niedziela, 26 listopada 2017

Od Jae CD Hailee

- Nie marnowałbym przysługi na coś takiego. - powiedziałem, schylając się i łapiąc łanię za nogi. Odpowiednio wyważyłem ją w rękach, aby szybkim ruchem zarzucić ją sobie na plecy. Lekka nie była. - Chciałem zobaczyć, czy potrafisz przenieść to truchło dalej niż kilka metrów w stronę koni.
- Wiem, że to podstęp. - mruknęła, podchodząc do mnie pewnym krokiem i jednym ruchem chwyciła za część zwierzęcia.
- W takim razie teraz musimy przejść na drugą stronę osady. - westchnąłem. Nie chce mi się już zatrzymywać, więc niewygodny chwyt, którym trzymałem zdobycz będzie mi towarzyszył do końca.
- Szybko się z tym uwiniemy. Tak daleko to to nie jest.
- Z minuta czy dwie. - spojrzałem na niebo, które z każdą chwilą robiło się coraz ciemniejsze.
Zawiał silny wiatr, sprawiający, że po ciele przeszła mi gęsia skórka. Jak ja nienawidzę zimy. Nie można wtedy nic zrobić, bo i tak ci dupa odpadnie. Poza tym... Poza tym osada zawsze jest bardziej zagrożona. Nie tylko ze względu na panujący chłód i mniejsze posiłki. Nawet mimo tego jak wiele potworów czai się za bramą wciąż musimy walczyć z najgorszym ich przedstawicielem. Z tym, z którym żyjemy ściana w ścianę. Człowiek dla człowieka największą bestią.
- Jutro w południe. Miej już przygotowane konie. - westchnąłem, przymykając na chwilę oczy.
- Za to też będę ci coś wisiała? - burknęła cicho.
- Raczej ktoś musi troszczyć się o twój tyłek. Nie potrafisz podejść do sarny, a co dopiero mam pomyśleć o twojej walce z mutantami.
- Nie jestem taka bezbronna jak ci się wydaje.
- Pff. - przewróciłem oczami, spoglądając gdzieś w bok. Strażnicy właśnie się zmieniają, coraz więcej ludzi idzie w stronę Centrum. Niejako pora powrotu nam się udała.
Barkiem nacisnąłem na klamkę i popchnąłem drzwi. Na powierzchni stołówka i kuchnia były już praktycznie puste. Sami pracujący. Podszedłem do jednej z kucharek, znaną możliwie jedynie z widzenia.
- Muszę to gdzieś odstawić i wypuścić krew. - mruknąłem. - Rano wpadnę i ogarnę sprawę.
- Wydaje mi się, że możemy to zrobić za ciebie.
- To zdobycz podzielona na dwie osoby. Zrobię to sam.
- Będziesz tym kogoś częstował? - wtrąciła się Odell.
- Myślałem, że ciebie. - spojrzałem na nią kątem oka. Na twarzy malowało się zdziwienie dziewczyny, którego tak bardzo w tej chwili nie chciało mi się wygnać. - Przetrzymajcie to do jutra. - jeszcze raz zwróciłem się do kucharki. Pożegnałem się skinieniem głowy, chcąc bezszelestnie wyjść z budynku. Temperatura na zewnątrz była o wiele niższa, albo już wyczuwałem nadchodzącą plagę.
- Co zamierzasz teraz robić? - spytała ciekawska istota.
- Zapewne spać. A ty? Nie jesteś zmęczona? - odrzekłem, choć plany miałem zupełnie inne. Jeszcze nie pora na sen. Wykąpię się, pochodzę jeszcze po Centrum. Dopiero potem udam się w objęcia morfeusza.

<Hailee?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz