Zastanowiłam się chwilę nad słowami Mikela patrząc na rozgwieżdżone
niebo.
- To była ulubiona historia mojej mamy. W przejrzyste noce opowiadała mi o gwiazdach, pokazywała mi je na mapach i w atlasach, które były dostępne. Naprawdę lubiła gwiazdy. Siadałyśmy gdzieś razem z taką małą książką czy kartką papieru, otulałyśmy się szczelnie kocem i rozpoczynałyśmy opowieść. Zwykła mówić, że ludzkie dusze bardzo przypominają gwiazdy, a nawet mogą nimi być. Na tym właśnie polegała jej bajka. Pytasz co się z nami stanie po śmierci? Nie potrafię ci odpowiedzieć, ale w opowiadaniu, które tak kochałyśmy, mówiło się, że ludzkie dusze po śmierci zmieniają się w gwiazdy. Wiem, że to głupota, ale lubię czasem tak myśleć. Udawać, że wcale nie znikają, nie wyruszają w żadne podróże, ani nie tkwią gdzieś w innym świecie, tylko patrzą na nas, czekają aż do nich dołączymy i próbują dodawać nam otuchy z góry. Wiem, to nie mądre. Może już przestanę.
- Nie, nie przestawaj. Wcale nie uważam, że to jest nie mądre. To musiało być piękne opowiadanie.
Przytaknęłam zapatrzona w gwiazdy.
- Tak, było wspaniałe. A ona potrafiła tak o tym mówić… Nigdy tego nie powtórzę. Nie tak jak ona.
Zapadła chwilowa cisza. Nie przeszkadzało mi to. Pogrążyłam się we wspomnieniach. Gwiazdy wyglądały dziś wspaniale. Od dawna nie było takiego nieba, jak dzisiejszej nocy. Pamiętam tak dobrze te nocne historie, te wieczory pełne niesamowitych obrazów, siedzenie do późna i słuchanie o rzeczach, które normalnie nie miałyby żadnego sensu, nie mogłyby nawet istnieć, ale w jej ustach… To wszystko wydawało się tak bliskie, jak na wyciągnięcie ręki. Przypominałam sobie te lata i doszłam do tego jednego popołudnia. Wystarczył jeden obraz z tamtego czasu. Jedno małe wspomnienie i poderwałam się z ziemi siadając. Nawet nie zauważyłam kiedy mój dotychczasowy uśmiech zniknął. Przypomniałam sobie o tym. Wzrok mi się lekko zamglił. Jak mogłam odepchnąć od siebie tamto wspomnienie na tak długo? To już jakiś czas odkąd o tym nie myślałam. Spojrzałam na chłopaka, który leżał tuż obok mnie i pomyślałam, że to może dzięki niemu nagle zaczęłam mniej rozpamiętywać. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam znów na gwiazdy, a ściślej na moją ulubioną, którą czasem utożsamiałam z duszą matki gdy byłam mniejsza. Tylko czy to na pewno dobrze, że on tak na mnie działa?
- Wszystko dobrze Max?
- Tak, tak mi się wydaje. – Odpowiedziałam i położyłam się znów koło niego. Pogrążyłam się w zamyśleniu… Czy to na pewno dobrze?
<Mikel? Najmocniej cię przepraszam, że tak długo nie odpisywałam i że to takie krótkie…>
- To była ulubiona historia mojej mamy. W przejrzyste noce opowiadała mi o gwiazdach, pokazywała mi je na mapach i w atlasach, które były dostępne. Naprawdę lubiła gwiazdy. Siadałyśmy gdzieś razem z taką małą książką czy kartką papieru, otulałyśmy się szczelnie kocem i rozpoczynałyśmy opowieść. Zwykła mówić, że ludzkie dusze bardzo przypominają gwiazdy, a nawet mogą nimi być. Na tym właśnie polegała jej bajka. Pytasz co się z nami stanie po śmierci? Nie potrafię ci odpowiedzieć, ale w opowiadaniu, które tak kochałyśmy, mówiło się, że ludzkie dusze po śmierci zmieniają się w gwiazdy. Wiem, że to głupota, ale lubię czasem tak myśleć. Udawać, że wcale nie znikają, nie wyruszają w żadne podróże, ani nie tkwią gdzieś w innym świecie, tylko patrzą na nas, czekają aż do nich dołączymy i próbują dodawać nam otuchy z góry. Wiem, to nie mądre. Może już przestanę.
- Nie, nie przestawaj. Wcale nie uważam, że to jest nie mądre. To musiało być piękne opowiadanie.
Przytaknęłam zapatrzona w gwiazdy.
- Tak, było wspaniałe. A ona potrafiła tak o tym mówić… Nigdy tego nie powtórzę. Nie tak jak ona.
Zapadła chwilowa cisza. Nie przeszkadzało mi to. Pogrążyłam się we wspomnieniach. Gwiazdy wyglądały dziś wspaniale. Od dawna nie było takiego nieba, jak dzisiejszej nocy. Pamiętam tak dobrze te nocne historie, te wieczory pełne niesamowitych obrazów, siedzenie do późna i słuchanie o rzeczach, które normalnie nie miałyby żadnego sensu, nie mogłyby nawet istnieć, ale w jej ustach… To wszystko wydawało się tak bliskie, jak na wyciągnięcie ręki. Przypominałam sobie te lata i doszłam do tego jednego popołudnia. Wystarczył jeden obraz z tamtego czasu. Jedno małe wspomnienie i poderwałam się z ziemi siadając. Nawet nie zauważyłam kiedy mój dotychczasowy uśmiech zniknął. Przypomniałam sobie o tym. Wzrok mi się lekko zamglił. Jak mogłam odepchnąć od siebie tamto wspomnienie na tak długo? To już jakiś czas odkąd o tym nie myślałam. Spojrzałam na chłopaka, który leżał tuż obok mnie i pomyślałam, że to może dzięki niemu nagle zaczęłam mniej rozpamiętywać. Uśmiechnęłam się pod nosem i spojrzałam znów na gwiazdy, a ściślej na moją ulubioną, którą czasem utożsamiałam z duszą matki gdy byłam mniejsza. Tylko czy to na pewno dobrze, że on tak na mnie działa?
- Wszystko dobrze Max?
- Tak, tak mi się wydaje. – Odpowiedziałam i położyłam się znów koło niego. Pogrążyłam się w zamyśleniu… Czy to na pewno dobrze?
<Mikel? Najmocniej cię przepraszam, że tak długo nie odpisywałam i że to takie krótkie…>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz