poniedziałek, 6 listopada 2017

Od Hailee CD Jae

Opierając się o wielkie drzewo, pod którym siedziałam czułam jak twarda kora wbija mi się w plecy. Wszelakie próby rozpoczęcia rozmowy z ciemnowłosym mężczyzną kończyły się uciszeniem mnie przez jego spojrzenie. Co najwyżej mogłam pogadać sama do siebie. Cóż. W końcu coś mu obiecałam więc jak na razie dam mu spokój i przestanę się narzucać. Z jednej strony może faktycznie trochę przesadzam z tą gadatliwością? Ugh.. nie moja wina, że jeżeli jakaś osóbka mnie zaciekawi to chcę wiedzieć o niej wszystko. Z racji iż nawinęła mi się taka okazja warto ją wykorzystać. Chociaż Jae jest inny. Coś jest w nim takiego, czego inni nie mają. Wydaje mi się, że ukrywa coś, czego jeszcze nikt o nim nie wiedział i za pewne nikt się tego nie dowie. Mogłabym spróbować lecz wolę się na razie tak bardzo nie wtrącać w jego życie.
Moje spojrzenie powędrowało od ciemnowłosego siedzącego na skale do koni pasących się na polanie.
Szkoda, że Cię tu nie ma ojcze.. ucieszyłbyś się z tego widoku.
Faktycznie czteronogom musiało tego brakować. Konie nie mogą być cały czas zamknięte w boksach bo w końcu oszaleją. W sumie z nami ludźmi też tak jest. Nie potrafimy ciągle siedzieć w jednym, bynajmniej ja nie potrafię. Przymykając oczy moją głowę napadły myśli jak to będzie gdy mrożąca krew w żyłach zima nadejdzie. Ponoć ostatnio nie było zbyt ciekawie. Z resztą.. było to widać po wyczerpanych twarzach ludzi oraz po ich oczach. Ponoć to właśnie oczy są naszym zwierciadłem duszy, gdy w nie patrzymy nie spoglądamy na tęczówki a w głąb. To one zdradzają nasze sekrety i uczucia. Czasem się zmieniają. Stają się puste, bezuczuciowe. Świadczy to o tym, że dana osoba musiała przejść coś co zmieniło nie tylko jej charakter ale również podejście do świata i innych istotek żywych.
Chłodny wiatr przeczesał moje ciemne włosy oraz swymi objęciami schłodził rozgrzane poliki wybijając mnie z toku myśli. Obróciłam głowę w stronę mężczyzny. Najwidoczniej lekki powiew i jego obudził. Siedział już nie podpierając się łokciami a jego spojrzenie utkwione było w dalekiej przestrzeni.
- Niedługo będzie trzeba się zbierać, skoro chcemy przyjechać tutaj jeszcze z drugą grupką koni. - jego głos przerwał ciszę jaka zapanowała między naszą dwójką
- Nie musimy robić tego dzisiaj. - odparłam i powoli zaczęłam podnosić się z ziemi - Jutro też jest dzień
- Powinnaś lepiej zarządzać swoim czasem i obowiązkami - westchnął i zeskoczył ze skałki
- Jeżeli nie masz czasu jutro, znajdę sobie kogoś innego - przerwałam - albo pojadę sama - prychnęłam
- Nie dasz sobie rady sama - rzucił na mnie zaciekłe spojrzenie
- Nie jestem taka słaba, aby nie poradzić sobie z grupką koni - przewróciłam oczami i zaczęłam zbliżać się w kierunku koni
- Ale za to z mutantami byłoby gorzej - dałabym sobie rękę uciąć, że w tym momencie się uśmiechnął. Psiakrew. Gdyby nie ta jego maska byłabym bardziej pewna.
Może i miał rację. Może i nie dałabym sobie rady gdyby zaatakowała mnie grupka mutantów. Dlatego zawsze staram się zabierać kogoś na różnego typy wyprawy. Po pierwsze jest raźniej a po drugie czuje się bezpieczniej niż w przypadku gdy byłabym sama. Zaczęłam powoli wiązać konie tak, jak przed wyjazdem z osady. Jeden do drugiego aby się nie rozproszyły podczas drogi powrotnej. Słońce nadal świeciło na niebie lecz szacując drogę i przygotowanie kolejnej grupy koni byłam przekonana, że z drugą grupą powrót odbyłby się przy świetle księżyca. Wolałam już dzisiaj odpuścić i zająć się tym jutro. Tylko czy.. Jae znów będzie chętny aby mi potowarzyszyć w tej jakże wspaniałej przygodzie? Jeżeli nie, to trudno. Najwyżej znajdę kogoś innego. Może Ronnie mi pomoże? Bądź ktoś inni z hodowców.
Po paru minutach zwierzęta były już gotowe do wędrówki.
- Więc w drogę. - wsiadłam na jednego z koni i miałam ruszać lecz Jae stał zapatrzony w stronę lasu.. jakby.. coś tam było

<Jae?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz