Delikatny powiew wiatru przeczesał moje włosy i wywołał dreszcz rozbiegający się po całym ciele. Podniosłam się z ziemi i wolnym krokiem zaczęłam podążać w stronę Camelotu. Przed pójściem spać powinnam jeszcze sprawdzić czy zrobiłam wszytko przy zwierzętach. Ronnie byłby zły gdyby coś się stało któremuś ze zwierzaków a zwłaszcza koniom. Nie mieliśmy ich wiele dlatego były dla nas takie cenne. Zbliżając się do stajni usłyszałam to ich słodkie prychanie i stukanie kopytami. Dziwne, że jeszcze nie śpią. Słońce już prawie całkowicie zaszło a one za pewne miały jeszcze mnóstwo energii. No cóż.. tutaj nie ma miejsca aby zrobić im wolny wybieg na którym mogą sobie swobodnie pobiegać. Pewnie zaatakowałby je jakiś zakażony i byłoby po koniach. Zajrzałam do środka aby upewnić się czy ktoś tu jest. Jakby na złość trafiłam na naszą zamaskowaną piękność. Kucał przy kupce siana i gdy się odwrócił od razu rzucił pytaniem skierowanym do mnie.
- Znowu ty? - burknął wstając
- Trzeba było się lepiej ukryć - odparłam z uśmiechem na ustach, kładąc jedną z rąk na biodrze - Co tu nadal robisz?
- Jestem zbyt leniwy na chowanego - uniósł delikatnie ramiona
- Najemnik nie powinien być leniwy - westchnęłam, przyglądając się jego twarzy która w mroku była prawie niewidoczna
- Kobieta nie powinna być tak wyszczekana, nie jest psem - założył ręce na piersi
- Sugerujesz coś? - uniosłam delikatnie brwi, zaciekawiona jego słowami
- A powinienem? - zapytał wprowadzając mnie w delikatny zamęt myślowy
- Raczej radziłabym Ci uważać. - odparłam z uśmieszkiem na ustach - Ze mną też nie warto zadzierać - posłałam mu groźne spojrzenie i mijając go od razu dostrzegłam malutką, białą kuleczkę leżącą na kupce siana - Ty go tu przyniosłeś? - zapytałam kucając przy kotku i delikatnie głaszcząc jego plecki
- Siedział przed stajnią więc zniosłem go do środka - odparł i usłyszałam jak otwiera drzwi od stajni
Podniosłam się i ruszyłam za nim. Musiało go to irytować ale zaciekawił mnie swoją osobą. Poza tym.. Nie odpuszczę póki nie dowiem się jak wygląda jego buźka, którą chowa pod maską. Dalsza część spacerku minęła nam w ciszy i spokoju chociaż mogłam wyczuć irytację ze strony mężczyzny. Nie odstąpiłam go ani na krok do momentu aż weszliśmy do Centrum. On udał się do swojego pokoju a ja do swojego. Po omacku trafiłam na miękkie łóżko. Położyłam się na nim i po paru minutach przewracania się z boku na bok udało mi się zasnąć
~*~
Dzień jak każdy inny zaczęłam od chłodnego prysznicu. Zważywszy na to, że wczoraj coś było nie tak z moimi płucami postanowiłam założyć sobie na szyje moją maseczkę. Może i się do czegoś przyda. W pełni ubrana wyszłam ze swojego pokoju udając się po coś do jedzenia.Wstaję dość wcześnie dlatego rzadko kiedy spotykam kogoś na stołówce. Czasem nawet na samą kucharkę muszę czekać parę minut no ale cóż. To z reguły ja zajmuje się zwierzętami z samego ranka. Dzisiaj jednak było inaczej. Ktoś prócz mnie postanowił odwiedzić wcześniej stołówkę. Rozpoznałam od razu tą osamotnioną duszyczkę siedzącą w kącie aby nikt jej nie zauważył. Wzięłam kawałek chleba, który dała mi Julia i udałam się do stolika gdzie siedział mężczyzna w czapce.
- Nie nauczono Cię, że w czapce się nie je? - dosiadłam się do niego, lecz ten nawet nie raczył się do mnie odwrócić
<Jae?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz