czwartek, 5 października 2017

Od Maxine CD Mikela

Oderwałam wzrok od książki w wpatrzyłam się w Mikela. Czemu wcześniej nie zauważyłam, że ma tak cudowne oczy? Staliśmy tak przez chwilę, która mogłaby trwać dłużej jak na mój gust, gdyby nie Sophie, o której prawie zapomniałam.
- Max, znalazłam!
- Eh, już idę Sophie!- Z westchnieniem oderwałam wzrok od Mikela i wzruszyłam ramionami kierując się do blondynki. Podeszłam do regału na który wskazywała dziewczynka i wspięłam się po półkach, bardzo mocno uważając na miejsca w których stawiam stopy. Nie chciałam uszkodzić żadnej książki, ale nie chciałam też spaść. W sumie we wspinaniu się miałam naprawdę dużą wprawę, więc nie robiło mi to żadnego problemu, jednak biblioteka była inna od zwykłych drzew czy budynków. Tu trzeba było znacznie bardziej uważać. Gdy byłam już na szczycie chwyciłam jedną z książek i odwróciłam głowę do Sophie.
- To ta książka?
- Mhym, to ta!
Miałam już schodzić, gdy na samym szczycie tuż pod sufitem zauważyłam okładkę pewnej książki, której szukałam od bardzo dawna. Odłożyłam na chwilę książkę Sophie na niższej półce i wyciągnęłam wolną rękę. Musnęłam okładkę opuszkami palców, była za daleko. Spróbowałam więc jeszcze raz.
- Jeszcze trochę… - szepnęłam do siebie mocniej się wyciągając-  i… mam cię!- powiedziałam, gdy udało mi się chwycić książkę. Spojrzałam na nią z uśmiechem. Tak dawno jej nie widziałam. Gdy nacieszyłam się tą krótką chwilą chwyciłam książkę Sophie i zeszłam z regału.
- Proszę bardzo, oto twoja książka.- Powiedziałam podając upragnioną lekturę blondynce, która z uśmiechem odebrała ją ode mnie.- Chodź, odprowadzimy cię.
Sophie pokiwała głową i przeszłyśmy do części w której wciąż stał Mikel.
- Odprowadzisz ze mną Sophie?
- Jasne, czemu nie.- Odpowiedział chłopak składając swoją mapę gwiazd.- A co z nocą?
- Chętnie spędzę z tobą noc wśród gwiazd.- Odpowiedziałam z lekko łobuzerskim uśmiechem i schowałam moją książeczkę do wewnętrznej kieszeni kurtki, po czym wyszliśmy wszyscy z biblioteki.
~*~
Po odprowadzeniu Sophie zaproponowałam Mikel’owi śniadanie, więc skierowaliśmy się do stołówki i wzięliśmy swoje porcje. Zabrałam też coś dla Sigmy. Mikel zgodził się wyjść z posiłkiem na świeże powietrze, żebym mogła oddać bielikowi co do niej należy. Gdy byliśmy już na zewnątrz poprosiłam chłopaka żeby potrzymał mi przez chwilę moje jedzenie i zagwizdałam głośno. Po chwili na niebie pojawiła się moja przyjaciółka i gdy tylko mnie zobaczyła zaczęła obniżać lot. W końcu usiadła mi na lewym przedramieniu. Z bardzo wielu powodów nosiłam rękawicę z grubej skóry sięgającą prawie do łokcia na tej ręce, a to był jeden z nich. Pogłaskałam przyjaciółkę parę razy po głowie, spojrzałam na jej skrzydła sprawdzając czy nic jej nie jest, policzyłam koraliki, które kiedyś moja mama nałożyła Sigmie na pióra. Były takim znakiem rozpoznawczym dla wszystkich, że ten ptak do kogoś należy. Jeśli te konkretne pióra by wypadły Sigma przyniosłaby mi je razem z koralikami i bym je przełożyła. To sprytne ptaszysko, czasem jednak się zdarzało że nie zauważyła i koraliki się gubiły. Na szczęście wszystkie były na swoim miejscu. Wzięłam kawałek mięsa przeznaczony dla przyjaciółki i spojrzałam na nią. Zrozumiała i wzbiła się w powietrze. Podrzuciłam kawałek mięsa do góry, a ona zapikowała i chwyciła go w swoje szpony po czym  krzyknęła mi na podziękowanie i pożegnanie jednocześnie i odleciała. Stałam tam jeszcze przez chwilę, po czym zwróciłam się do Mikela.
- To co idziemy?

<Mikel?> 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz