środa, 22 listopada 2017

Od Jughead'a CD Jaspera

Nawet nie wiem, w którym momencie udało mi się zasnąć. Przez emocje, które kłębiły się we mnie sądziłem, że zaśniecie tej nocy będzie się równało z rzeczą wręcz niemożliwą a jednak gdy znalazłem się w objęciach blondyna poczułem znajome uczucie.. poczucie bezpieczeństwa narastało z każdą chwilą spędzoną w ramionach Jasper'a. Nie pamiętam, kiedy ostatnimi razy czułem się tak jak teraz. Bezpiecznie. Nawet gdy siedziałem w ciemnej 'norze' przykryty od stóp do głowy kocem i nie wyłaniając się na powierzchnie nie czułem tego, że jestem tam bezpieczny. Sądziłem, że to spotkało Jas'a może spotkać i nas w najmniej oczekiwanym momencie. Czując ciepło bijące od mężczyzny w końcu mogłem zaznać spokoju. W końcu mogłem znów uśmiechnąć się i poczuć ciepłe łzy na polikach wywołane ogromnym szczęściem.
Otworzyłem oczy. Ciemność panująca w pokoju była jak zawsze tylko kwestia przyzwyczajenia. Już po chwili mogłem dostrzec wszystko co znajdowało się w pokoju. Do diaska, dlaczego musieliśmy zasnąć na podłodze? Nie miałem nawet pewności do tego, która może być godzina. Przy blondynie czas zawsze płynął mi niemiłosiernie szybko. Ciepły oddech z jego ust raz za razem gościł na mym karku przyprawiając moje ciało o ciarki. Jasper.. Nawet nie jestem w stanie pojąć tego jak cholernie bardzo mi go brakowało. Uszczypnąłem się w rękę aby mieć stu procentową pewność, że nie jest to sen, że to wszystko dzieje się na prawdę, że znów przy nim jestem. Myślałem, że tamten dzień był naszym ostatnim, ostatnim dniem kiedy mogłem spojrzeć w jego zakrwawione lecz nadal bladofiołkowe oczy, po raz ostatni usłyszeć jego głos, lecz najwidoczniej nawet na tym popapranym świecie możemy liczyć na cud.
Podniosłem się przeczesując ręką włosy. Obróciłem głowę i zerkałem na wciąż śpiącego Jasper'a. Uświadomiłem sobie, że to tak na prawdę nie ja cierpiałem a on. Ja tylko zostałem sponiewierany przez poczucie winy a on.. on musiał przejść przez piekło. Już z samego początku skreślił się z listy osób żyjących tym samym wpisując się na listę śmierci. Jednak znalazła się iskierka nadziei, która przerodziła się w światełko. To głupie. Teraz byłem na siebie wściekły za to, że pozwoliłem mu odejść od tak bez jakiejkolwiek próby pomocy. Islina natomiast nie poddała się i walczyła razem z Jas'em. Ona nie mogłaby.. nie pozwoliłaby na to aby blondyn stracił życie. Muszę jej podziękować.. Wiele dla mnie znaczy to, co zrobiła. Walczyła o życie Jasper'a gdy ja nie potrafiłem nawet wyłonić się z pokoju i pokazać innym mieszkańcom osady. Gdybym tylko wiedział, że istnieje szansa na uratowanie go.. gdybym tylko spróbował.. zareagował od razu..
Głupku, potrafiłeś tylko siedzieć i ryczeć jak dziecko.. 
Poczułem jak delikatna łza spływa mi po poliku. Szybkim machnięciem ręki wytarłem ją wierzchem dłoni. Platynowe włosy opadały Jas'owi na twarz przysłaniając wciąż wyraźne kości policzkowe. W pomieszczeniu była taka cisza, że ze spokojem mogłem usłyszeć jego każdy wdech jak i wydech. Przyglądałem mu się z dokładna uwagą aby dostrzec każdy szczegół, każdą zmianę jaką wywarło na nim to przeklęte zakażenie krwi. Chce zobaczyć jego oczy.. Chce zobaczyć w nich znów te same emocje i pełni radości fiołkowy kolor. W pewnym momencie zaczął się przebudzać. Obróciłem głowę i patrzyłem się przed siebie, w ciemność pokoju. Nie chciałem aby nakrył mnie na tym, że mu się przyglądam. Poczułem jedynie jak powoli podnosi się i przysuwa do mnie a następnie jego głowa swobodnie opada na moje plecy. Ręce natomiast, obtuliły moją talię. Czułem ich ciepło przebijające się przez moje ubranie i przysiągłbym, że czułem je jakby na nagim ciele. Delikatne i gładkie.. takie jakie zapamiętałem z wyprawy nad ocean.
- Jugg..? - jego zachrypnięty wciąż głos rozniósł się po pokoju odbijając od ścian i wracając do nas, do mnie.. jak zawsze wywołując dreszcz na skórze
Teraz to wszytko było prawdziwe. To nie był żaden sen czy iluzja. Wiedziałem, że jest to moja ostatnia szansa, że już więcej życie nie uśmiechnie się do mnie jak teraz i nie pozwoli na odzyskanie czegoś tak wspaniałego jak osobę, za którą oddałbym życie.. Nie miałem takiego szczęścia w przypadku ojca dlatego teraz będę się starać aby temu uroczemu blondynowi nie stała się żadna krzywda.
- Tak? - mam nadzieję, że nie wyczuł on tego jak bardzo w tej chwili mój głos drżał
- Chodźmy na spacer - odparł nie uwalniając mnie z objęć a wciąż tuląc się do mnie

<Jas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz