~*~
Weszłam do pokoju nie bacząc czy przeszkodzę jego właścicielowi. Rzuciłam książki na twarde łóżko i podeszłam do mężczyzny, zaglądając mu przez ramię. Tonął w papierach.- To plany Jasia? - spytałam, zakładając ręce za plecami i wyczekując jego reakcji.
Wziął głęboki wdech i zmusił się do odpowiedzi.
- Tak. Związane ze starą elektryką. - mruknął. Ach tak, pamiętam, kiedy z początku się tu przenieśliśmy bunkier posiadał dość duże zapasy energii. To były czasy kiedy jeszcze nie istniał Camelot-powierzchnia. Na zewnątrz znajdowały się jedynie solary i kilka tego typu rzeczy, które pamiętam jak przez mgłę. - Teraz szukam tych nowych, powstał już zarys działania, Jasper chciał to zrobić... Przed tym wszystkim. - jego ton głosu pozostawał inny, jednak już się do tego przyzwyczaiłam. W końcu chodzi tu o jego najbliższego przyjaciela. Ja od razu polubiłam blondyna, jednak... Nie mogłam przy nich być, opuściłam mój dom na całe jedenaście lat.
- Mam kilka książek. - rzuciłam żwawo, zmieniając temat. - Może dowiemy się więcej... - zarzuciłam oko na płonącej świecy, jednej z trzech położonych na biurku. Na miejscu brata planowałabym wszystko na zewnątrz, lepiej pracuje się przy świetle dziennym. Tak tylko można popsuć sobie wzrok... I mówię to ja, ta która czytała kilka podręczników czy innych ksiąg w blasku ognia. - W bibliotece spotkałam Autumn... Tę wiecznie miłą. - mruknęłam pod nosem, łapiąc w dłoń jedną z kartek.
- Dlaczego nie dogadujesz się z osobami otwartymi i pełnymi pasji? - powiedział, spoglądając na mnie - W Cryton też cie irytowałem.
- Dopóki nie zrozumiałam, że jesteś dnem pod względem empatii i relacji międzyludzkich. - posłałam mu krzywe spojrzenie, jednak najbardziej zirytował mnie następną wypowiedzią.
- Ale ty jesteś moim przeciwieństwem. Uroczą, miłą kruszynką.
- Mam dwadzieścia-dwa lata, nie jedenaście. - warknęłam. - Wracając, zaoferowała pomoc. - przypomniałam sobie, że jeszcze nie doszłam do sedna. - Opisze mi trochę lepiej ten temat...
- Teraz to chyba nic nie da. - zmarkotniał. - Jasper... Ugh, trzeba powiedzieć jego siostrze.
Cisza.
- Chyba nie każesz mi tego zrobić? - nadal zero kontaktu. - Aiden. - warknęłam. No tak.. W sumie to do niego podobne. Pusty w środku, a jednak nie będzie potrafił pokazać się małej blondynce z uśmiechem na twarzy jak godny manipulator. - Okey, zrobię to..
- Dziękuję. - przeciągnęłam się, rzucając notatkę na biurko. - Jeszcze jedno. Wiesz, że jestem teraz zajęty... Pewnymi sprawami. - przyjął poważny ton głosu. Fakt... - Słyszałaś co mówił Carl?
- O jakimś chłystku kręcącym się obok Jugheada? Niestety. Czyli to prawda? - kiwnął głową. - Więc porozmawiam z Ronniem, aby pilnował swojego podopiecznego, a następnie udam się do Sophie.
Rzucił mi tylko pożegnalne spojrzenie. Dzisiejszego dnia znowu czeka mnie dużo biegania po osadzie. Jeśli znajdę czas na drzemkę, z pewnością go psiakrew wykorzystam.
<Autumn?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz