poniedziałek, 4 grudnia 2017

Od Jughead'a CD Jaspera

Gdy tylko drewniana brama otworzyła się, Jas machnięciem ręki zaproponował abym wszedł pierwszy. Kwiaty i inne rośliny, które zostały tam posadzone musiały już dawno zwiędnąć prócz jednych. Śnieżnobiałe kwiatuszki rosły w niewielkiej gromadce. Wyglądały przepięknie a ich zapach można było poczuć nawet bez nachylania się nad nimi. Chłopak stanął tuż obok mnie i przez moment przyglądał się kwiatom, po chwili zrywając jednego z nich. Gdy przyłożył go do swego nosa, przymknął delikatnie oczy i wciągając powietrze mógłbym przysiąc, że jego ciało przeszedł dreszcz. Gdy otworzył oczy i zwrócił się w moją stronę jego źrenice były szersze a same tęczówki jakby nabrały koloru. Chwycił moją dłoń i poczułem wtedy iż jego ręce również nabrały ciepła mimo, że na dworze panował mróz a on nie był zbyt ciepło ubrany. Delikatnie wsunął mi w ręce kwiat, który przed chwilą trzymał po czym jego wzrok znów przykuły rośliny rosnące u naszych stóp. Delikatny uśmiech zawitał na mojej twarzy. Jak dobrze jest znów móc widzieć go pochłoniętego przez myśli a w jego oczach dostrzec iskierki cichego szczęścia.
Uśmiech z mojej twarzy zniknął gdy tylko na dłoni poczułem wilgoć. To dziwne, ponieważ nie zapowiadało się na deszcz. Gdy odchyliłem głowę ku niebu znów poczułem tą wilgoć lecz tym razem na czole. Z początku było to delikatne a następnie wchłonęło się w moją skórę jak gdyby nigdy nic zostawiając po sobie jedynie poczucie chłodu wywołujące ciarki na całym ciele. Więc się zaczęło. Zima nadeszła a my nawet nie byliśmy w stanie się do niej dobrze przygotować.
Biały puch lecący na nas z nieba zatrzymywał się na mojej twarzy od razu wchłaniając się w skórę. Śnieżynki ugrzęzły między moimi czarnymi kosmykami gdzie pozostawały na dłuższą chwilę. Przez moje ciało znów przeszły ciarki, które wbiły mi do głowy to iż Jasper nie powinien się narażać na zimno, gdyż jego stan na to nie pozwalał. Zwróciłem się w stronę mojego towarzysza. W tej chwili to nie kwiaty były w jego centrum uwagi lecz ja. Przyglądał się mi a na jego bladych ustach zawitał skromny uśmiech.
- Wracajmy - odparłem wkładając ręce do kieszeni razem z kwiatem, który trzymałem w dłoni
- Dlaczego? - zapytał podążając za mną wzrokiem gdy zacząłem go wymijać
- Powinieneś siedzieć w ciepłym miejscu i nie wychodzić na mróz - burknąłem i przystanąłem na moment spoglądając za siebie na poczynania blondyna
- Dopiero co wyszedłem na powierzchnię a ty każesz mi już wracać - odpowiedział wyciągając przed siebie prawą dłoń - Spadł pierwszy śnieg.. - w tym momencie jego głos znacząco posmutniał
- Co za dużo to nie zdrowo - rzuciłem pustymi słowami w stronę Jas''a. Co niby takiego jest zdrowe w tych czasach?
Blondyn bez słowa schował ręce w kieszeni bluzy i wzdychając ruszył w moją stronę. Wyszliśmy z ogrodu. Jasper zamknął za nami drewnianą bramę i idąc wolnym krokiem zmierzaliśmy ku Centrum. Białe drobinki stały się naszymi towarzyszami podczas drogi lecz z każdą chwila robiło się ich coraz więcej i więcej. Naciągnąłem na głowę kaptur aby choć trochę osłonić się od puchu lecącego z nieba. Gdy spojrzałem na chłopaka idącego krok w krok obok mnie dostrzegłem po wyrazie jego twarzy, że czymś się przejmował. Stwierdziłem, że to nie czas aby o tym rozmawiać. Zapytam go o to gdy będziemy już w środku Centrum.
- Załóż kaptur - przerwałem zaistniałą ciszę, tym samym wybijając go z toku myślenia - Twoje zdrowie teraz jest najważniejsze - dodałem pod nosem
- Jeden osadnik w tą czy w tą - powiedział a gdy tylko obdarzyłem go złowrogim wzrokiem zaśmiał się
- Po moim trupie - odparłem również delikatnie śmiejąc się
Reszta przechadzki pod drzwi wejściowe do Centrum minęła nam przyjemniej niż mógłbym się spodziewać. Roześmiane fiołkowe oczy przyprawiały me serce o szybsze bicie a krew stawała się od razu cieplejsza gdy tylko z ust blondyna rozbrzmiewał się śmiech. Chyba będę musiał skołować mu więcej jedzenia aby powrócił do dawnej wagi gdyż jego kości policzkowe wciąż nienaturalnie wystawały. Z jednej strony dodawały mu uroku lecz wolę aby wróciły dawne rysy... dawny Jas. Przekraczając progi Centrum bezsprzecznie pokierowaliśmy się do mojego pokoju. Blondyn zamknął za sobą drzwi pozostawiając nas w kompletnej ciemności. Po omacku natrafiłem na stolik gdzie leżało pudełko zapałek i stały jeszcze dobrze trzymające się świeczki. Po kolei zapaliłem wszystkie 4 i rozstawiłem je po różnych kątach pokoju aby go dobrze oświetlić. Mógłbym zapalić ich więcej lecz sądzę, że te 4 wystarczą. Jasper opadł na łóżko, odwracając się twarzą do ściany.
- Przynieść Ci coś? - zapytałem podchodząc do niego i szturchając go ręką w plecy

<Jas?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz