To był niedorzeczny pomysł aby zaszyć się w pokoju. Ale czy chcę to zmienić? Jak dawno nie widziałem powierzchni ziemi? Ah.. Ten chłodny powiew wiatru we włosach, kojący niespokojną duszę.
Psiakrew. Zaczynałem tęsknić za rzeczywistością. Może by tak.. w końcu pokazać się światu i powiedzieć im że żyje?
Zaczynałem powoli ściągać ubrania, które miałem na sobie i wszedłem pod chłodny strumień wody, który szybko doprowadził mnie do "stanu trzeźwości". Poczułem się teraz jakbym zmył z siebie wszystkie smutki i żale chociaż wiem, że to tylko sztuczna nadzieja. Wychodząc spod prysznicu myślałem tylko co zrobić z tym zarostem..
Wpadłem szybko do pokoju i chwyciłem jeden z ostrzejszych noży i nożyczki. Stojąc znów przed lustrem zacząłem działać i poczułem się jakbym właśnie robił coś przełomowego w moim życiu. Przeważnie to szalone dziewczyny po nieudanych miłościach ścinają sobie włosy bądź się farbują. Teraz miałem wrażenie, że jestem jedną z nich.
Ciach, ciach.
Kruczoczarne kosmyki włosów padały na ziemie, zlatując swobodnie jak piórka. Następna w kolejności do zlikwidowania była broda. Naostrzonym nożykiem sunąłem po włoskach tak, aby nie zrobić sobie krzywdy. Muszę przyznać, że wszyło mi to całkiem dobrze.
Zajęło mi to kilka minut ale w końcu mogę przyznać, że końcowy efekt był dobry. Wrócił dawny Jughead. Już nawet zapominałem o tym, że byłem głodny ale pasowałoby co nieco przekąsić.
Wszedłem na stołówkę. Chyba był ranek ponieważ przy stolikach siedziało kilku mężczyzny i wyglądali na dość zaspanych. Sama Julia też nie wyglądała najlepiej. Gdy tylko podszedłem do niej prosząc o posiłek obrzuciła mnie spojrzeniem takim, że aż ciarki po plecach mi przeszły. Szybko więc zabrałem swoją porcję jedzenia i udałem się do swojego pokoju. Byłem tak głodny, że zjadłem wszystko po drodze. W pokoju zapaliłem świeczkę, aby już nie było tak ciemno i zacząłem ogarniać nieład i nieporządek jaki tam był. Na szczęście miałem jeszcze jakieś czyste ubranie, w które od razu się przebrałem. Pech chciał, że była to biała koszula, która w okolicach serca wyszyty miała tylko jeden wyraz.
,,Jasper"
Czy to możliwe, że mimo iż ją prałem niejednokrotnie nadal czuję na niej zapach blondyna?
Dodatkowo zarzuciłem na siebie moją zieloną pelerynkę. Lubiłem ją. Była ciepła i przypominała mi o ojcu. Świetne combo Juggie, to był dobry pomysł aby założyć na siebie ubrania, które Ci będą tylko o czymś przypominać.
Naciągnąłem ciemnozielony kaptur na głowę i ruszyłem w stronę schodów prowadzących ku wyjściu. Przyłożyłem jedną rękę do metalowych drzwi po czym oparłem się czołem o zimną powierzchnię.
Czy to dobry pomysł?
Cholera, Jughead. Siedziałeś w swojej norze pewnie coś około miesiąca. Czas to zmienić.
Mocnym pchnięciem ruszyłem ciężkie, metalowe drzwi, które otworzyły się ze skrzypnięciem.
Chłód, deszcz, wilgoć.
To były pierwsze rzeczy jakie zdołałem poczuć jeszcze nie wychodząc ze środka. Niebo osłonięte było szarymi chmurami, z których kapały krople deszczu. Rześkie powietrze wypełniło moje płuca a chłodny powiew wiatru zabawił się moimi włosami. Strażnicy pilnujący wejścia obdarzyli mnie swoimi spojrzeniami, które jak mniemam wcale nie były przyjacielskie a bardziej krytyczne. Przecież, prócz podkrążonych oczu i wychudzonego ciała nie wyglądam tak źle, prawda? Stałem tak przez moment i przyglądałem się otoczeniu. Nie było widać żadnej żywej duszyczki. Może to i lepiej dla mnie? Zero pytań typu "Co się z Tobą działo?", "Gdzie ty byłeś przez ten czas?". Deszcz zaczynał padać coraz mocnej. Z obojętnym wyrazem twarzy postawiłem pierwszy krok przed wejściem. Potem poszło z górki. Idąc przed siebie wyciągnąłem rękę i przyglądałem się jak to kropelki deszczy rozbijają się na mojej dłoni po czym zmieniają się w strumień i znów przybierają formę kropelki. Mogłem się z nimi utożsamić. Też byłem taką kroplą, która spadła i rozpiła się. Płynęła w formie strumienia aż w końcu znów stała się kroplą. Pytanie tylko, co teraz się z nią stanie?
CDN.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz