Zakodowałam sobie po raz kolejny w głowie fragment dotyczący jej polecenia – rozgłosić inżynierom, że mają spisać raport w chwili, gdy odezwała się niby ze znudzeniem, zmieszanym z masą innych uczuć, które zdołałam wyróżnić. Spytała o zakażenie krwi. Zanim się odezwałam, dokładnie przemyślałam to, co powiem. Teraz patrzę w sufit.
- Spiszę ci to, co najważniejsze, jeśli chcesz. Trochę tego jest - do moich uszu dobiega jej prychnięcie. Patrzę teraz na nią, podczas gdy ona wlepia wzrok w biel kartki, jakby szukała na niej rozwiązania dotyczącego problemu, jaki postanowiła już rozwiązać.
- Jakie są przyczyny, skutki, jak to przebiega? - pyta ze zniecierpliwieniem, na krótką chwilę omiatając mnie morderczym spojrzeniem. Wiem, że nie dostało mi się przed tym tylko dlatego, że nie ma chęci i czasu na tego typu zagrywki. Mój wyraz twarzy się nie zmienia, mimo iż czuję lekkie wzburzenie gdzieś tam, w środku.
- Przyczyn jest wiele. Może dojść do zakażenia przez jakąkolwiek ranę skórną – przecięcie, nawet przez ukłucie. Podczas chorób, chociażby boreliozy. Przez tętniaki, przeszczepy naczyniowe. Powodów jest naprawdę wiele, wszystkie wraz z przebiegiem napiszę, dam ci jutro lub dzisiaj wieczorem. Bakteriemia podchodzi pod parę kategorii: ciągła, okresowa i przejściowa. Ciągła jest wtedy, gdy krew posiada zakażone materie przez nawet parę dni. Okresowa, gdy bakterie co jakiś czas nawracają do krwiobiegu. Natomiast przejściowa trwa parę, może paręnaście minut. Czasem nawet trudno poznać o jej obecności. W każdym razie, podstawowe objawy to: nieprawidłowe tętno i nieregularne oddychanie, gorączka, zaburzenia świadomości. Może dojść do sepsy, która mimo wszystko znacznie różni się od zwykłego zakażenia krwi, które i tak jest już niebezpieczne dla organizmu. Różnice już muszę ci spisać, łatwo w tym wszystkim się pogubić - tłumaczę zastanawiając się, czy w ogóle moja wypowiedź jej coś dała. W końcu ma przy sobie parę książek dotyczących właśnie krwi. W każdym razie, mogę jej napisać parędziesięciu stronicowy referat ze szczegółami. Biologia jest dla mnie przyjemną odmianą, ostatnio rzadko do niej wracam. Raczej moje życie kręci się wokół tego, jak wypadnę i czy przeżyję, a nie wokół przyjemności i tego, czego faktycznie pragnę.
- Da się to leczyć? - pyta. Zastanawiam się nad tym nie dłużej, niż parę sekund. Odpowiadam bez wahania:
- Oczywiście, że się da. Zależy to od rodzaju zakażenia, oczywiście organizmu i czasu, jaki upłynął od dostania się bakterii do krwi. Podaje się wtedy chociażby odpowiednie antybiotyki, jednak trudno je zdobyć - nie pytam o powód tego nagłego ( a może i nie? ) zaciekawienia ludzkim układem krwionośnym oraz jego chorobami. Wiele można by o tym rozmawiać, wymieniając fakty i własne opinie. Zastanawiam się, czy na pewno chodzi o zwykłe zakażenie krwi. Może miała na myśli to, które jest spowodowane przez innych zakażonych. Gdy szkodliwe bakterie z takowych osobników są przenoszone za pomocą otwartych ran czy śliny. Jak to przebiega, jak to leczyć. Nie da się, a przynajmniej jeszcze tego nie zbadano. Zaczynam żałować, że nie wybrałam innej sekcji i innego stanowiska, ale to także jest odpowiednie. Może i znam się na leukocytach, potrafię wymienić podstawowe i te bardziej zaawansowane funkcje czerwonych krwinek, ale tym mogę się zająć w czasie wolnym.
< Islina? >
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz